Witam kochani!
Najpierw chciałam podziękować za wszystkie komentarze do poprzedniej notki! Szczególne dziękczynienie dla dziewczyn, które pokusiły się o dłuższe opinie! Buźka! :*
Co do rozdziału, hm, jest raczej nietypowy. To ostatni tak krótki rozdział. Myślę, że wprowadza nas trochę w politykę mordercy (ah, tak to jego przemyślenia...). Czy teraz już wiecie kto zabił Agnes? Obstawiacie kogoś? Jestem strasznie ciekawa Waszych typów!
Następny rozdział - z racji tego, że jest dużo dłuższy - pojawi się za dwa tygodnie, czyli 25.05.
Koniec tych żali. Miłego!
Who
killed Agnes Smith?
Część pierwsza;
rozdział trzeci,
AGNES: KTOŚ NIEWIDZIANY
Och, słodka Agnes Smith…
Przyjemność
z uśmiercania. Myślałem o
tym bardzo długo. Właściwie nie robiłem nic innego. W pracy, w domu, podczas
kolacji, podczas śniadania… To była pierwsza myśl, z jaką budziłem się i ostatnia,
z jaką zasypiałem. Spędziłem setki dni rozmyślając o tym, jak to jest zabić. Zastanawiałem się, jaki dźwięk
wydaje przerwana nić ludzkiego życia, jak głośno ulatuje ludzka dusza, jak
powolne jest ostatnie tchnienie.
Zauważyłem
ją stosunkowo niedawno. Niewinność była dziś czymś, czego kobiety nie miały w sobie nawet grama. A ona była
nią wypełniona. Posiadała w sobie talent, przez większość ludzi wymuszony –
spokój. Ktoczyła z nim za rękę zupełnie naturalnie. W świecie alkoholu i używek
ludzie to wariaci, ale ona. Taka krucha, miała piękne i kochające oczy… Nawet
nie pamiętam, jakim sposobem stała się całym moim życiem, kiedy zarezerwowała
całą ścianę w mojej piwnicy na swoje zdjęcia… Fotografie, do których pozowała mi niemalże
codziennie. Wkładała w to całe serce. Och, czy ona o tym wiedziała? Nie. Nie,
dobrze się ukrywałem. Nawet nie pamiętam kiedy pierwszy raz usłyszałem jej
szept w mojej głowie, błagający, żebym to właśnie ja zakończył jej żywot…
Szedłem za nią bardzo
długo. Noc była ciemna i cicha, ale nie nudna. Księżyc w towarzystwie gwiazd
dumnie zajmował całe niebo, jakby przybył na specjalne widowisko. Pamiętam, że
szła tak delikatnie i elegancko, chociaż dosyć szybko. Emanowała gracją, szykiem i naturalną miłością. Raz
nawet spojrzała za siebie. Bałem się, że mnie zauważyła, ale nie… Ona chciała,
żebym za nią kroczył. Podbiegłem. Wciągnąłem ją w jakąś brudną, skąpaną w
półmroku uliczkę. Szybko odebrałem jej różdżkę, byłem dużo silniejszy. W
moich ramionach ona Wydawała się zaledwie
drobniutkim, pyłkiem. Szarpała się, chyba chciała dodać pikanterii swojej
śmierci. Była idealna na
pierwszą ofiarę. Pamiętam, że pozwoliłem jej szamotać się jeszcze przez chwilę,
potem wyciągnąłem z kieszeni eliksir. Czułem
dumę z tego co razem stworzyliśmy. Ona go wykreowała, a ja uwarzyłem. Nie
chciała skonsumować naszego dzieła, ale delikatnie ją do tego nakłoniłem. Z łatwością odebrałem jej ciału głos i
możliwość ruchu. Bezwładne już ręce opadły zimny asfalt....
Ciemny, wilgotny zaułek sprawiał, że jasna cera kobiety
wyglądała na szarą. Jej lśniące
oczy błagały mnie… wyły… prosiły o litość. Rzuciłem pierwszego Cruciatusa.
Żadnego ruchu, tylko łzy. Ten eliksir był niebywale skuteczny.
Zdumiewające, ile nauczyłem się podczas przygotowań do mojego wielkiego dnia,
dnia zabójstwa. Kucnąłem i scałowałem spływające
po policzkach krople. Były przyjemnie słone z nutką goryczy –
smak bólu jest cudowny. Pragnąłem,
żeby płakała w nieskończoność. A ona co zrobiła? Przestała! Zdenerwowało mnie
to. Ponownie uraczyłem ją zaklęciem torturującym. Wodospad łez uderzył z nową siłą… i płynął…
płynął… cały czas powoli, z determinacją dozowałem Cruciatusa. Ten lśniący jak
perła potok ucieleśnionej rozpaczy poruszył moje serce Byłem szczęśliwy i podekscytowany! Dałem jej odetchnąć i zacząłem
radować się razem z nią. Głęboko wierzyłem, wiedziałem, że ta suka nie chce beze mnie żyć, a nie mogliśmy związać się ze sobą. Ulżyłem jej cierpieniom
utkwiła tępe spojrzenie w ścianie. Jakby nie zamierzała już walczyć o cienką linię swojego życia. Kolejny Cruciatus.
Szczerze mówiąc, wiedziałem ile krzywdy potrafi wyrządzić to zaklęcie.
Pamiętam, jak cierpiałem, gdy ktoś torturował nim bliskie mi osoby, ale… ona… tylko ona… tej nocy… ona tego
pragnęła. To dla niej nauczyłem się rzucać ten urok.
– Chcesz już odejść? – zapytałem czule, ale nie
odpowiedziała. Zdenerwowało mnie to, kopnąłem flakonik po eliksirze, a ten
roztrzaskał się na ścianie, na którą się gapiła… Ona nie zareagowała. – Ty
dziwko! – wrzasnąłem, lecz szybko zrozumiałem, że ona nie chce tego przedłużać,
chce sprawić mi przyjemność i umrzeć. – Skarbie… Dołączę do ciebie obiecuję…
Teraz
już wiedziała, że się spotkamy.
Widziałem, jak się cieszy… jak mnie pragnie, choć jej wzrok omijał mnie, albo
obrzucał odrazą. To tylko gra! Ona
udawała! Bała się, że ktoś nas obserwował… ale… Czy ktoś nas nie obserwował?
Och… nie… nie…
Och,
gdyby domyślała się jak pożądam jej zimnego ciała, ostatniego
tchnienia, martwego wzroku… To ja, ja pragnąłem być tym, który odbierze jej
życie, tym, który pozwoli jej duszy ulecieć do niebios… Była szczęśliwa, wiedziałem to. Ona mnie kochała.
Kucnąłem przy niej. Zasługiwała na to, żebym odwzajemnił jej uczucie. Zasłużyła na chwilę
przyjemności przed rozłąką na lata. Zacząłem od czoła, złożyłem tam trzy
delikatnie pocałunki. Sunąłem ścieżką, którą wyznaczyły sobie moje wargi trochę
pod skroń, gdzie właśnie wysychały słone, perłowe krople. Scałowałem ich
resztę. Nawet nie wiem dlaczego ominąłem jej mały nosek i od razu przeszedłem
do malinowych ust. Przejechałem po nich kciukiem. Ich delikatność… Zakręciło mi
się w głowie, jak jakiejś pełnej cnót trzynastolatce. Brakowało mi tchu.
Wtapiałem się w jej rozkoszne usta z delikatnością i żarliwością… A wtedy wydawało mi się, że usłyszałem jej protest.
Oderwałem się od niej – patrzyła na mnie przerażona. Ależ byłem głupi! Przecież
ona chce mojej uciechy. Przeistoczyłem swoją różdżkę w sztylet i rozciąłem jej
dolną wargę. Z rany powoli wyciekała szkarłatna, ciecz. Zacząłem ponownie
pieścić jej usta, ale tym razem było to jeszcze bardziej uczuciowe. Smak słodkiej krwi uderzał mi do głowy
jak pierwsze
wypite wino. Teraz łączył nas, już na zawsze, ten krwawy pocałunek, był
przypieczętowaniem…
– To już twój czas, kochanie… – wyszeptałem jej wprost do
ucha.
Wstałem
i jeszcze raz spojrzałem w jej oczy… Nie będzie bolało… albo… Dość
przedłużania!
– Avada Kedavra!
Mój
śmiech, szaleńczy śmiech, rozlał się na całą uliczkę. Teraz będziemy szczęśliwi
oboje. Ona będzie, właściwie już jest, martwa i szczęśliwa, a ja będę zabijał i
uszczęśliwiał. Śmiech… Jestem jak Danse Macabre, morderczy taniec, całuję
czule, a gdy przyjdzie odpowiedni moment… Przy blasku księżyca i mruganiu
gwiazd… Śmiech… Krew, morze krwi… Ich błyszczące oczka i namiętne usta… Śmiech…
Do
zobaczenia, słodka Agnes Smith…
Clarissa
Dobra. Ten koleś jest nienormalny. Kompletnie nie pasuje do Draco, a tym bardziej Neville'a. Ich dwóch odsuwam na bok.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to jakiś Śmierciożerca. Tylko który?
Treść, fabuła i wszystko jest cudowne. Nie ma się do czego przyczepić.
Czekam na kolejny rozdział!
Ps. Mam nadzieję, że to nie będzie Draco. Jeśli jednak on zabił, to co ja biedna zrobię ze swoją kruchą i wrażliwą psychiką? Chyba się rozpłaczę.
No nic, czekam na kolejny rozdział.
Jest, jest, to psychopata! :D
UsuńHm, hm, zobaczymy w kolejnych rozdziałach. :)
Pozdrawiam gorąco!
OMG... Jeszcze czuję ciarki na plecach.
OdpowiedzUsuńNie wiem co myśleć mam mętlik w głowie, powiedziałam sobie, że napiszę Ci długi komentarz a tu co, blokada,, to wszystko przez te emocje.
Rozdział krótki to fakt ale myślę, że dobrze że jest taki, gdyby był on choć o połowę dłuższy to mam wrażenie, że zepsół by tą tajemniczą aurę, którą tu wytworzyłaś a ja i wydaje mi się, że każdy kto przeczyta ten rozdział to poczuje.
Kiedy czytałam tą notkę to z każdym kolejnym refleksyjnym? (nwm czy to była refleksja) słowem przekonywałam się jak ten człowiek, nie to potwór jest okrutny i bezwzględny, wydaje mi się, że jest chory psychicznie. Nagle mówi, że ona go kocha a on ją, a za chwilę mówi do niej dziwka.
Strasznie podobał mi się język tej notki. Opisana śmierć od strony mordercy (trudno byłoby od strony zabitego :P XD). Nie do końca rozumiem o co mu chodziło jak mówił, że będzie już szczęśliwa i że robi to dla nich, albo że tego chciała. Ale mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni. Teraz muszę rozgryść kto jest tym mrocznym potworem.
Oby nie Malfoy ale wszystko może się zdarzyć. Neville jakoś mi nie pasuje ale kto wie,, Ty wiesz i nie powiesz. :)
Morderca wspomniał, że razem wymyślili przepis znaczy ona wymyśliła a on zrobił (przynajmniej ja tak to zrozumiałam). Wiec to musi być ktoś z kimś pracowała. Hymm.
Już więcej nie przedłużam i nie zanudzam.
Dzięki za tak wspaniały rozdział, dotrzymanie terminu i odpowiadanie na komentarze. To do zobaczenia.
Życzę weny.
Ps. Przepraszam za błędy.
Pozdrowienia.
Dziękuję Ci za kolejny tak długi komentarz. :)
UsuńOdpowiedzi będą powoli pojawiać się, chociażby w pojedynczych zdaniach, które bohaterowie wypowiedzą mimochodem.
Z racji tego, że odpowiadam na telefonie nie mogę się rozpisać (padłofon).
Ale jeszcze raz dziękuję za Twoją opinię.
Pozdrawiam cieplutko! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, ten tekst mógłby być nawet miniaturką, niezwiązaną z żadną historią. Bardzo poetycko zapisałaś te przemyślenia mordercy, obsesję na punkcie niczego niepodejrzewającej dziewczyny... Zarówno estetyka, jak i tematyka tekstu bardzo skojarzyła mi się z "Sin City" - na tyle, że czytając ten rozdział, wszystko wyobrażałam sobie w charakterystycznej kolorystyce tego filmu.
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDzięki wielkie za opinię! :)
UsuńMoze jestem dziwna psychopatka, ale polubilam tego goscia xD. Podoba mi sie opis jego uczuc. Moze nie jest tak szczegolowy jakbym chciala, ale jest taki lekki i delikatny... Co ja pisze, to psychol!!! Mysle, ze moze byc to osoba, ktorej nikt nie podejrzewa. Np Neville... A co jezeli mu odbilo, zwariowal, ale dobrze sie ukrywa? Hehe. Przeciez on lubi zielarstwo, Agnes sie z nim kontaktowala, a eliksiry mogl podszkolic. Fajnie, ze kladziesz nacisk (poprzedni rozdzial) na to, ze ktos znal tresc ksiazki. Skreslam Ginny i Harry'ego to nie oni... A Draco... NIENIENIE tylko nie on. Moj typ to Neville Wariat xD.
OdpowiedzUsuńBede sledzic i sprawdzac czy trafilam....
No cóż nadal nad sobą pracuję i wiem, że opisy mogłyby być lepsze. :) Nie mogę zdradzić kto to, ale przyznam ciekawy typ, trzymam kciuki. :D
UsuńZapraszam :)
On jest chory :o
OdpowiedzUsuńDziwne że z taką łatwością wcieliłaś się w postać mordercy, coś musi być na rzeczy. Przyznaj się, ilu już zamordowałaś? :D
Ogólnie nie mam jeszcze swojego typu mordercy, potrzebuję więcej informacji na które czekam z niecierpliwością. Mam tylko nadzieję że to nie Malfoy. Masz wspaniały styl pisania. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Pozdrawiam :)
Hah, uwierz mi Sophie realnie nikogo, myślami tysiące. :D
UsuńDziękuję Ci bardzo za opinię!
Pozdrawiam! :))
No jestem wreszcie. Mam jakiegoś pecha, co chcę tu wrócić, to albo leje i net odetną, albo idzie burza xD Jak mnie to irytuje... Najpierw co zauważyłam; "Dołączę do Ciebie obiecuję" ciebie powinno być z małej litery, bo on do niej mówi, nie pisze list ;) dalej masz powtórzenie, co prawda nie w tym samym zdaniu, ale za blisko: "delikatnie pocałunki. Przeszedłem ścieżką pocałunków " proponuję Przeszedłem ścieżką, którą znaczyły me wargi/usta; "To już Twój czas" to samo co wcześniej, twój z małej litery. No dobra, uwielbiam tego gościa :D typowy psychopatyczny mózg. Idealnie dopracowany, fascynująco przerażający. Ta część wyklucza wszystkie kobiety, no chyba, że któraś ma np.schizofrenię i myśli o sobie w rodzaju męskim ;) Pożądał jej, więc o ile Hank nie jest jej ojczymem, a zabójca nie jest bardziej pokręcony niż "normalnie", to jednak zwalniam ojca Agnes z podejrzeń. Czyli kto? Pasowałby mi Ron, chyba przez te wszystkie przeczytane ff,, ale to byłoby za proste. No i te jego "mógłby się założyć, że to on zabił" w pierwszej części, mi nie pasuje. Harry i Draco, zbyt niemożliwe. Neville ma alibi. Więc któryś z doradców, ale coś mi mówi, że mimo wszystko maczała w tym palce Ginny. No nic, idę czytać dalej :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie z powodu burz mam okropne opóźnienia z komentarzami na blogach, lub odpowiadaniem na te u mnie. Właśnie dziś nadszedł dzień nadrabiania zaległości. Wielka litera w przypadku Tobie/Ciebie/Ci itd. będzie przewijała się jeszcze przez kilka rozdziałów. Szczerze, nie wiedziałam, że to aż tak duży błąd, dopóki ktoś mnie nie uświadomił :). W nowszych rozdziałach ten błąd już nie istnieje. Staram się nie robić powtórzeń, ten rozdział pisałam jeszcze z wyprzedzeniem i nie wiem sama, dlaczego tego jakoś nie zamieniłam. :D
UsuńMorderca... Tu jeszcze trochę się poplącze. Ktoś zostanie wyłożony, jak na tacy, inni będą oczyszczani z zarzutów. Myślę, że finał zaskoczy. :)
Ooo, jak zaskoczy, to już nie wiem. Mnie to chyba tylko Harry by zaskoczył, bo on w mojej głowie, tak "z urzędu" jest dobry :D Najbardziej oczywisty wydaje się oczywiście Blaise, ale jakoś w to nie wierzę :P super historia, trzyma w napięciu ;)
UsuńPowiem, że szykuję wieeelką zmyłkę, poplątanie emocji i takie tam. :P Cieszę się, że udało mi się stworzyć taki klimat. :>
UsuńOgólnie lecę dalej...... Nwm kto to może być (ale zaraz się dowiem XD)... W pierwszym momencie do głowy przyszło że to Harry... NIE PYTAJCIE CZEMU... Bo sama nie wiem... Dobra lecę czytać dalej
OdpowiedzUsuńTo było niesamowite, naprawdę! Uwielbiam czytać o mordercach i o ich przemyśleniach. Zawsze mnie fascynowały i chyba nigdy nie przestaną.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, nie mam pomysłu, kto mógłby zabić naszą Agnes. Kompletnie nic nie przychodzi mi do głowy, bo nie zauważyłam żadnych wskazówek, świadczących o winie jednego ze znanych mi bohaterów. To może być każdy. :| Nie wykluczam ani jednego, nawet Rona! W końcu wszystko mogło się zdarzyć.
Kolejna sprawa, podejrzewam, że Smith wcale nie była taka święta. :D
Nieważne, zmykam czytać kolejny!