Witam wszystkich!
Muszę Was przeprosić za te okropne opóźnienia. Elektronika w moim domu po prostu szaleje. Albo nie ma internetu, albo komputer się psuje. Już zaczynam kolejny rozdział, tak na zapas.
Chciałam podziękować Patronusce, która poświęciła swój czas, aby wyłapać błędy w poprzednich rozdziałach. Zapraszam na jej bloga [KLIK]. Na pewno ucieszy się z komentarzy. :)
Dobra, kończymy powoli ogłoszenia parafialne. Dodam jeszcze tylko, że na wszelkie wyjaśnienia naszego, kochanego mordercy musimy poczekać do następnego rozdziału. Mam już wszystko zaplanowane, ale będę milczeć, mam nadzieję, że dotrwacie do nexta.
Miłego! :)
Who
killed Agnes Smith?
Część trzecia;
rozdział drugi,
DRACO: GDZIE JESTEM?
Zegar
wskazywał godzinę piętnastą. Kobieta z nieobecnym wyrazem twarzy siedziała przy
biurku i obracała między palcami pióro. Odkąd zakończyło się przesłuchanie
Malfoya, Hermiona miała specyficzny humor. Z jednej strony cieszyła się, że
Draco jest niewinny. Nie mogła wyobrazić sobie wersji, w której okazuje się, że
to właśnie on jest sprawcą wszystkich krwawych zdarzeń, związanych ze sprawą. Z
drugiej zaś, bała się kolejnych kroków prawdziwego mordercy. On jest gdzieś
blisko, wszyscy niemalże czują jego zimny oddech na karku. Zręcznie manipuluje
śledztwem, jakby zawsze był kilka metrów przed nimi.
Niedługo powinna skończyć pracę, jednak, jak
ustalili po ostatnim wydarzeniu, od dziś będzie wracała do domu z Ronem. On
jako Auror, czasami musi pracować dłużej, niż reszta. Na przykład dziś, pół
godziny temu, brygada uderzeniowa na czele z Harrym wyruszyła na jakąś misję. Musiało
to być coś naprawdę delikatnego, wymagającego dyskrecji, ponieważ opuścili
ministerstwo w najwyższej tajemnicy. Hermiona
zazwyczaj i tak wychodziła z pracy, dopiero gdy stos papierów, lub morze
dowodów i poszlak, zostały uporządkowane, opisane, podpisane i czekały gotowe
do złożenia w archiwum. Dziś zapowiadała się bardzo długa noc. Miała
przeczucie, że jej mąż szybko nie wróci, a ona sama miała przed sobą opis
przesłuchania autorstwa Harry’ego. Musiał mieć jej podpis, aby przekazać
sprawozdanie do Rady Wizengamotu. Tego wymagały przepisy dotyczące śledztw, w których
użyto Veritaserum. Oczywiście Hermiona, nie byłaby sobą, gdyby nie
przeczytała protokołu od deski do deski. W momencie, w którym miała zabrać się za
wertowanie dokumentu, usłyszała pukanie do drzwi. Nie spodziewała się
żadnej wizyty, ale szybko krzyknęła:
–
Proszę!
Do
środka wszedł Tom White, jeden z
bliskich współpracowników Hermiony. Miał zmieszany wyraz twarzy, tak jakby nie
wiedział, jak ma przekazać, to co miał na myśli.
–
Odnaleziono pannę Lovegood – wydukał po chwili. – Nie jest dobrze.
Hermiona
wytrzeszczyła oczy. To z tego powodu grupa Aurorów wyruszyła na misję, dostali
cynk. Hermiona upuściła sprawozdanie Harry’ego, który z delikatnym plaskiem opadł na
biurko. Utkwiła wzrok w różach, które dostała od Rona, stojących na jej biurku.
–
Żyje? – zapytała, nie mając pojęcia, jak drżący i cichy był jej ton głosu.
Tom
zamknął za sobą drzwi i usiadł na krześle po drugiej stronie biurka Hermiony.
Westchnął i zaczął:
–
Cóż… Panna Lovegood jest nieprzytomna. Z wiadomości, które miałem ci przekazać,
wiem jedynie tyle, że jest… w ciężkim stanie. Gdy się obudzi, oczywiście,
jeżeli w ogóle się obudzi, na pewno tortury dadzą o sobie znać. – Zamilkł. Gdy
jego oczy spotkały się ze wzrokiem pani Weasley, uśmiechnął się pocieszająco.
– Magomedycy będą robić wszystko, co w ich mocy. Będzie dobrze.
Hermiona
myślała teraz tylko o Rolfie. Nawet nie chciała wyobrażać sobie, co czuje
mężczyzna. Był niesamowicie zrozpaczony, gdy porwano jego narzeczoną . A teraz? Żyje, to
najważniejsze, ale nadal nikt nie może być pewien, czy kiedykolwiek jeszcze
usłyszy jej śmiech.
–
Jej narzeczony… Czy on już wie?
–
Nie, jeszcze nie. Nasza Jean i pan Potter jadą go powiadomić.
Kilka
godzin później, Hermiona czekała, aż Ron wyjdzie z szatni. Jedyną osobą, o
której tak naprawdę, teraz myślała, była Luna. Weasley nie zdążył jeszcze o
niczym jej opowiedzieć. Jean Tuplink, po spotkaniu z Rolfem, wróciła prosto do
domu. Hermiona nie wiedziała o sprawie zbyt wiele. Czy panna Lovegood podzieli
los Emily? Oby nie, nie można było tak rokować. Z resztą, zaraz miała
porozmawiać z Ronem, więc wszystkiego się dowie.
Początkowo
nie odzywali się do siebie. Szli pod rękę w milczeniu. Hermiona cieszyła się
jego obecnością. Czuła się najbezpieczniej na świecie. Ron miał smutny wyraz
twarzy. Kobieta miała wrażenie, że widok wpółżywej przyjaciółki, poruszył
sercem Weasleya. Jednak on nigdy by się do tego nie przyznał. Po pierwsze – nie
chciał jej martwić. Po drugie… Starał się być najodważniejszym i najbardziej
inteligentnym Aurorem. Już teraz dorównywał Harry’emu, a nawet czasem
przewyższał go umiejętnościami. Hermiona miała ochotę skarcić się, za swoje
głupie podejrzenia dotyczące zdrady. On po prostu kochał swoją pracę. Była jego
pasją. Ron Weasley, wybitny Auror, to nie ta sama osoba, która pracowała w
sklepie swojego brata. Gdy Hermiona zaczęła się z nim spotykać, był niemalże
tak samo przygaszony i smutny, jak ona. Tyle, że z powodu pracy. Nie mógł się
tam spełniać, pozyskać chociaż kilku gram uwielbienia ludu. Widziała, jak bardzo był szczęśliwy, gdy do
ich domu zaczęły przylatywać sowy z liścikami, zawierającymi podziękowania za
pomoc. Ron był świetnym, inteligentnym i kochającym człowiekiem. Nigdy by jej
nie zdradził.
Hermiona
nie zauważyła nawet, że jej mąż wpatruje się w nią. Gdy spojrzała w jego
stronę, uraczył ją pocałunkiem i oplótł ramieniem. Wyglądali, jak para szalenie
zakochanych nastolatków. Dopiero po chwili mężczyzna spoważniał,
jakby było mu wstyd.
–
Przepraszam za te wyrzuty dotyczące Malfoya. Wiem, że wasz związek to
przeszłość, ale nie chcę, żebyś miała styczność z tą gnidą. Nie chcę cię
stracić.
Kobieta
wiedziała, że jej mąż potrafi przyznać się do błędu i teraz to udowodnił po raz
kolejny. Przepraszał ją za zajście, które miało miejsce przed jej wypadkiem, odkąd przyjechał do Munga. Wcześniej jednak nie przyznał, że nie chce jej
stracić. To wywołało u Hermiony obrzydliwe poczucie winy. Ma kochającego męża,
a myśli o Draco. Teraz, to ona chciała przeprosić jego. Nie miała
odwagi. Nie zniosłaby samotności, a bała się, że Ron ją zostawi. Teraz całe
Ministerstwo Magii szalało. Malfoy został oczyszczony z zarzutów. Ani na Zabiniego, ani na Notta, nie było dowodów. Każdy bał się o siebie i swoje
rodziny. Córki. Żony. Danse Macabre zapraszał do tańca, kogo tylko chciał.
Podkładał nogę rywalom. Zgrabnie poruszał się po parkiecie. Był, jak cień, lub
zjawa, jedynie jego czyny były namacalne i widoczne.
–
Rozumiem cię, Ron – odparła. – Ja również nie chcę cię stracić. Bardzo cię
kocham.
Mężczyzna
uśmiechnął się, jego twarz stała się trochę bardziej pogodna. Przytulił ją
nieco mocniej. Po chwili Hermiona zapytała:
–
Co z Luną? Tylko proszę cię, powiedz mi
prawdę.
–
Najważniejsze, że żyje, ale nie możemy się oszukiwać. Nie jest za dobrze –
powiedział i znacznie posmutniał. – Na pewno była wielokrotnie torturowana
Cruciatusem. Ma na ciele płytkie cięcia, jakby ten psychol miał dziwny
pociąg do krwi. – Zamilkł na chwilę. Hermiona była pewna, że Ron w pewnym
sensie obwinia się za porwanie Luny. – Najgorsze jest to, że jeżeli się obudzi
na pewno pozostaną skutki tortur.
Po
dłuższej chwili milczenia, Ron zapytał nieobecnym, zamyślonym tonem:
–
Wiesz co? Zastanawiam się nad czymś. Czy Malfoy mówił coś o domku w lesie?
Hermiona
zmarszczyła brwi i pokręciła przecząco głową. Podczas przesłuchania nie było
mowy o żadnym miejscu nie znajdującym się w Londynie. Weasley musiał naprawdę
głęboko w sercu trzymać swoje szkolne niesnaski z Malfoyem. W sumie nigdy się
nie lubili, a po tym, jak Ron myślał, że to Draco zaatakował Hermionę, jeszcze
bardziej go znienawidził.
–
Bo to Harry powiedział nam gdzie jest Luna, zaraz po przesłuchaniu Malfoya –
powiedział niepewnie. – Myślałem, że to ta fretka poinformowała go o tym,
jednak teraz wszystko wydaje się mi dziwne.
–
Harry powiedział, kto był jego informatorem? – zapytała błyskawicznie,
bagatelizując swoje myśli.
Istniały
tylko dwie opcje. Albo Potter maczał palce w porwaniu Luny, co było niemożliwe,
albo winna jest osoba, która dała mu cynk. Może to tylko kolejny świadek, ale
warto byłoby go przesłuchać.
–
Zbywał mnie, gdy pytałem o informatora. Myślisz, że mógł się w coś wplątać?
Ostatnio rzadko jest na akcjach, często gdzieś znika. – Ron zatrzymał się,
stanął przed Hermioną i zapytał, oczekując szczerej odpowiedzi: – Myślisz, że powinienem kogoś o tym
powiadomić? To mój przyjaciel…
–
Nie! Przestań, prędzej spodziewałabym się samego Voldemorta, niż Harry’ego. –
Hermiona złapała męża za rękę i poszli dalej. – Pewnie spędza więcej czasu w
domu, Ginny spodziewa się dziecka.
–
To dopiero drugi, trzeci miesiąc… – odparł zamyślony.
Postanowiła
nie kontynuować tematu. Ron zapewne pomyślał o tym samym. Czy Harry byłby na
tyle nieodpowiedzialny, aby ukrywać świadka, albo co gorsza – przestępcę?
Hermiona
nie mogła zasnąć. W ostatnim czasie nie było to żadną nowością. Od jakiegoś
miesiąca, albo męczyły ją koszmary, albo nie mogła zmrużyć oka. Wyślizgnęła się
z objęć męża i podniosła się do pozycji siedzącej. Patrzyła na śpiącego Rona.
Był spokojny, miał dobrotliwy wyraz twarzy. Kobieta uśmiechnęła się sama do
siebie. Pomyślała, że jest szczęściarą. Miała kochającego, rodzinnego męża,
dobrą pracę i wspaniałych przyjaciół. Wszystko byłoby sielanką, gdyby nie
sprawa Agnes Smith.
Okryła
się bordowym szlafrokiem i zeszła na dół. Najpierw rozejrzała się po salonie i
korytarzu. Na parterze przejścia między pomieszczeniami stanowiły, szerokie przejścia bez drzwi zwieńczone
łukiem. Hermiona przypomniała sobie, jak czytając książkę, zobaczyła w drzwiach
blond włosy Draco. To wywołało falę innych wspomnień. Najjaśniejszym z nich,
był pocałunek w parku. Dla niej ten obraz był, jak dowód tęsknoty za
przeszłością. Obawiała się tego. W tej chwili brzydziła się samą sobą. Ron. To
on był mężczyzną jej życia, miłością na zawsze. Draco stchórzył, odszedł.
Przeszła
do kuchni. Usiadła przy stole, zajmując miejsce najbliżej niewielkiego okna.
Przypomniała sobie jedną z zaledwie kilku kłótni ze swoim małżonkiem. Bardzo
żałowała, że już wtedy nie uświadomiła sobie, jak nie ważny jest awans, w
porównaniu do rodziny. Teraz od środka paliło ją przekonanie, że jest za późno.
Sama nie wiedziała dlaczego. Może, przez to, że morderca jest coraz bliżej i
jest dużo bardziej śmiały, niż na początku.
Pukanie
w szybę wyrwało Hermionę z przemyśleń, naprawdę przestraszyło. Za oknem mała
sówka uporczywie manifestowała swoją obecność. Zdziwiła się wiadomością o tak
późnej porze. Wpuściła zwierzątko do środka, jednak odleciało szybko, gdy tylko
kobieta zdjęła przywiązany do jego nóżki list.
„Hermiono! Widziałem ten pierścień poza Hogwartem
i znam osobę, która może wiedzieć do kogo teraz należy. Bądź jutro o siedemnastej, pod Galeonem. Najlepiej
powiedz komuś o naszym spotkaniu, ale przyjdź sama.
D.Malfoy”
Hermiona
podczas śniadania nawet nie wspomniała o nocnym liście Draco. Nie wiedziała,
czy powinna powiedzieć o tym akurat Ronowi. W sumie jej mąż jest dyskretnym,
silnym i mądrym człowiekiem, czyli wręcz powinna akurat jego o wszystkim
poinformować. Z drugiej strony nienawidzi Malfoya, bardzo ją kocha i boi się o
nią. Mógłby za nią iść, a wydawało jej się, że Draco nie każe jej być samej bez
powodu. Skoro Veritaserum potwierdziło, że Malfoy jest czysty, nie musi się go
obawiać. Idąc tą drogą dalej, jeżeli jest niewinny to dlaczego każe kogoś
poinformować o ich spotkaniu? Kim jest człowiek, który wie coś więcej o
pierścieniu? Jak bardzo jest niebezpieczny? Czy istnieje możliwość, że ta osoba
jest mordercą?
Godzina
siedemnasta zbliżała się wielkimi krokami. Hermiona zasypana stertą raportów i aktami innych małych śledztw jej współpracowników, zupełnie straciła
poczucie czasu. Zostało jej zaledwie dwadzieścia minut. Sama droga nie
stanowiła problemu. Kafejka „Galeon” znajdowała się niemalże naprzeciwko
Ministerstwa Magii. Hermiona nadal nie powiedziała nikomu o swoich planach na
popołudnie, a wiedziała, że musi kogoś powiadomić. W grę najprawdopodobniej
wchodziło jej bezpieczeństwo. Nie zapominając, oczywiście, o Malfoyu, który
najpewniej też obawia się danej wizyty. W Ministerstwie były tylko dwie osoby,
którym ufała bezgranicznie – Harry i Ron. Martwiły ją nieścisłości związane z odnalezieniem
Luny. Czy Potter ukrywa sprawcę, albo świadka?
Jean
poinformowała Hermionę, że jej mąż niedawno wrócił z jakiejś akcji. Był w swoim
gabinecie. Pani Weasley okropnie się śpieszyła, do spotkania zostało jej
piętnaście minut, a chciała dokładnie wszystko wytłumaczyć Ronowi. Zapukała do
drzwi i po usłyszeniu formalnego „Proszę”, weszła do środka. Weasley rozmawiał
z kimś przez telefon. Przyłożył sobie palec do ust, dając Hermionie znak, aby
chwilę zaczekała. To musiała być ważna rozmowa. Kobieta podeszła do biurka i
usiadła naprzeciwko męża.
–
Jakim cudem od rana go nie widziałeś, stary? – zapytał lekko zdenerwowany. –
Przecież Ginny mówiła, że wyszedł do pracy, godzinę przed tym, jak po niego
przyszedłem.
Po
drugiej stronie słuchawki dało się usłyszeć męski głos. Monolog, będący odpowiedzią
na słowa Rona, nie był długi.
–
Dobrze, ale dziś powinien mieć patrol z tobą, prawda? – Mężczyzna potwierdził
informację, padło kilka dodatkowych słów, wypowiedzianych tak szybko, że
siedząca naprzeciwko męża Hermiona nic nie zrozumiała. – Jak się zjawi powiedz
mu po prostu, żeby się ze mną skontaktował, to ważne.
Ron
odłożył słuchawkę i westchnął głośno. Kobieta domyśliła się już o co, a raczej
o kogo, chodzi. Wczoraj, przy późnej kolacji, Weasley zapowiedział, że
porozmawia z Harrym podczas drogi do Ministerstwa. Specjalnie chciał wyjść
trochę wcześniej, aby zdążyć jeszcze pójść po przyjaciela. Martwił się o niego.
Teraz, również Hermiona zaczynała się zastanawiać co się dzieje z Potterem.
Harry nigdy nie chciał narażać przyjaciół, a teraz może poznał tożsamość
mordercy i chce go złapać sam. Ale czy on nie jest świadomy tego, jak bardzo
ten człowiek jest niebezpieczny? Oczywiście, nie można porównywać go z
Voldemortem. Są to dwie różne sprawy, bitwy. Tom Riddle był inteligentny, ale
zaślepiony. Wszelkie jego cele uświęcały środki i nic innego, niż jego własna
nieśmiertelność, nie miało znaczenia. Danse Macabre działa w skupieniu, bez
większego celu, który mógłby odebrać mu umiejętność chłodnej ocen
rzeczywistości tak, jak to się stało w przypadku Voldemorta. Ten człowiek zabija dla przyjemności, jest
bliżej, niż ktokolwiek mógłby pomyśleć, bawi się sytuacją. Nie chce chwały,
wiecznego życia, czy uwielbienia. Bynajmniej tak wszyscy myśleli, bo nikt tak
naprawdę nie wie co warunkuje działania mordercy.
–
Myślisz, że Harry zna tożsamość tego
psychopaty? Powinniśmy mu pomóc, on nie może porywać się na to sam.
–
Na pewno nie ryzykowałby tak. Przecież Ginny jest w ciąży – odpowiedziała
natychmiastowo. – Co więcej, nie możemy go osądzać, dopóki z nim nie
porozmawiamy. – Zamilkła na chwilę. Nadal obawiała się powiedzieć swojemu
mężowi o spotkaniu z Draco, ale nie miała innego wyjścia. – Ron, muszę ci o
czymś powiedzieć. Malfoy zna osobę, która wie coś o pierścieniu, muszę ją
przesłuchać, dlatego…
–
Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć, bez obaw – ujął spokojnie, wpadając jej w
słowo. – Informujesz mnie dla bezpieczeństwa i cieszę się, że mi ufasz, co do
Malfoya. Po moim ostatnim wybryku, bałem się, że zataisz przede mną jakiekolwiek
spotkanie z nim. A ja zdaję sobie sprawę, że ten człowiek maczał swoje arystokratyczne
rączki w tej sprawie i musisz się z nim widywać.
Jego
ton głosu był pewny i szczery, co sprawiło, że Hermiona poczuła się lepiej.
–
Nie wiem ile będzie to trwało. Umówmy się, że jeżeli do dwudziestej nie zjawię
się w domu, zacznij mnie szukać.
–
Zbiorę Aurorów od zaraz. Będziemy gotowi.
Kobieta
uśmiechnęła się do męża. Wstała i zanim wyszła, podeszła do niego. Złożyła na
jego ustach czuły pocałunek. Chwilę przed tym, jak znalazła się za drzwiami
usłyszała:
–
Nie ufam mu, dlatego proszę cię, obiecaj, że będziesz miała oczy szeroko
otwarte.
Hermiona
odwróciła się w stronę męża.
–
Obiecuję.
Zauważyła
go, zanim jeszcze przeszła przez drogę. Miał na sobie dobrze
skrojony garnitur, który leżał idealnie. Jego platynowe włosy można było dostrzec z daleka.
Blada cera, usta, szare oczy, cała twarz wydawała się zlewać, tworząc jedną
jasną plamę poruszającą się w tę i z powrotem. Spacerował nerwowo od początku
budynku, w którym znajdowała się kafejka, aż do jego końca. Zdradziło go
poprawianie krawatu, w dużej częstotliwości. Był niepewny sytuacji. Sama
Hermiona zaczęła się obawiać wizyty, którą mieli komuś złożyć. I właśnie wtedy
domyśliła się, gdzie chce ją zabrać. Malfoy Manor i przeklęty Lucjusz Malfoy.
Przypomniało jej się przesłuchanie Blaise i list Draco. Ten pierwszy
podejrzewał mężczyznę o otrucie Astorii, a ten drugi, twierdził, że przed jego
ojcem nie ma ucieczki. Wnioski nasuwały się same. Lucjusz wydawał się być
skostniałym, konsekwentnym draniem, dla którego liczyła się jedynie jakaś wyimaginowana
godność i siła, za to pojęcie człowieczeństwa nie istniało w ogóle.
Draco
zauważył ją dopiero gdy była tuż przy drzwiach kafejki „Galeon”.
–
Może nie spóźniłaś się dużo, ale to i tak nie w twoim stylu, Granger. Już
myślałem, że nie przyjdziesz.
–
Pomijając to, że chociażby dla czystej formalności powinniśmy się przywitać,
jak cywilizowani ludzie, to od kiedy ty
jesteś taki punktualny?
–
Szczerze mówiąc, to od czasu, w którym uświadomiłem sobie, że punktualność w
biznesie jest bardzo cenna – powiedział kierując się przed siebie.
–
Czekaj! – krzyknęła za nim. – Gdzie ty chcesz iść?
Draco
przewrócił oczami, jakby Hermiona zapytała o coś naprawdę głupiego i bardzo
oczywistego.
–
Do jakiegoś miejsca, gdzie będziemy mogli się deportować – powiedział, jakby od niechcenia. – Chyba nie
oczekiwałaś, że wybierzemy się do Malfoy Manor pieszo? Myślę, że trochę by to
zajęło – dokończył z politowaniem.
Hermiona
uśmiechnęła się sztucznie i zaczęła iść przed siebie. Przechodząc obok warknęła
uszczypliwie:
–
Doprawdy, jesteś szalenie zabawny, o królu ironii i sarkazmu.
Gdy
minęła go usłyszała za sobą tylko śmiech. Draco szedł o krok za nią. Od
początku musiał mieć pewność, że kobieta domyśli się, gdzie chce ją zabrać.
–
Brakowało mi tego – powiedział, gdy był tuż obok niej.
Chyba
wiedziała, o czym mówi. Tęsknił za ich oschłymi rozmowami, rodem z czasów
ostatniego roku w Hogwarcie. Nie chciała o tym słyszeć. Czuła się już
wystarczająco winna w ostatnim czasie. Pocałunek z Draco, porwanie Luny.
Krzywdzenie tak wspaniałego męża, jakim był Ron. Zauważyła jakiś zaułek, o
którym chyba już żaden człowiek nie pamiętał. Zapach zdecydowanie nie zachęcał
do skręcenia, a koniec uliczki zatapiał się w mroku.
–
Tu będzie dobrze.
Hermiona
pewnie udała się w czeluście zaułka, Draco znowu szedł o krok za nią.
–
Naprawdę, Granger, myślałem, że masz lepszy gust – rzekł chłodno. – Chociaż…
Patrząc na twojego męża…
–
Zamilcz – powiedziała tak groźnie i wrednie, że czuła się przez chwilę, jakby
ktoś przemawiał zamiast niej.
Draco
zamiast przywdziać grobową minę, jedynie zaśmiał się. Zdenerwowana musiała po
prostu go bawić, więc Hermiona postanowiła zachować spokój i opanowanie.
–
Umiesz deportować się sam, czy mam ci pomóc? – zapytała zawadiacko.
Utrzymanie
spotkania w dobrym tonie, działało na jej korzyść. Nie chciała cały czas
droczyć się z nim, ponieważ doskonale wiedziała jakie to wzbudza wspomnienia.
Ale czy ona umie rozmawiać z Draco inaczej? Albo tak, albo śmiertelnie
poważnie. Czuła, że na tą drugą opcję przyjdzie jeszcze czas.
–
Opanowałem to doskonale. – Zdążył szepnąć i już sekundę później go nie
było.
Z
lekką obawą Hermiona deportowała się zaraz po nim.
Obydwoje
znaleźli się przed dość pokaźnymi drzwiami. Hermiona nie miała z tym miejscem
dobrych wspomnień. Nie zważając na Draco, zaczęła śledzić wzrokiem posiadłość.
Bramę wejściową, drogę do rezydencji. Stojąc tyłem do Malfoya, przymknęła oczy.
Niemalże znowu poczuła ten ból. Przełknęła z trudem ślinę. Wszystko wydawało
się dziać, tak niedawno. Wzięła głęboki wdech. Odwróciła się w stronę Draco.
Jego spojrzenie było takie zwyczajne, jakby bez emocji, chociaż dałaby sobie
rękę uciąć, że po jego tęczówkach błądzi jakieś dziwne poczucie winy.
–
Gotowa? – zapytał odwracając wzrok.
Kiwnęła
twierdząco głową. Draco ujął kołatkę w dłoń i zapukał dwa razy. Chwilę później
drzwi otworzył stary skrzat z wyłupiastymi oczami i ogromnym, garbatym nosem.
–
Panicz Malfoy! – zachrypiał i automatycznie ukłonił się tak nisko, że jego
twarz niemalże dotykała ziemi.
–
Ojciec jest w domu, Grotku? – zapytał Draco.
Zanim
skrzat odpowiedział, minęli go w drzwiach. Dopiero wtedy odważył się
wyprostować. Jego wzrok zatrzymał się na Hermionie. Kobieta nadal walczyła o emancypację
skrzatów domowych i, jak to kiedyś ujął Ron, hodowała tę WESZ. To dzięki niej
wprowadzono kilka przepisów, umilających życie tym stworzeniom. Dlatego bardzo
zabolał ją wzrok Grotka. Emanował odrazą i niechęcią. Od razu wtedy wiedziała, że
jest taką drugą wersją Stworka i na potwierdzenie tej teorii nie musiała długo
czekać.
–
Ależ, czy panicz naprawdę chce – zaczął i znowu pochylił się tak, że mógł
wycierać nosem podłogę – stanąć przed obliczem swego czcigodnego ojca z tą
brudną szlamą u boku?
Hermiona
spodziewała się takiego przyjęcia, gdy zauważyła, że Draco chce kopnąć Grotka,
błyskawicznie złapała go za ramię i w porę syknęła:
–
Przestań, nawet się nie waż! Przyszliśmy tu w innym celu.
Malfoy
z niezadowoleniem zaczął kierować się w stronę schodów. Hermiona zaraz za nim.
Mężczyzna zatrzymał się na chwilę i spojrzał z niechęcią na skrzata.
–
Rusz się i zaprowadź nas do mojego ojca!
Grotek
w mgnieniu oka znalazł się o kilka kroków przed nimi. Co jakiś czas szeptał. „Brudna szlama
rozkazuje paniczowi, och, Grotek by ją ukarał…”, „To pogarda dla Grotka,
prowadzić tę niegodną mugolaczę do wielmożnego pana.”. Hermiona wiedziała, że
Draco jeszcze nie ukarał skrzata, bo jej by się to nie spodobało. Z resztą, nie
ważne dlaczego nie podniósł na niego ręki, ważne że po prostu tego nie zrobił. Weszli
schodami na górę. Korytarz prowadził w
prawą, bądź w lewą. Wybrali tę drugą opcję i już po chwili znaleźli się tuż
przed drzwiami jakiegoś pokoju.
–
Może Grotek wejdzie pierwszy, przygotuje pana na ten niesmaczny widok –
dokończył z wyraźną niechęcią.
Draco
westchnął zirytowany, posłał skrzatowi ostrzegawcze spojrzenie i zapukał do
drzwi. Chwilę później usłyszeli ciche „proszę”. Malfoy wszedł pierwszy.
Hermiona wzięła głęboki oddech i również przekroczyła próg.
Gabinet
pana domu był bardzo minimalistyczny, co kontrastowało z bogatym wystrojem
całej rezydencji. Brunatne ściany sprawiały, że wnętrze wydawało się bardzo
małe. Ogromne biurko stało naprzeciwko drzwi. Na jego powierzchni nie było ani
grama kurzu, papiery były poukładane idealnie. Zaraz za najpokaźniejszym
meblem było niewielkie okno. Po ich lewej stronie stała mała sofa i stolik do
kawy, a po prawej regał z książkami.
Lucjusz
Malfoy siedział za biurkiem i zawzięcie wypełniał jakieś papiery. Nie podniósł
na nich wzroku, jakby w ogóle nie był zainteresowany tą wizytą.
–
Co cię sprowadza w me skromne progi, Draco?
Młodszy
z mężczyzn machnął różdżką, a przed biurkiem pojawiły się dwa krzesła.
–
O ile dobrze pamiętam, ty już tu nie mieszkasz, mój synu i bądź łaskaw mieć to
na uwadze – wyszeptał Lucjusz, który nadal uważnie zajmował się swoimi
sprawami.
Draco
przewrócił oczami. Widać było, że jego stosunki z ojcem było o wiele gorsze,
niż w dzieciństwie.
–
Chcielibyśmy zadać ci kilka pytań – zaczął kierując się w stronę krzeseł. – To
bardzo ważna sprawa.
Hermiona
nie ruszyła się nawet o krok. Chwilę później Lucjusz zaszczycił ich
spojrzeniem. Nawet na chwilę nie skupił się na synu, który właśnie zajmował
miejsce. Patrzył na kobietę, jakby była duchem, zmorą, której miał już nigdy
nie zobaczyć. Nie udało mu się ukryć nienawiści w oczach. Zapytał cichym,
spokojnym głosem:
–
Nie spocznie pani?
Nie
odpowiedziała, skinęła tylko głową w geście fałszywego szacunku i ruszyła w
stronę mężczyzn. Zajęła miejsce obok Draco.
–
Nie mam zbyt wiele czasu, dlatego, jeżeli będzie pani tak uprzejma, nie
przedłużajmy.
Hermiona
była pod wrażeniem gry aktorskiej Lucjusza. Jego ton głosu nigdy nie zdradziłby
nienawiści, która emanowała od niego, odkąd tylko ją zobaczył. Nawet jego wyraz
twarzy był obojętny i bardzo, jeżeli można byłoby to tak nazwać, formalny.
Kobieta wyciągnęła dyktafon i włączyła go. Nie wiedziała zbytnio o co ma pytać.
W końcu Draco był przekonany, że Lucjusz coś wie o pierścieniu. Chwilę później
na biurku leżała owa biżuteria.
–
Co może mi pan powiedzieć o tym pierścieniu? – zapytała pewnie.
Pan
domu uważnie zbadał wzrokiem przedmiot, lecz nawet go nie dotknął. Później
spojrzał na Hermionę. Spojrzenie było na tyle przeszywające i nieprzyjemne, że
kobieta spuściła wzrok.
–
Mogę powiedzieć wiele, ale czy chcę? Myślę, że…
–
Że chcesz jak najszybciej zakończyć przesłuchanie, więc dlaczego owijasz
wszystko w bawełnę? – wtrącił się Draco. – Im szybciej zaczniemy, tym szybciej
skończymy, nieprawdaż, ojcze?
–
Pierwszy raz od kilku lat nie muszę poprawiać twoich pochopnych stwierdzeń i
wyborów, Draco. – Mężczyzna spojrzał wymownie na Hermionę. – Ten pierścień
został zrobiony bodajże dla naszego wspaniałego przodka Brutusa Malfoya. Miał
być przekazywany z ojca na syna, jednak w pewnym momencie odziedziczyła go
córka, tym samym zabierając pierścień do kolejnego rodu. Nie należy do nas od
kilku pokoleń, a szkoda. Podobno szlamy nie mogą go dotknąć.
Draco
skrzywił się lekko, gdy usłyszał niegrzeczne określenie mugolaków. Może
dlatego, że sam, już od dawna, go nie używał. Kiedyś wymawiał je z zadziwiającą
częstotliwością, a teraz… W pewnym sensie Hermiona była z siebie dumna.
–
A co z czarodziejami półkrwi? – zapytała.
Myślała
o Harrym. Było jej trochę wstyd, ponieważ nie powinna go podejrzewać. Przecież
na pewno powie kto go poinformował o domku w lesie. Martwiła się tylko o to,
aby Potter sam nie porwał się na mordercę. Nie mógł tak ryzykować. Ginny
spodziewała się dziecka, miał już dwóch synów. Taka samotna akcja byłaby aktem skrajnej nieodpowiedzialności.
–
Nie wiem. To sporna kwestia. Musieli mieć w rodzinie jakiegoś czarodzieja
czystej krwi, ale z drugiej strony, również szlamę, bądź mieszańca. – Zamilkł,
aby po chwili zapytać oschle: – Chcecie zobaczyć obraz z pierścieniem?
Hermiona
kiwnęła głową, schowała pierścień i dyktafon do torebki. Lucjusz wstał, zaraz
po nim zrobił to Draco. Chwilę później byli już na korytarzu. Poszli prosto,
mijając schody, doszli do zakrętu w lewo. Na końcowej ścianie wisiał portret.
Czarodziej miał dostojny wyraz twarzy, dość spory nos i pieprzyk nad górną
wargą. Krótkie kręcone blond włosy do połowy zakryte jakimś nakryciem głowy.
Zimne, jasnoniebieskie oczy spoczęły na Hermionie. Mężczyzna przeciągnął się
ospale i kierując słowa do swych potomków zapytał:
–
Co tu robi ta szlama? To doprawdy odrażające.
Lucjusz
uśmiechnął się krzywo i już chciał coś powiedzieć, jednak jego syn był szybszy:
–
Pokaż nam pierścień, Brutusie. To ważne…
–
To ważne dla naszego rodu, czy dla tej brudnej szlamy? – odparł nienawistnie
przodek Malfoyów.
Na
ile to było możliwe, na tyle wyciągnął lewą dłoń przed siebie. Na jego
serdecznym palcu połyskiwała dokładnie ta sama biżuteria, która aktualnie
należała do mordercy. Tak samo piękna i niezwykła, jak obecnie. Hermiona,
starając się omijać wzrok wyniosłego arystokraty, wyjęła pierścień z torebki.
Chciała dla pewności porównać je. Gdy tylko Brutus zauważył, że właśnie ona
trzyma go w rękach, wrzasnął:
–
Dlaczego ta plugawa szlama może dotknąć mojego skarbu?! Nie po to przekląłem
pierścień, aby teraz był w rękach takich ludzi, jak ona!
Draco
jedynie przewrócił oczami, jakby podobne sceny ze strony swego przodka, widział
już wiele razy.
–
Magia mugolskich wynalazków, Brutusie – szepnął, jakby kpiącym tonem najmłodszy
z obecnych Malfoyów. – Folia do pakowania dowodów.
Hermiona
uśmiechnęła się i spojrzała na Draco. Przypomniał trochę kogoś na wyjątkowo
nudnym spektaklu. Znużony, nieobecny wzrok, który nadal miał ten
charakterystyczny chłód, obserwował osobno każdego z obecnych. W oczach Brutusa
zagościła furia. Lucjusz odwrócił się i skierował do swojego gabinetu.
–
Myślę, ze nic więcej wam nie powie – ujął spokojnie.
Draco
i Hermiona wymienili spojrzenia. Kobieta schowała pierścień do torebki i obrała
taką samą drogę, jak wcześniej Lucjusz.
Trudno było nie słyszeć rozwścieczonych wrzasków. Godziły zarówno w panią
Weasley, jak i w młodszego Malfoya.
–
Draco, czy moglibyśmy porozmawiać? – zapytał pan domu. W odpowiedzi syn kiwnął
głową. – Na osobności. – syknął i otworzył drzwi znajdujące się naprzeciwko
schodów. Zwrócił się do Hermiony: – Tu jest jedna z bibliotek. Może pani w niej
poczekać. – ujął grzecznościowym tonem głosu.
Mężczyzna
ruszył w stronę gabinetu, zanim Draco poszedł za nim szepnął:
–
Zaraz wracam, jakby coś się działo po prostu krzycz.
Weasley
kiwnęła głową. Popatrzyła, jak blondyn znika, zaraz za swoim ojcem, w drzwiach
gabinetu pana domu. Mogła się domyślić czego będzie dotyczyć ich rozmowa. To
dokładnie taka sama wymiana zdań, którą ona odbyła z Ginny na początku
śledztwa. Tłumienie tego, co i tak już niemalże zgasło. Weszła do biblioteki.
Dookoła była otoczona książkami. Cudowny widok. Od dawna nie miała okazji, aby
zatopić się w kolejnych stronach, wierszach, słowach. Praca bardzo wiele jej
zabierała. Wbrew pozorom w czytelni Lucjusza nie było ciemno. Dość spore okno
dawało wystarczająco dużo światła, aby osoba siedząca w znajdującym się tam
fotelu, mogła spokojnie czytać. Podeszła do jednego z regałów. Może z
sentymentu, a może z czystej ciekawości wzięła do ręki książkę „Transmutacja
nieznana”. Obejrzała jej grubą,
ciemnoniebieską okładkę z każdej strony. Delikatnie otworzyła na wstępie. Nie
powinna. Przyszła tu w ramach pracy, a nie przyjemności. Chciała odłożyć ją na
półkę, lecz inne książki, przy pomocy efektu domina, zajęły jej miejsce.
Hermiona odgarnęła je w bok i właśnie wtedy zauważyła dzieło Agnes Smith.
Kryminał między księgami od transmutacji wyglądał bardzo podejrzanie. Wzięła
„Morderstwo niejedno ma imię.”, a poprzednią książkę odłożyła na miejsce.
Przekartkowała dzieło. W pewnym momencie coś rzuciło jej się w oczy. Dana
strona odróżniała się od innych kolorem. Powtórzyła czynność, tym razem
zatrzymując się na dziwnej kartce. Mogła ją spokojnie wyjąć. To był list,
zgięty na pół. Obejrzała się za siebie, drzwi nadal były lekko uchylone tak,
jak zostawiła je wchodząc. Postanowiła przeczytać wiadomość. Nigdzie nie było,
żadnej daty. Pierwsza jej część napisana była małymi, ale kształtnymi literami.
„ Proszę o odesłanie tego listu, wraz z
odpowiedzią. Najlepiej, proszę umieścić ją na tej samej kartce.
Rozumiem, że moja synowa nadal żyje, tylko i
wyłącznie dlatego, że Pan popełnił błąd. Do skorygowania, jak mniemam. Będę
usatysfakcjonowany, jeżeli zatuszuje Pan odpowiednio swoją wpadkę. Wszelkie
poprawki mieszczą się w cenie początkowej i nie dam ani galeona więcej za to,
że Pan nie umiał doprowadzić sprawy do końca.
Przesyłam panu eliksir. Jego działanie
powinno dopełnić dzieła. Proszę, o dopilnowanie, aby moja synowa go wypiła.
Obowiązuje Pana wszelka dyskrecja.
Czternastego października proszę nie
spuszczać jej z oka. Dzięki mojej małej interwencji, jej kochanek zabierze ją
do restauracji, której adres prześlę Panu wyznaczonego dnia.
Pragnę zapewnić, że kolejnego niepowodzenia,
na pewno nie puszczę płazem.”
Dalsza
część była dużo krótsza. Za to litery były dość spore i mocno przechylone w
prawo. Trudniej było to rozczytać.
„ Tym razem żadnej wpadki nie będzie. Ta
kobieta na pewno wypije Pański eliksir. Jestem tego pewien. Byłbym rad, gdyby
przestał Pan nasyłać na mnie ludzi, którzy dalece odbiegają od kanonu człowieka
kulturalnego. Pragnę przypomnieć, że martwy nie dokończę dzieła. Czekam na
dalsze instrukcje.”
Zabini
miał rację. To nie Agnes próbowała zabić Astorię, leczy Lucjusz. Oczywiście nie
brudził sobie tym rąk. Wynajął kogoś. Powinna zabrać ten list ze sobą, to
dowód. Podstawa, aby wreszcie ukarać tego człowieka, za jego grzechy. A
przynajmniej jeden.
–
Proszę odwrócić się w moją stronę i nie próbować żadnych sztuczek – usłyszała
zimny głos za sobą.
Na
chwilę zamarła. Powoli obróciła się. Lucjusz mierzył już w nią różdżką. Miał,
jakby zadowolony wyraz twarzy.
„Gdzie
jest Draco?” – pomyślała.
–
Odda mi pani ten list, a ja zapomnę, że grzebała pani w moich rzeczach –
zaczął spokojnie. – Droga, pani, Weasley – dokończył cedząc słowa.
Hermiona
nie chciała dać za wygraną. Jednak, jeżeli coś stało się Draco nie ma już tu
żadnego sprzymierzeńca. Gdy Lucjusz zaczął się do niej przysuwać, ona o taką
samą odległość oddalała się.
– Ten list to dowód i w imieniu Ministerstwa
Magii mam prawo go zatrzymać.
–
Lepiej niech pani odda tę nic nie wartą kartkę mugolskiego papieru i nikomu o
tym nie wspomina, albo coś może stać się pani drogiemu mężowi. Ostatnio często
się tu kręci. Chyba mnie podejrzewa, a ten list mógłby mnie pogrążyć. Swoją
drogą ten niewydarzony Weasley nie jest taki głupi, za jakiego go uważałem.
Kobieta
nadal miała nieugięty wyraz twarzy. Mężczyzna uśmiechnął się podstępnie.
–
Nie ma dowodów, nie ma winnych – szepnął. – Incendio! – warknął i wycelował
prosto w list.
Wiadomość
w dłoniach Hermiony zaczęła płonąć. Odruchowo wypuściła ją z rąk i patrzyła,
jak spadając na ziemię zostaje z niej zaledwie popiół. Miała dziwne przeczucie,
że to jeszcze nie koniec. Dobrze, że powiadomiła o wszystkim męża.
–
Co tu się dzieje? – warknął, stojący w drzwiach Draco.
Gdy
tylko Lucjusz usłyszał głos syna, błyskawicznie schował różdżkę.
Było kilka minut po osiemnastej, gdy
aportowali się w jakimś obskurnym zaułku. Ściemniało się. Niebo powoli ogarniała noc. Wyszli na sporą, ruchliwą ulicę prowadzącą do domu Hermiony. Kobieta
już chciała się pożegnać, gdy Draco zaproponował:
–
Może cię odprowadzę? Po tym, co stało się ostatnim razem mam wyrzuty sumienia.
–
Niepotrzebnie – odparła szybko. – Ale jeżeli masz chwilę, to nie mam nic
przeciwko.
Od
razu ruszyli w stronę domu państwa Weasley. Szli w milczeniu. Hermiona nie
miała siły do wymyślenia jakiegokolwiek tematu. Cały czas analizowała sprawę
Lucjusza. Czy jej wspomnienia nie mogą świadczyć o jego winie? Nie. Przecież
trzeba mieć rzetelny, niepodważalny dowód. Sprytni czarodzieje potrafią
spreparować swoje wspomnienia, dlatego na pewno nikt nie weźmie tego pod uwagę.
Malfoy spalił list, nie można było go oskarżyć bez podstaw.
–
O czym myślisz? – zapytał Draco.
W
pierwszej chwili nie zareagowała. Kilka sekund później uświadomiła sobie, że
musiał zauważyć jej zacięty, zamyślony
wyraz twarzy.
–
Nie ważne – odparła, delikatnie kręcąc głową.
Mężczyzna
chyba nie chciał dać za wygraną.
–
A może jednak uchylisz rąbka tajemnicy? Zapewniam, że jestem bardzo pomocnym
człowiekiem.
–
Oczywiście – przyznała z dozą sarkazmu w głosie.
Miała
dziwne przeczucie, że Draco doskonale wie o czym myślała. Zastanawiało ją tylko
jakim cudem. Przecież nie był świadkiem jej krótkiej wymiany zdań z Lucjuszem.
Może gdyby powiedziała mu, chociażby tylko ramowo, czego dowiedziała się
kilkanaście minut temu, wtedy on pomógłby jej zdobyć dowody. Tylko, czy będzie
chciał obciążyć własnego ojca? Nie miała lepszego pomysłu, więc postanowiła
zaryzykować.
–
Jestem niemalże pewna, – nadal miała wątpliwości, jednak postanowiła
kontynuować: – że to twój ojciec jest odpowiedzialny za otrucie Astorii –
dokończyła poważnym, grangerowskim tonem.
Zbliżali
się do domu państwa Weasley. Zatrzymali się przed kamienną ścieżką prowadzącą do drzwi.
Draco spojrzał jej prosto w oczy zwyczajnym, chłodnym wzrokiem.
–
Ja jestem tego w stu procentach pewien.
Hermiona
zmarszczyła brwi. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Draco wyjął ze swojej
kieszeni malutką książeczkę, która urosła w jego dłoniach do przeciętnych
rozmiarów.
–
Tu znajdziesz dowody obciążające, ale nie masz dużo czasu. Na pewno niedługo
zorientuje się, że czegoś mu brakuje.
Może
to było niemądre, ale naprawdę niewielu osób bała się tak, jak Lucjusza
Malfoya. Dopiero teraz zrozumiała, że gdyby osiem lat temu Draco jej nie
zostawił, już by nie żyła. Gdyby dziś nie wszedł do tej biblioteczki, na pewno
by się to tak niewinnie nie skończyło. Spojrzała na swój dom. Przez żadne okno nie
przebijało się światło. Nikogo tam nie było. Pomyślała, że warto zaprosić go,
chociażby do powrotu Rona. Dla bezpieczeństwa.
–
Wejdziesz? – zapytała najbardziej obojętnie, jak umiała.
–
Myślę, że to nie jest dobry pomysł… – odparł na początku. – Chociaż pomogę ci
znaleźć odpowiednie fragmenty.
Nie
wiedziała dlaczego zmienił zdanie. Ważne było, że będzie bezpieczna. Było to
trochę dziwne dla niej. Mimo tylu lat nadal czuła się u jego boku, jak pilnie
strzeżony skarb. Otwierając drzwi miała wrażenie, że zachowuje się, jak
egoistka, chociaż we dwoje są bezpieczniejsi niż pojedynczo. Przeszli przez
próg. Wskazała mu dłonią kanapę i zaczęła zdejmując płaszcz:
–
Pójdę zrobić coś ciepłego do picia, a ty usiądź. – Zaczęła kierować
się w stronę skąpanej w mroku kuchni. – Kawa, herbata?
–
Hermiono! – Na dźwięk swojego imienia zatrzymała się tuż przed łukowym
przejściem prowadzącym do kuchni. – Nie rób sobie kłopotu, im szybciej się z
tym uporamy tym lepiej.
Skinęła
głową i ruszyła z powrotem w stronę kanapy. Zajęła miejsce obok niego. Draco
zaczął kartkować pamiętnik. Nagle jakieś dziwne liny wydobywające się z
prędkością światła z wnętrza kanapy skrępowały ich ręce i talię. Sekundę
później byli na dwóch, różnych krańcach mebla. Im bardziej Hermiona próbowała
się wyrwać, tym bardziej liny oplatały ją. Coraz mocniej i mocniej. W pewnym
momencie prawie nie mogła oddychać. Zamarła w bezruchu. Spojrzała na Draco. Był
w tak samo beznadziejnej sytuacji. On również przestał się ruszać. Oddychała
ciężko, starając się dostarczyć organizmowi odpowiednią ilość tlenu. Dopiero
teraz zauważyła niewielki, czerwony napis „Danse Macabre” nad drzwiami
wejściowymi. Przełknęła głośno ślinę. To pułapka, kanapa była zaklęta.
Usłyszała
kroki. Napastnik wychodził z kuchni. Pluła sobie w brodę, że nie weszła głębiej
do tego pomieszczenia, może teraz sytuacja nie byłaby tak beznadziejna. Liny
oplatały ją zbyt mocno, aby mogła wyjąć różdżkę, czy chociażby się ruszyć. Z
trudem oddychała. Obrzydliwy moment oczekiwania. Chciała zobaczyć jego oblicze.
Spojrzeć mu w oczy. Ale nie mogła zaprzeczyć temu, że się bała. O siebie i o
Draco, który, nawet jeżeli uświadomiła to sobie bardzo późno, już dwa razy
uratował jej życie. Gdyby nie jej głupi strach, teraz nie było by go tutaj.
Bardzo
powolne kroki było słychać tuż za nimi.
Dzielą
ich już tylko sekundy, centymetry.
Czy
to koniec?
W
pole ich widzenia wszedł Harry Potter.
`Clarissa
A jednak Harry, pozostający poza wszelkimi podejrzeniami. Pęknie! Napewno masz powtórzenie w " przeprosić go przeprosić." Oraz gdy mów przodek Malfoyów jest nasady a powinno być " do nas od". Więcej poprawię wieczorem, bo teraz obiad czeka, ale rozdzał jest mega wciągający i jestem niesamowicie ciekawa powodów... jakoś nie pasuje mi to do Harry'ego :/
OdpowiedzUsuńPrzeprosić...przeprosić przed chwilą poprawiałam. :D
UsuńWszystko okaże się w finale. Nie byłabym sobą, gdybym trochę nie nagmatwała, więc można się spodziewać wszystkiego! :)
Jeszcze raz dziękuję za wskazanie błędów. <3
No więc zaczynam :) "On był gdzieś blisko, wszyscy niemalże czuli jego zimny oddech na karku. Zręcznie manipuluje śledztwem, jakby zawsze był kilka metrów przed nimi." pomieszałaś czas, musisz napisać albo że "jest, czują" albo "manipulował" jestem za pierwszą wersją, bo to się dzieje teraz i dodaje nutki grozy; "Na przykład dziś, pół godziny temu, grupa aurorów na czele z Harrym wyruszyła na jakąś misję" grupę aurorów zamieniłabym na brygadę uderzeniową, bo za dużo tych aurorów i znów brak zdecydowania co do wielkości liter :P; "wychodziła z miejsca pracy" skreśliłabym "miejsca", bo brzmi jakoś nienaturalnie; "opisane, podpisane " tu masz masło maślane, opisując automatycznie opisujemy, mówi Ci to urzędnik z krwi i kości ;); "Musiał mieć jej podpis i przekazać" raczej "by przekazać" w sensie, że bez jej podpisu nie mógł tego zrobić; "Tego wymagały przesłuchania" to nie przesłuchania wymagają, może być "tego wymagały przepisy dotyczące śledztw w trakcie których użyto..." (zamieniłam na śledztwa by uniknąć powtórzenia); "Hermiona, nie byłaby Hermioną" to wyrażenie jest sztuczne, naturalnie zabrzmi "nie byłaby sobą"; "przeczytała opisu od deski do deski" zamiast opisu proponuję protokół; "dźwięk pukania do drzwi" pukanie do drzwi, bo znowu brzmi nienaturalnie ;); "upuściła opis Harry’ego" tu bym napisała "sprawozdanie" bo brzmi jakby czytała charakterystykę Pottera :D; "Tom zamknął za sobą drzwi i usiadł na krześle po drugiej stronie Hermiony" zabrakło mi słowa "biurka", brzmi to jakby usiadł obok niej za biurkiem, a myślę, że usiadł naprzeciwko :); "miałem Ci " ci z małej litery; "obudzi, oczywiście, jeżeli w ogóle się obudzi" rozumiem, że to powtórzenie jest dla pokreślenia powagi sytuacji, ale można użyć "jeżeli w ogóle to nastąpi"; "spotkały się z tęczówkami" nie znoszę słowa "tęczówki", jakieś blogaskowe to dla mnie i nienaturalne :/ napisałabym "ze wzrokiem"; "gdy ją porwano." w tym momencie typowo się czepiam, ale napisałabym ""gdy porwano jego narzeczoną" :); "ludu. Widziała" jedna spacja za dużo :); "wypadkiem, już odkąd przyjechał do Munga" już zbyteczne; "chciała przeprosić go ." jego i skasuj spację przed kropką; "Ani na Blaise’a, ani na Notta" albo użyj dwóch imion, albo dwóch nazwisk - raczej to drugie; "Nie jestem za dobrze" nie jest; "niepewnie. –. Myślałem, że to ta fretka powiedziała" usuń kropkę po myślniku, a powiedziała mu zamień na poinformowała go, bo masz powtórzenie; "jednak, gdy oczyszczono go z zarzutów, wszystko wydało się mi dziwne." logika, Malfoya od razu oczyszczono z zarzutów więc nie pasuje "gdy" bo wygląda na to, że Harry najpierw przekazał informacje co jest oczywiście niemożliwe, skoro zrobił to od razu po przesłuchaniu. Druga sprawa, że co w tym dziwnego? Mógł przekazać taką informację domyślając się gdzie może być Luna, bo coś słyszał, czuł, przypuszczał, ale to nie on morduje co udowodniło veritaserum. Więc proponuję wyrzucić fragment o oczyszczeniu z zarzutów, bo nie ma to nic do rzeczy i napisać "Myślałem, że to ta fretka poinformowała go o tym, jednak, teraz wszystko wydaje mi się dziwne.";
Usuń"Na parterze pomieszczenia rozdzielały, jakby ramy bez drzwi zwieńczone łukiem." to zdanie jest bez sensu, pomieszczenia rozdzielają, wyznaczają ściany :P wiem o co Ci chodzi więc proponuję "Na parterze zamiast tradycyjnych drzwi do pomieszczeń wchodziło się przez szerokie przejścia zwieńczone łukami." (mam takie w domu :D); "że morderca jest coraz bliżej, jest dużo bardziej śmiały" przecinek zastąp "i"; "kobieta zdjęła list" zdjęła przywiązany do jego nóżki list"; stertą papierów, raportów" papierów jest zbędne, bo raporty i akta to również papiery; "Nie zapominając, oczywiście, o Malfoyu," wydaje mi się, że te przecinki są zbędne; "chłodnej ocen rzeczywistości" oceny; "Nie chce chwały, wiecznego życia, czy uwielbienia. Bynajmniej tak wszyscy myśleli, bo nikt tak naprawdę nie wiedział co warunkuje działania mordercy." znowu czas, drugie zdanie zmień na teraźniejszy; "na sobie garnitur, dobrze skrojony" - "na sobie dobrze skrojony garnitur, który leżał na nim idealnie"; "Już wtedy wiedziała" czas, zamień na od razu wiedziała; "tą drugą opcję '' wydaje mi się, że tę, bo opcjĘ; "„Proszę.”.- z małej litery i bez kropki; "były posegregowane idealnie" poukładane, Hermiona nie może wiedzieć czy są posegregowane, o tym wie raczej tylko ich właściciel; "którą emanowało od niego" tu się typowo czepię, napisałabym "która emanowała"; "Nie należy do nasad kilku " do nas od; "określenie mugolaków" mugolak chyba też jest niegrzeczne, osób mugolskiego pochodzenia; "obrzydliwej nieodpowiedzialności" skrajnej, trochę za dużo tych "obrzydliwych" w tym rozdziale :); " że właśnie ona ma trzyma go" skreśl ma; "osobności. – syknął" usuń kropkę; "Tu jest jedna z bibliotek. Może pani tu poczekać." może pani w niej poczekać; "Transmutacja nieznana.”. - pierwsza kropka won :P; "otworzyła na wstęp" wstępie; "niejedno ma imię.”," to samo co wcześniej, pierwsza kropka :>; "rzeczach. – zaczął spokojnie." usuń kropkę po rzeczach; " tą nic nie wartą kartkę" znów wydaje mi się, że tę, tę kartkĘ; "Niebo powoli ogarniała noc. Ściemniało się." zamień je miejscami; "Ustali przed kamienną" stanęli, zatrzymali się; " to tak nie skończyło." tak niewinnie; "Pójdę do kuchni zrobić coś ciepłego do picia, a ty usiądź. – Zaczęła kierować się w stronę skąpanej w mroku kuchni" skreśl "do kuchni, gdzie idzie dowiadujemy się z dalszej części zdania; "aby mogła wyjść różdżkę" wyjąć nie wyjść; "było by go tu." tutaj; "było słychać już tuż za nimi" już zbyteczne. KONIEC :D
UsuńNie pasuje mi, że w liście napisał Hermiona a nie Granger. Skąd ta zmiana, skoro kilkanaście godzin później znów nazywa ją Granger? Następna sprawa, co z zaklęciami ochronnymi MM? Granger mogła ot tak po prostu, sama się tam aportować?
Ciekawa jestem czemu Ron kręci się koło MM, wydaje mi się to podejrzane razem z tym, jaki nagle stał się łagodny. Czy on nie chce wrobić Harry'ego? Jakoś nie umiem uwierzyć w to, że Potter jest mordercą, tak myślę o każdej części i mi to nie pasuje. Do tego, kto podał eliksir Astorii? Czy to morderca? Czemu Lucjusz mówi o nic nie wartej kartce papieru? Czy podpuścił Hermionę? Dziwne, że "zapomniał" co ona może wywęszyć w tej bibliotece, taki nieprzypadkowy przypadek? Kluczowa będzie Luna, ale choć znamy "niby" tożsamość Danse Macabre, to zagadek jest mnóstwo! Zgadzam się z Sophie, że Smak wydaje się takim epilogiem WKAS, ale pod warunkiem, że Ron jest niewinny :P Rozdział jak zwykle wspaniały i trzymający w napięciu. Moim zdaniem nadal każdy może być mordercą, w sumie łącznie z Draco, któremu mógł coś zrobić Lucjusz :P Czekam z niecierpliwością na ostatnią część!
Odpisuję korzystając z chwili. Jest wifi! Masa błędów, ale to nie jest jakaś ogromna nowość. Nie wiem, dlaczego ich nie wyłapuję. Przecież spooro to literówki. Nie wiem, może znam treść na pamięć i mój mózg zastępuje słowa, albo sprawdzam rozdziały bardzo późno, gdy moja spostrzegawczość jest nieco niższa. Najchętniej wytłumaczyłabym się chociaż z tych najgłupszych, ale dzielę ten czas na trzy czynności. Opiekuję się pewną kruszynką, poprawiam rozdział według Twoich rad i staram się odpisać wszystkim póki jest wifi. Także, pędzę, lecę, śpieszę się, bo korzystając z komórki dwóch ostatnich czynności nie wykonam. :)
UsuńList i "Hermiona". Może to taka chęć 'unormalnienia' ich relacji, aby były bardzo poprawne. Wiemy, że Draco walczył i starał się uznać ją za "Hermionę Weasley", nie "Granger", może "Weasley" nie przeszło mu przez gardło (jej, raczej przez rękę, dziwnie brzmi ale co tam) dlatego padło na "Hermiona". Mam nadzieję, że trochę go wytłumaczyłam.
Była pracownicą Ministerstwa Magii (chciałam napisać MM i wtedy uświadomiłam sobie, że tak określiłaś Malfoy Manor, wyszłoby dziwnie XD). Lucjusz to były śmierciożerca i myślę, ze Radzie Wizengamotu mogłoby się nie spodobać, że barykaduje swoją rezydencję przed wysłannikami prawa. :D
Powiem tyle, ze Ron, jako dojrzały mężczyzna stał się bardzo inteligentny + chce być jak najlepszym aurorem... Co do relacji HarryxRon milczę.
Zapomniał, czy też nie. Tego się nie dowiemy. Listu już nie ma.
O Astorii też milczę. Akurat to wyjaśnię w epilogu (nie umiem pisać prologu, epilogu itd, dlatego nie wiem czy można to tak nazwać).
Dziękuję za wypisanie błędów i kilka miłych słów.
Jak już wspomniałam na fb, uwielbiam Twoje komentarze. <3
Pewnie już zauważyłaś, że mi komentowanie idzie dużo wolniej, ale przy dobrych wiatrach za jakiś miesiąc/dwa będę miała nowy sprzęt. Do tego czasu przeczytam już wszystko. :D Wtedy aby komentować. :3
Od samego początku gdy zaczęłaś mi mówić o czym będzie WKAS, wiedziałam że wkopiesz Harry'ego. Uwielbiam jak Lucjusz jest tym złym :D
OdpowiedzUsuńMam jakieś dziwne, nieodparte wrażenie, że miniaturka "Smak" to taki jakby epilog.
Nie dam ci żyć jak nie powiesz mi co będzie w ostatnim rozdziale.
Pozdrawiam, siostra twojego przyszłego męża Dracona :D
Przecież, aż tak dużo Ci nie mówiłam, szszszsz, bo się wyda! :D
UsuńLucjusz badass, zawsze okej. :3
Co do "Smaku" milczę!
Nie powiem, ne powiem, a soł! :)
Pozdrawiam Cię, moja kochana Snajpereczko, Twoja Drarzona! :D
Najpierw myślałam, żeby napisać komentarz dopiero jutro, jak ochłonę.
OdpowiedzUsuńGłupia ja jednak przeczytałam dzisiaj i cała senność poszła się kochać (cierpię na bezsenność i jak tylko robię się śpiąca to idę spać, gwoli wyjaśnienia c:).
Nie wiem, czy pamiętasz moje plany, co do głównego podejrzanego - jeśli nie, to chciałam przytaknąć i uznać, że człowiek od początku był nieteneges - ale teraz całe je zepsułaś. Harry i Ron byli jedynymi postaciami, których nie brałam pod uwagę - w myśl zasady Sherlocka, byłam pewna, że policjant (auror) nie może być winnym. Zepsułaś cały mój światopogląd, dzięki c’;
Cóż, nigdy nie może być za pięknie, nie? To znaczy, mój pokój jest piękny. Ale to tak nawiasem mówiąc, sama nie wiem, czemu o tym gadam.
No i naprawiłaś Rona! Nie wiem, czy już to pisałam, ale to pierwszy raz, gdy nie przeszkadza mi Romione, naprawdę, nawet polubiłam Rona, uśmiechnęłam się, jak Miona na niego patrzyła! Ja nie wiem, jak chcesz zrobić, żeby w końcu wyszło Dramione, zakładając, że chcesz je w ogóle jeszcze robić .-. Namieszałaś w moim i tak dziwnym mózgu!
Dzisiaj strasznie, strasznie się wkręciłam - chciałam dowiedzieć się, kto jest tym zabójcą - i błędów specjalnie nie szukałam. Rzuciło mi się tylko w oczy, że przed ‚lub’ nie stawiamy przecinka i chyba gdzieś na końcu było oddzielnie ‚byłoby’, czy cuś w tym stylu. Albo sobie to wymyśliłam, teraz radzę mi nie ufać .,.
Jeśli uda mi się dzisiaj w nocy dojśc do jakiejś sensowniejszej konkluzji to dopiszę, bo teraz jestem jeszcze bardziej niepełnosprytna niż powinnam.
Pozdrawiam!
Powiem na wstępie, że przepraszam za zniszczenie Twoich planów na noc, mam nadzieję, że mi wybaczysz. c:
UsuńOj, oj, Harry do ostatniej chwili konkurował z trzema innymi osobami (tak, tak, z ministerstwa!) o zajęcie zaszczytnego miejsca mordercy! Został wybrańcem, ponownie. :D Mam nadzieję, że chociaż wytłumaczy się jakoś sensownie. Harry, czekamy na wyjaśnienia! :D
Chociaż Twój pokój się obronił. To już jest plus! C:
Czy chcę zrobić Dramione? Oczywiście! Jednak, jak to ze mną bywa, zeszłam z głównego toru, pokręciłam tam i tu, a teraz wyszło tak, że lafstory uwarunkuje finał. Romione, czy Dramione? Nie wiem. Szepnę tylko, tak cichutko, żeby nikt nie usłyszał, że zamierzam zabić w finale kogoś rudego. :3 Ale szszsz! <;
Sprawdzę wszystko jeszcze raz, ale na razie korzystając z dobrodziejstw wifi odpisuje na komentarze! :)
Również pozdrawiam. C;
To Harry? Myślałam już o nim w ostatnim rozdziale. Ale jakoś nadal nie mogę w to uwierzyć. Jak ty to robisz ? Nadal nie wiem. Jestem pod wrażeniem. Pod jednym wielkim wrażeniem. Jak ja lubię czytać te rozdziały..nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Omg. To był chyba twój najlepszy rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam czekam na następny.. Choć będzie ostatni.... O nie.
Pozdrawiam,
Lycheey Lora
Kolejny raz dziękuję za miłe słowa z Twojej strony. :)
UsuńW mojej głowie pojawił się plan, aby dodać taki "epilog". Tylko nadal zastanawiam się, czy zrobić to w oddzielnym poście, czy pod finałem 2w1. Zobaczymy, będę informowała. :)
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNa samym poczatku chcę Cię ogromnie
OdpowiedzUsuńprzeprosić za to, że nie wchodziłam ani nie komentowałam twoich ostatnich (trzech, dwóch) rozdziałów. Spowodowane to było tym, że postanowiłam "odciąć" się od Dramione przez te wakacje. Lecz jak przwidywałam nie udało mi się to. Widząc te wszystkie nowe rozdziały i miniaturki... No musiałam je przeczytać. I oto jestem. I od teraz komentuje na bieżąco. Jeszcze raz przepraszam.
A co do rozdziału to jest cudowny. Powalił mnie na kolana. Ostatnia scena mnie totalnie zaskoczyła, już bym spodziewała sie bardziej Voldzia niż Pottera. Wydaje mi się, że on nie jest mordercą ale znając Ciebie wszystko może być możliwie. Jak czytałam tą historię to co parę rozdziałów zmieniałam podejrzenia co do mordercy i teraz to już sie całkiem pogubiłam wiec czekam aż Ty nam powiesz kto nim jest. Ogromne się ciesze, że znaleźli Lunę, mam nadzieję, że wyzdrowieje.
A wiec to Lucek zlecił zabicie Astorii. Niby jesteśmy już w końcówce opowiadania a tu ciągle pełno nie wyjaśnionych spraw. Twoje opowiadanie jest jednym z moich ulubionych, trzyma w napięciu i ma niepowtarzalną fabułe.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny. :) :*
Nie ma sprawy! Cieszę się, że postanowiłaś wrócić. :) Jest mi baardzo miło. :)
UsuńTu przyznam Ci rację, można spodziewać się wszystkiego. Trochę zamieszam. C;
Luna, zamierzam wpleść ją delikatnie w następny rozdział. Ale milczę, żeby się nie wygadać.
Bardzo dziękuję za miłe słowa, to dużo dla mnie znaczy. <3
Pozdrawiam!
Odkąd napisałaś, że Ginny już nie lubi Hermiony, a potem Harry gdzieś znika… Blaise byłby zbyt łatwy jako morderca, Nott tak samo. O Malfoyu nawet nie będę nic wspominać, bo on jako morderca… czasami jestem w niego zbyt zapatrzona, żeby mu wytknąć jakąkolwiek winę. Ron? Jego nie wykluczyłam jakoś skrupulatnie. W końcu jest przyjacielem Harry'ego… właśnie coś do mnie dotarło! Ten morderca kazał we śnie trzymać się Draconowi blisko Hermiony. Stąd Veritaserum na przesłuchaniu! Chciał ich do siebie zbliżyć. (Jak okaże się inaczej, to spalę się ze wstydu, ale co tam). No dobrze, wychodzi na to, że nie podejrzewałam jedynie: Neville'a, Luny… no i Hermiony.
OdpowiedzUsuńNawet nie jestem pewna, czy ta cała Smith nie żyje! Bardzo dobrze operujesz słowem i piszesz po prostu mądrze, konsekwentnie. W każdym rozdziale obciążałaś inną postać w morderstwie. Byłam zachwycona, kiedy złapali Dracona - to równało się z jego niewinnością. W kryminale to finał jest najbardziej zaskakujący, więc trudno tu mówić o Draco, Blaise'ie, bo o nich było zdecydowanie za dużo. Może gdyby to Neville okazał się złoczyńcą…
Generalnie musisz mi wybaczyć, jeśli napiszę coś głupiego, ale oczy same mi się kleją, a obraz sam się zamazuje. Mimo to chciałam się z tobą podzielić spostrzeżeniami. Co ja jeszcze… A właśnie! Śmieszny pomysł z tą kanapą. A Smith musi być wariatką, w końcu bardzo dobrze pisze. Pisarze tak mają. (Swoją drogą twój tekst z perspektywy mordercy mnie zaniepokoił… bardzo realistyczny!).
Powiedz, że Harry to nie Harry, tylko sobie przygarnął morderca jego tożsamość, ciało, mózg, nogę… cokolwiek… a Ginny będzie w ciąży z mordercą… TO BYŁOBY TAKIE PIĘKNE ZAKOŃCZENIE.
Czy naprawdę muszę teraz napomknąć o twoich cudownych opisach i inteligentnych dialogach? Jestem delikatną egoistką, więc pochwały ledwo mi przechodzę przez gardło - uf! Dobrze, że łatwiej jest coś takiego napisać. W każdym razie relacja między Draco a Hermioną mnie zachwyca. Tak mogłoby być cały czas - niepewnie, tajemniczo (bo w końcu nie wiadomo, czy będą razem) i po prostu lubię, jak Hermiona jest niezdecydowana i ma wyrzuty sumienia. Bardzo doceniam postać Rona, ale on… jest taki… zbyt idealny czasami? Opiekuńczy, troskliwy, rodzinny… Aż mnie mdli. Draco ma w sobie zagadkę. Idealnie to opisałaś w fragmencie o Blaise'ie i Smith - tam było coś, że Blaise szuka kobiety, która będzie tajemnicą, którą będzie rozwiązywał do końca życia (coś takiego).
Wiesz, że twój tytuł nie zachęca? Ostatnio znalazłam bloga 50 twarzy greya w wersji dramione i myślałam, że znowu na niego trafiłam. A tu proszę, niespodzianka. Kryminał z klasą!
Przeczytanie całego opowiadania w ciągu jednego wieczoru było bardzo miłą alternatywą. Trochę Ci zazdroszczę, że potrafisz przelać swoje myśli do rozdziału. Nie mówię tu o przelewaniu słów, bo to prościzna!; mówię o przemyśleniach. O pisaniu zwięźle, prosto i na temat, żeby wszystko było na swoim miejscu.
Nie przeciągam i tak się rozgadałam (pierwszy raz miałam taką potrzebę komentowania, uwielbiam opowiadania pełne akcji). Mam nadzieję, że szybko dodasz następną część. Oczywiście na dobre teksty czeka się milej, ale ta moja niecierpliwa natura jest, jaka jest. Do następnego! :)
Jej, jak ja uwielbiam czytać Wasze przemyślenia i wnioski! *_*
UsuńNajbardziej boli mnie to, że nie mogę się wypowiedzieć dobrze na ten temat, bo znając mnie, zdradzę jakiś szczegół. :c Mogę powiedzieć tylko, że w planach jest trochę dramy, a takie prawdziwe zakończenie opowiadania jest oddalone od ujęcia mordercy o jakieś dwa lata.
Nie ma głupich komentarzy, chyba, że mówimy o bezpodstawnych hejtach, przynajmniej dla mnie nie ma. XD Hm, nie byłabym sobą, gdybym nie wrzuciła tu trochę dramy, szaleństwa, także od razu wiedziałam, że morderca będzie psychopatą. Wyjaśnienia wkrótce.
Harry wyjawi nam kilka ciekawostek, ale... Milczę... ;)
Jej, bardzo, bardzo dziękuję za miłe słowa! Przeczytałam i teraz mam banan na twarzy, on nie chce zejść, help!
Nazwa miała być trochę odzwierciedleniem polityki całego bloga. Historie, może nie będą długie, ale (mam nadzieję) niespotykane. Nawet w jakieś popularne, przegryzione, przemielone motywy, będę starała się tchnąć nowe życie. Po prostu pięćdziesiąt twarzy naszego kochanego Dramione.
Słyszałam o tym blogu. Dość niedawno koleżanka mi go pokazała. Uważam, że teraz jest już troszeczkę za późno na zmianę adresu.
Jestem tak kiepska w komentowaniu/odpowiadaniu na komentarze u mnie, że napiszę na koniec jedynie skromne: dziękuję za opinię i podzielenie się ze mną swoimi przemyśleniami! (To już w sumie drugie moje podziękowania w tym komentarzu. XD)
Pozdrawiam! :)
Brawo!
OdpowiedzUsuńGratuluje całej historii, naprawdę!
Pochłonęłam całe opowiadanie w jeden dzień, nie mogłam się oderwać! Fabuła i sam pomysł mnie zachwyciły, dawno nie czytałam tak dobrego dramione!
Postać Draco genialna, Hermiona wykreowana równie świetnie. To jak opisujesz ich relacje po prostu zapiera dech w piersiach! Za każdym razem jak wspominają dawne uczucie, aż mnie ściska ze nie są jeszcze razem. :'c
A co do Harry'ego! Podejrzewałam przez jakiś czas Rona, a nawet Ginny mi przeszła przez chwilę przez myśl, ale jakoś u mnie w głowie Harry był czysty. Tak więc element zaskoczenia był ;)
Teraz będę czekała z niecierpliwością na następny rozdział!
Naprawdę jeszcze raz gratuluję świetnego bloga ^^
Matko, bardzo, bardzo, bardzo dziękuję! <3 :)
UsuńOmg kiedy Następny rozdzial?
OdpowiedzUsuńTo się okaże, ponieważ mam 'małe' problemy z elektroniką. ;) Myślę, że do 31sierpnia będzie.
UsuńTwój blog jest świetny! To pierwszy mój kryminał i spodobał mi się, bardzo.
UsuńW każdym rozdziale podejrzewałam inną osobę (taka ja niezdecydowana) ale nigdy Harry'ego. Chociaż myślę, że to nie on jest zabójcą, tylko po prostu przyszedł odwiedzić Rona, zauważył ten napis i Danse Macabre, a potem złapał mordercę i tak dalej. Został u nich w domu aby ich poinformować. Proszę, powiedz, że to nie Harry. :(
Masz świetny styl i zakochałam się w twoim tekście. 😊😊
Dziękuję bardzo! :*
UsuńRozwiązanie zagadki już niedługo. :)
Wow!
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie. Dopiero teraz skomentowałam.
Przeczytałam wszystko. To na pewno jedno z najlepszych Dramione jakie
czytałam. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Harry mordercą?
Kiedy następny?
Ojej, dziękuję! *,*
UsuńMyślę, że już niedługo. :)
Och! (przepraszam że dopiero dzisiaj) twoje opowiadanie jest cudowne! Harry? Harry Potter? Szczerze mówiąc spodziewałam się że to będzie Ronald. Znika tajemniczo na parę dni, potem się pojawia, robi awanturę o Dracona, potem odprowadza Hermionę, ale zachowuje się dziwnie i znika (wiem, że nie pokolei) potem ktoś atakuje Hermionę, wrabia Draco, potem to całe zamieszanie zwiazane z Malfoyem, potem Hermiona mówi że idzie z Draco, a Ronald jest raptem taki spokojny ,,okej Hermiona, nie gniewam się, itp. itd. itp... '' mój tok myślenia poszedł w drugą stronę ;) Narazie wychodzi na to że to jednak Harry Potter, chociaż mi tu ciągle coś nie pasuje z bim
OdpowiedzUsuń...nie pasuje z nim tylko nie wiem co ;)
UsuńW każdym razie twoje zdolności detektywistyczne i logicznego myślenia są bardzo dobrze rozwinięte, gratuluję!
Przepraszam że napisałam tak krótko, ale nadal nie potrafię znaleźć słów które by odpowiadały temu co chcę wyrazić ;) Chyba w końcu zajrzę w słownik... W każdym razie pod następnym rozdziałem (ostatnim?) postaram się o bardziej wyczerpujący komentarz, bo aż wstyd tylko tyle ci tutaj zostawiać!
Ściskam i całuję!
XOXO
Każda opinia jest dobra, dziękuję Ci bardzo! :)
UsuńHm, hm uwielbiam czytać wnioski *_* Ale niestety muszę trzymać język za zębami, żeby nie sypnąć jakimś faktem.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! :)
Witaj. Na wstępie powiem, że od jakiegoś czasu przymierzałam się do zerknięcia na Twoje opowiadanie, gdyż widziałam je parę razy na grupie DRAMIONE [PL], jednak z jakiegoś powodu moje postanowienie nie doszło do skutku.
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj, zupełnie o niczym nie myśląc i nudząc się niemiłosiernie, przypomniałam sobie o Who Killed Agnes Smith i jako, że uwielbiam kryminały oraz Dramione wygooglowałam sobie pośpiesznie i wzięłam się za czytanie.
Nie minęło nawet pół dnia (zaczęłam czytać ok. godziny 15) a ja doszłam do tego oto rozdziału i załamałam się, gdy zobaczyłam, że kolejny nie został jeszcze dodany. Powiem więc tyle, iż wybacz mi braki komentarzy, jednak byłam tak zafascynowana Twoją twórczością, że nie mogłam w stanie się oderwać i spróbuję umieścić wszystkie moje przemyślenia w tym oto komentarzu. (wybacz, jeśli będzie on długości krótkiej książki, zawsze się rozpisuję)
Jak mawia moja pani od języka polskiego ''od ogółu do szczegółu'', tak więc zaczynam.
Jak już mówiłam, uwielbiam kryminały oraz ten oto pairing, więc połączenie obu tych rzeczy jest dla mnie DOSKONAŁE. Masz wielki potencjał, piszesz cudowne opisy, które są długie, ale zarazem nie nudzą. Cudownie wykreowałaś naszych bohaterów, którzy są bardzo kanoniczni (no, może nie licząc Ginny, którą uwielbiam jako dobrą postać, a z której Ty zrobiłaś wredną i wścibską laskę - jednak i tak jestem pod wrażeniem, mało kiedy jakiś autor potrafi skłonić mnie do nienawiści wobec jakiejś postaci, a ja nawet tego psychopatycznego mordercę polubiłam bardziej, niż Twoją panią Potter). A skoro już o tym mowa, uwielbiam rozdział, w którym opisałaś śmierć Agnes i przemyślenia mordercy (Harry'ego? Czyżby?) ponieważ aż przesiąkają niebezpieczną fascynacją, którą tak uwielbiam w kryminałach. Dalej mamy postać Rona, którą niezbyt lubię, ale rozumiem. Niepokoją mnie jedynie jego tajemnicze zniknięcia. Hermiona oraz Draco wykreowani doskonale. Są kanoniczni, a ja kanon kocham i wielbię. Ich dialogi, ich zachowania... to wszystko nie jest przesiąknięte typowo blogaskową miłością, a zdrową, dorosłą fascynacją drugim człowiekiem, do której jednak oboje naiwnie nie chcą się do końca przyznać. Potem mamy Agnes, czyli postać, za którą nie przepadam, nawet pomimo tłumaczeń Zabiniego na jej temat. Sam Zabini, oraz Nott to bohaterowie, przez których w blogach Dramione przewija się cała masa różnych charakterów, jednak Ty przedstawiłaś ich tak, jak najbardziej ich lubię. Myślących Ślizgonów z nutą humoru i zdrowego rozsądku, takich, których da się polubić (ha, teraz tak mówię, a jeszcze się okażę, że to właśnie któryś z nich jest mordercą). Dalsze postaci pozostawię bez zbędnego rozpisywania się.
Cdn, naprawdę blogspocie, co z tego, że mój komentarz ma więcej niż 4 096 znaków... no naprawdę, zmuszają mnie do podzielenia komentarza na dwie części! Ach, ci mugole...
Tak więc cdn:
UsuńZajmę się jedynie Harrym, którego celowo zostawiłam sobie na koniec. Osoba rozważna, odważna i miła - czyli znów kanoniczny Harry. Ale... czy na pewno? Ten rozdział stawia go w zupełnie innym świetle, w świetle psychopatycznego mordercy, którym, mam nadzieję (i myślę) nie jest. Wydaje mi się, że zastosowałaś tu jakąś typowo kryminalną podpuchę, a sprawcą okaże się być ktoś, kogo najmniej podejrzewaliśmy, tak więc i moje typy są dość... niezwykłe, możesz tak pomyśleć (za dużo kryminałów Agathy Christie, jednak ta kobieta zawsze potrafi mnie wyrolować, nawet, kiedy jestem w stu procentach pewna tożsamości mordercy). Tak więc, oto moje chore podejrzenia, które i tak pewnie nie mają nic wspólnego z prawdą: narzeczony Luny, ojciec Agnes, Nott (piszę to z bólem serca). Przez krótki okres podejrzewałam też Rona. Oczywiście, są jeszcze kobiety, których co prawda nigdy nie podejrzewałam, z powodu wcześniej wspomnianego rozdziału z myślami mordercy... jednak, gdyby musiała którąś typować, to byłyby to Astoria (może Agnes tak naprawdę nie była zakochana w Nottcie, a w Astorii? Wymyślam, wiem, ale jestem zdesperowana szukaniem mordercy, a jak już mówiłam, po kryminałach A. Christie wiem, że mogę spodziewać się wszystkiego). Dodam jeszcze, że pomimo, iż nie podejrzewam Harry'ego, bardzo mnie zszokowało ostatnie zdanie rozdziału.
Cóż, to by było chyba na tyle - lecę płakać, że nadal nie ma części trzeciej, rozdziału trzeciego i nadal myśleć nad tożsamością mordercy. Totalnie zakochałam się w Twoim opowiadaniu i już zapisuję się do obserwujących (możesz czuć się zaszczycona, funkcjonuję na blogspocie już od paru lat, a Twoje opowiadanie jest drugim trwającym, które zaciekawiło mnie na tyle, by kliknąć ten magiczny znaczek ''dołącz do obserwujących''!)
Tak więc kończę mój długi monolog, pozdrawiam i życzę morza weny!
Poza tym, zapraszam Cię serdecznie do swojego Dramione, może się spodoba! (uprzedzam, moje Dramione także jest jedyne w swoim rodzaju! Będzie akcja, będzie walka, ale nie zabraknie też miejsca dla odrobiny miłości. :))
http://celujemy-w-niebo.blogspot.com/
Lethorin V. - nowa najwierniejsza czytelniczka i autorka książki pod tytułem: ''Mój komentarz do WKAS'' :)
Jej, czytam ten komentarz po raz etny i nadal nie wiem jaka odpowiedź byłaby właściwa. Jestem tak marna w pisaniu komentarzy/odpowiedzi na nie, że nie wiem co teraz napisać. Banan nie chce mi zejść z twarzy! Odetchnę i wykombinuję coś. :)
OdpowiedzUsuńPiszę ten komentarz po raz drugi, ehh.
OdpowiedzUsuńZaczynając ten rozdział, kiedy Ron rozmawiał z kimś o Harrym, po raz pierwszy pomyślałam, że Potter maczał w tym palce.
Co akapit moje przeczucie wzrastało, potem jednak doszło do mnie, że byłoby to bez sensu, gdyby to on wrobił Malfoya, a później oczyścił go z zarzutów. W końcu uświadomiłam sobie, że mógł chcieć odsunąć od siebie podejrzenia, których, jako tako, nie było. +Znał Agnes bardzo dobrze, w końcu była przyjaciółką Ginny.
Swoją drogą, mój poprzedni komentarz był całkowicie bezsensowny, patrząc na to, że, tak jakby, pochwaliłam go, a oskarżyłam Rona. Dlatego też odpuszczę pisanie o swoich przypuszczeniach i w pod następnym rozdziałem dam znać, czy dobrze myślałam.
P.S. Mam nadzieję na dobre wyjaśnienie, bo dalej nie pasuje mi to do Harry'ego.
PP.S Chyba że to kolejna zmyłka...