23 lip 2015

WKAS: Draco: Gdzie byłem?


           Witam wszystkich! :>
          Cieszę się, że mam możliwość dodania rozdziału. Przez ostatnie dwa tygodnie miałam dostęp do internetu trzy razy. :") Te burze...
          Cóż, nie jestem zadowolona z opisów. I przesłuchania Blaise'a.
          Nie będę się już żalić, miłego! :)
ps. Jeżeli jest wśród Was jakaś dobra duszyczka, niech zwróci mi uwagę na błędy! Będę wdzięczna! <3







Who killed Agnes Smith?


Część trzecia; rozdział pierwszy;,
                                                     
DRACO: GDZIE BYŁEM?



            Hermiona przemierzała zawiłe korytarze ministerstwa. Była zaskoczona. Blaise Zabini, który skutecznie ukrywał się przed Aurorami od ponad miesiąca, teraz sam zjawił się w miejscu, przed którym tyle uciekał.
            Pasmo niespodzianek, które los przygotował dla pani Weasley miało nie mieć dziś końca. Zanim winda ruszyła, tuż przed jej drzwiami, zjawiła się Jean Tuplink. Kobieta powiedziała coś niezrozumiale i podała Hermionie list z logo wydawnictwa Malfoya. Było to dla pani Weasley wyjątkowo dziwne. Dzisiejsza rozmowa z Draconem zasugerowała jej, że będzie musiała poprosić Rona albo Harry’ego o sprowadzenie Malfoya do Ministerstwa. Postanowiła nie otwierać wiadomości w zatłoczonej windzie, pełnej typowych gnid. W miejscu pracy Hermiony, tak jak w wielu innych, zdarzały się osoby przypominające połączenie harpii z trollem. Wredne, złośliwe i wyjątkowo głupie. Mieszanka tych cech była jedną z niewielu, które doprowadzały kobietę do szaleństwa. Każda z tych osób uwielbiała wiedzieć wszystko o wszystkich i nie wykorzystywała tego do niczego co mogłoby być pożyteczne, chociażby dla nich samych. Pozornie krótki czas przemieszczenia się windy wydawał się jej długimi godzinami. Gdy tylko Hermiona znalazła się na korytarzu. Mogła spokojnie odetchnąć, bez obawy o to, że ktoś uzna to za niestosownie i niezwłocznie powiadomi szefostwo. W biegu otworzyła list. Sam wielmożny Draco Malfoy zgodził się na spotkanie. Wreszcie dotarło do niego, że nie ma wyboru – musi się z nią spotkać. Hermiona, mimo, że była rozbawiona mało dorosłym zachowaniem szkolnego kolegi i wściekła za brak jego zaangażowania w sprawę, cieszyła się, że przesłucha wszystkich trzech właścicieli wydawnictwa jednego dnia.
            Kobieta weszła do Sali 432, w której znajdował się Zabini. Przy drzwiach stało dwóch Aurorów. Skinęli na powitanie pani Weasley. Hermiona nie dała po sobie poznać, że jest zszokowana wyglądem Blaise’a. Przez ostatni czas musiał sporo schudnąć. Jego ubrania wydawały się o dwa rozmiary za duże. Kości policzkowe były jeszcze bardziej uwydatnione niż wcześniej. Oczy dosłownie wyblakły, nie miały głębszego wyrazu, były bezdenną pustką. Nawet, gdy spojrzał na Hermionę, wydawało się, że jej nie widzi, a jedynie patrzy gdzieś daleko za horyzont. Widoczne wory pod oczami świadczyły o tym, że dłuższy czas nie spał.  W głębi duszy pani Weasley nabrała ogromnych wątpliwości, co do winy Zabiniego. Pamiętała, że gdy weszła do gabinetu Malfoya, Blaise wyglądał tak, jakby niedawno skończył szkołę. Teraz mogłaby spokojnie przyznać, że ma dziesięć lat więcej, niż wskazywała metryka.
            Hermiona zajęła miejsce naprzeciw podejrzanego. Dopiero teraz jego oczy stały się minimalnie bardziej żywe i obecne. Miał bardzo poważny wyraz twarzy. Kobieta wyczarowała dyktafon. Wyjęła kilka notatek i materiałów. Włączyła urządzenie i bez zbędnych uprzejmości zapytała:
            – Co pana łączyło z Agnes Smith?
            Blaise nie odpowiedział natychmiastowo. Przez chwilę siedział nieruchomo i patrzył w dół. Po jego wargach błądził blady półuśmiech. Trudno byłoby zdefiniować co w tej chwili siedziało w głowie mężczyzny.
            – Nadszedł czas, aby zmierzyć się z tą sprawą – powiedział bardzo spokojnie. – Powiem wszystko. Tylko musisz mi obiecać, że nie będziesz mi przerywała, Granger – dokończył wręcz wrogo.  
            Hermiona jedynie pokiwała głową. Była pewna, że Aurorzy stojący za nią wymienili spojrzenia i zachodzili w głowę dlaczego podejrzany nazwał ją „Granger”.
              Poznałem ją cztery lata temu. Teodor przyprowadził ją do naszego wydawnictwa. To było zabawne. Ona… Miała coś w sobie. Zawsze myślałem, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, co ja plotę, jakakolwiek usłana różami, słodka miłość nie istnieje. – Nagle zamilkł. Hermiona miała olbrzymią ochotę wtrącić się, ale zgodziła się nie przerywać, więc powstrzymała wszelkie, bardziej szczegółowe pytania. – Agnes była cicha, poukładana, uśmiechnięta i szczera. Każdy mógłby powiedzieć, że takich dziewczyn jest na pęczki. Ale nie w tym przypadku. Jej oczy, to właśnie JEJ OCZY zdradzały jej prawdziwą naturę. Była, jak ocean. Na pozór spokojna, w głębi duszy silna, władcza i cholernie tajemnicza. Urzekło mnie to. Nie wiem, jak to się stało. Już wtedy wiedziałem, że będzie panią mojego życia.
            Hermiona zauważyła, jak Blaise zgrabnie omija stwierdzenie, że się zakochał. Ani razu tego nie przyznał. Widać było, że z trudnością mówił o tym co do niej czuł. W końcu miał swoją etykietę próżnego, pysznego mężczyzny. Hermiona już w czasach, gdy była z Draco zauważyła, że Zabini nie szaleje na punkcie hogwardzkich dziewcząt. Wydawało się, że żadna nie jest dla niego wystarczająco dobra. Nie szukał, ani słodkich dziewczynek, ani tych wrednych. Chciał kogoś, kogo bardzo trudno było znaleźć. Kobiety z tajemnicą na ustach, tak nieprzeniknioną, aby mógł ją odkrywać całe życie. Taka była Agnes. Nott widział w niej sadystkę, a Blaise sekret. Może obaj mieli rację, a może żaden z nich tak naprawdę nie poznał Smith.
            – Pamiętam nasze pierwsze spotkanie bez Notta i Malfoya.  To było krótko po tym, jak zaczęła współpracę z naszym wydawnictwem. Szliśmy do Biura Aurorów, aby zatwierdzić kilka eliksirów. Sporo dyskutowaliśmy. Zaczęło się od książki, a skończyło na życiu codziennym. Całe szczęście, jej największą ambicją nie były idealnie pomalowane paznokcie. Do tego wiedziała co mówi. Cholernie inteligentna bestyjka. Pamiętam, że wtedy pierwszy raz chciałem się z nią umówić. Dosłownie nie wiedziałem co robię. Miałem mętlik w głowie. Nic do siebie nie pasowało. Przyjął nas twój mąż. Wziął od nas pierwszą listę, około czterech eliksirów i powiedział, że zbierze podpisy. Wszystko załatwiliśmy szybko i…
            Hermiona nie wytrzymała. Zszokowało ją to, że Ron zatwierdził początkowe kilka mikstur. Większość eliksirów Smith na pierwszy rzut oka wyglądały na groźne. Może kiedyś jej mąż mógłby popełnić taką gafę, ale nie teraz.
            – Jakie eliksiry zatwierdził Ron? To niemożliwe...
            – Co ja ci mówiłem o przerywaniu? – westchnął zirytowany Blaise. – Nie pamiętam, to były początkowe eliksiry. Jakieś obronne… Chyba coś rozbrajającego… Nie wiem. Mogę dalej? – zapytał złośliwie.      
            Kobieta odetchnęła z ulgą i skinęła głową.
  Tak, jak już mówiłem to było nasze pierwsze spotkanie. Potem jeszcze kilka. Żadne nie było określone mianem randki, chociaż oddałbym za to wszystko co miałem. Szybko staliśmy się bliskimi przyjaciółmi. Mówiliśmy sobie wszystko. Ustawiałem sobie godziny pracy tak, aby się z nią spotkać. Malfoy i Nott cholernie wściekali się, bo grafik każdego z nas był napięty i trudno było coś zmienić – zaśmiał się. Widać było, że myślami był gdzieś daleko. – Ale byli moimi przyjaciółmi. Nawet nie wiem kiedy zacząłem stawiać ją na pierwszym miejscu w swoim życiu. Wszystko kręciło się wokół niej. I już wtedy wiedziałem…
Zamilkł. Hermiona przeczuwała, że w ostatnim zdaniu nie chodziło mu o miłość. Myślał o Teodorze. Najprawdopodobniej już wtedy wiedział, że Agnes, jest zakochana w kimś innym. W jego najdroższym przyjacielu. Widok Blaise’a od początku przytłaczał. Bardzo przeżył jej śmierć, ale czy zdolny byłby odebrać jej życie?  Ona kochała Notta. A Blaise kochał ją. Miłość rządzi się dziwnymi prawami…
– Sposób, w jaki o nim mówiła… –  zaczął cicho i niepewnie. – Jej wzrok skupiający się tylko na nim, gdy był w pobliżu. Już wtedy wiedziałem, że nigdy mnie nie pokocha tak, jak Notta. Nie winiłem, ani Agnes, ani Teodora. Tak naprawdę winiłem tylko siebie. Wbrew temu co twierdzi Malfoy, ja nigdy nie byłem na jej każde skinienie. Wszystko robiłem z własnej woli. Świadomie.  Nie umiałem o niej zapomnieć. Po prostu wyrzucić z serca. To było, jest i będzie niemożliwe. I ty wiesz o czym mówię. Też tak masz, prawda?
Hermionę zamurowało. Od razu wiedziała, że Blaise ma na myśli Draco. Jednak on nie zapytał o niego tak pewnie, nietaktownie i prowokacyjnie, jak Nott. Nie starał się słowami zmusić ją do rozczulania nad przeszłością. Nie miał w tym swojego celu. Po prostu zapytał tak szczerze, delikatnie, z nutką ciekawości w głosie. Właśnie w tamtej chwili do Hermiony dotarło, że gdzieś w podświadomości cały czas tęskni za Malfoyem. Pragnie go. Myśli o nim. Chce słuchać jego wyjaśnień. Dotarło do niej, że potrzebowała tego pocałunku, który złożył na jej ustach ponad miesiąc temu. Pani Weasley natychmiastowo uznała to za głupie i dziecinne. Przecież wybrała swoją drogę i jest szczęśliwa. Albo była szczęśliwa. Dopóki sprawa Agnes Smith nie oddaliła od niej Rona. Mimo całych swoich wątpliwości Hermiona przytaknęła.  
– Nie wierz Nottowi. Przez ostatni miesiąc wystarczająco dobrze poznałem jego zdanie na temat Agnes. – Hermiona otworzyła usta, aby zapytać czy Teodor go ukrywał, jednak Blaise szybko zaczął mówić dalej. – Zjawiłem się u niego dzień po twojej wizycie w wydwawnictwie. Posłuchaj, on myśli, że Agnes podała Astorii jakiś paskudny eliksir. To niemożliwe. Prawda, tworzyła okropne mikstury, ale one były tylko częścią książki. Umieszczała je tam, aby pokazać ich zgubne działanie.
– Kto w takim razie podał pani Malfoy truciznę?
Blaise wyglądał tak, jakby zastanawiał się nad tym, czy powinien podzielić się z nią swoimi podejrzeniami.
– Ojciec Draco.
– Jaki miałby w tym cel?
Zabini wzruszył ramionami. Odpowiedź był oczywista. Astoria zdradzała Malfoya, więc Lucjusz postanowił ją ukarać. Hermiona miała wątpliwości, czy aby Blaise jedynie nie stara się oczyścić imienia Agnes.
– To wszystko? – zapytał cicho Blaise.
Hermiona kiwnęła głową. Dwóch Aurorów podeszło do Zabiniego, jeden z nich dał mu do zrozumienia, że ma wstać.  

Kafejka „Galeon” mieściła się niemalże naprzeciwko Ministerstwa Magii. To właśnie tam Hermiona i Ron często spędzali przerwy w pracy. Tak było zanim pani Weasley dostała sprawę Agnes Smith. Teraz prawie nie widywała swojego męża. Wybijała dwudziesta. Kobieta była już pod drzwiami małej kawiarni. Otworzyła je i od razu oplótł ją zapach kawy, który tak uwielbiała. Lokal był zapełniony. W większości przez zakochane pary, które nie odrywały od siebie wzroku. Urokliwy wystrój sprawiał, że niemalże o każdej godzinie można było zastać tu co najmniej jedną parę. Hermiona zauważyła Draco. Siedział przy stoliku pod ścianą. Przed nim stała kawa. Oczywiście czarna, bez mleka, cukru i innych dodatków. Obok leżała paczka papierosów i klucze. Mężczyzna zawzięcie czytał najprawdopodobniej jakieś notatki. Nawet nie zauważył, że Hermiona zajęła miejsce przed nim, dopóki ta nie wyrwała go z transu cichym:
– Witaj, Draco.
Podniósł na nią spojrzenie swoich stalowoszarych oczu. Było beznamiętne, zmęczone i obojętne. Włożył notatki do aktówki. W tym czasie Hermiona zamówiła sobie herbatę. Było już po dwudziestej, dlatego kawa stanowczo odpadała, chociaż ta stojąca pod nosem Malfoya kusiła kobietę swoim kolorem i aromatem.
– Chciałaś skonsultować ze mną jakiś dowód, czyż nie? – zapytał spokojnie.
Draco chciał współpracować. Hermiona cieszyła się, że w końcu przestał zachowywać się, jak mały chłopiec w sklepie z zabawkami. Starała się go zrozumieć. W końcu na pewno było mu tak samo trudno, jak jej. Wyjęła z torebki dyktafon i włączyła go. Te małe, mugolskie urządzenie okazało się zbawienne dla Ministerstwa. Zwyczajne przesłuchania mogły odbywać się wszędzie, rozmowa z każdym świadkiem mogła być zarejestrowana. Oczywiście dyktafony zostały nieco poprawione. Nie można było w żaden sposób spreparować dowodów z zeznań. Rada Wizengamotu zbierała się jedynie na przesłuchania dużej wagi lub procesy osób zagrażających magicznej społeczności Anglii.
Kobieta wyjęła z torebki pierścień. Był zapakowany w przezroczystą folię. Położyła go na stole. Malfoy wziął przedmiot i zaczął go rozpakowywać. Zmarszczył czoło w charakterystyczny sposób. Zastanawiał się. Obracał pierścień między swoimi smukłymi palcami. Dokładnie oglądał z każdej strony, jakby jego celem była wycena tej biżuterii. Jedna z kelnerek podeszła do ich stolika i podała Hermionie herbatę. Draco  poczekał, aż się oddali.
– Gdzieś widziałem ten pierścień. Możliwe, że na jakimś obrazie… Tak… Pamiętasz, jak… –  zaczął pewnie i szybko, jednak mówiąc dalej zmienił ton na rzeczowy i obojętny – umówiliśmy się przy pustej klasie na trzecim piętrze? – zapytał, jednak nie czekał na odpowiedź, kontynuował dalej: – Między drugim a trzecim piętrem wisi obraz potocznie nazywany obrazem… gbura, chyba… To jakiś arystokrata. Na sto procent ma na palcu ten pierścień. Jak znam życie był moim przodkiem, oczywiście nie tylko moim. Musimy wliczyć w to wszystkie inne rodziny czystokrwiste.
W jego głosie bez wątpienia znajdowały się pokłady szczerości. Mówił w zupełnie inny sposób, niż miesiąc temu. Najpewniej wreszcie zrozumiał powagę sytuacji. Albo dopiero teraz był w stanie porozmawiać z Hermioną, nie odczuwając przy tym palącego poczucia winy.
– Muszę o to zapytać… – zaczęła Hermiona, upijając uprzednio łyk swojej herbaty. – Czy ktoś z twoich bliskich krewnych, przyjaciół był w posiadaniu tego pierścienia?
– Nie – odparł natychmiastowo. – Możliwe, że należał kiedyś do kogoś z mojej rodziny i został przekazany komuś innemu. Wiesz, że rody czystokrwiste to jeden, wielki splot tych samych nazwisk.
Było to bardzo prawdopodobne, Malfoy miał rację. Siedzieli w ciszy przez chwilę, co jakiś czas wymieniając się spojrzeniami, które trudno było określić. Jakby zaciekawione i przestraszone równocześnie. Hermiona najpierw wzięła folię, a potem ostrożnie zapakowała w nią pierścień. Musiała uważać, bo najmniejszy kontakt jej skóry z biżuterią wywołałby poparzenia. Dowód schowała do torebki.
– Jeżeli byś mógł, opowiedz mi o Agnes. Jak ją zapamiętałeś, jakie były wasze relacje?
Malfoy uśmiechnął się bardziej do siebie niż do niej.
– Nic mnie z nią nie łączyło, ale Nott i Blaise chyba mogliby tworzyć eseje na ten temat. I to dłuższe niż na transmutację, za starych, dobrych lat. – Ponownie zamilkł. Hermiona nie mogła rozszyfrować jego wyrazu twarzy, spojrzenia. Po prostu na nią patrzył. Bez głębszych emocji. – Całą historię moich drogich przyjaciół pewnie już znasz. Ja tak naprawdę byłem tam tylko biernym statystą. Podczas gdy Blaise kochał Agnes, a ona Notta, ja po prostu żyłem z dala od nich. To dziwne, obracać się w towarzystwie pewnych osób i równocześnie  prowadzić egzystencję istnego samotnika.
Hermiona wolała nie wnikać w głębsze znaczenie słów Malfoya. Była pewna, że nie zrobił tego celowo, ale czuła, że było to w pewien sposób kierowane do niej. Zapewne za sprawą podświadomości, niewygasłych uczuć. Pani Weasley starała się zrozumieć, jakim cudem po tylu latach los ponownie stawia ich naprzeciwko siebie. Dlaczego każe wracać do wspomnień, które nawet teraz były wyjątkowo bolesne. Czy to była prawdziwa miłość? Ta na całe życie? Cóż, tylko kim jest w tym przypadku Ron? Pomyłką? To było niedorzeczne. Hermiona wiedziała, że powinna być myślami jedynie przy swoim mężu. Nie przy mężczyźnie, który porzucił ją dawno temu.
– Teodor zeznał, że Agnes dowiedziała się o jego romansie z Astorią i przyszła wtedy do ciebie.  Jak wyglądała ta rozmowa?
Draco kończył już swoją kawę. W krótkim czasie, w którym gromadził wszystkie fakty zaczął bawić się leżącymi na stoliku kluczami.
– Wpadła do mojego biura wściekła, jak osa. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie pomyliła mojego gabinetu z miejscem pracy Blaise’a. To zwykle jemu żaliła się ze swoich niepowodzeń. Była wściekła, wręcz w stanie dziwnej furii. Dla mnie było to zupełnie nowe i dziwne. Smith wyprowadzona z równowagi? Zawsze była spokojna i cicha. Zakochana po uszy w Teodorze, co było widać na pierwszy rzut oka. A wtedy po prostu wyglądała, jak totalna wariatka. Tylko jej oczy odbiegały od całokształtu. Były zrozpaczone i załamane, tysiąc razy bardziej, niż gały Blaise’a patrzącego na zakochaną Smith – dokończył z nutką ironii.
Draco zapatrzył się na klucze, które obracał coraz szybciej między swoimi palcami. Pyszna herbata Hermiony również zaczęła się kończyć i pani Weasley rozważała zamówienie kolejnej. Zrezygnowała z tego pomysłu tylko dlatego, że mimo wszystko chciała jak najszybciej zakończyć spotkanie.
– I co było dalej, co mówiła panna Smith? – zapytała Hermiona.
Mężczyzna odetchnął.
– Trudno było nazwać to mową, ona wręcz bełkotała coś. Wtedy już nie wiedziałem, czy jest wściekła, czy zrozpaczona. Kazałem jej się uspokoić i usiąść. Ona jednak zaczęła krzyczeć, że widziała Astorię i Notta razem. Pamiętam, że wzruszyłem ramionami i to był chyba mój błąd. Nie powtórzę jej słów. Kulturalnie rzecz ujmując wytknęła mi fakt, że nie umiem upilnować żony. Oczywiście określiła ją jakimś ślicznym epitetem. Kazałem jej wyjść i nie interesować się życiem innych, albo nasza współpraca się zakończy. W sumie ona wiedziała, że będzie miała za sobą Blasie’a…
– Dlaczego? – zapytała Hermiona przerywając monolog Malfoya. Ten spojrzał na nią zdziwiony. – Dlaczego zareagowałeś tak obojętnie na wieść o tym romansie? Mogłeś grać na zwłokę, udawać…
– Po co? – Teraz to Draco jej przerwał. – Jaki miałoby to cel? Wszyscy wiedzieli, z wyjątkiem mojego ojca i rodziców Astorii. Te małżeństwo istnieje tylko ze względu na te cholerne zasady. – Malfoy wziął do ręki paczkę papierosów i rozejrzał się za popielniczką. – To znaczy istniało. W tej chwili ja i Astoria już prawie jesteśmy wolni. – Zawiedziony Draco odłożył swoje papierosy z powrotem na stolik. W lokalu nie można było palić. – Wracając do tamtego dnia. Po tym, jak kazałem jej zostawić w spokoju sprawę romansu mojej żony i Notta, usiadłem za biurkiem. Usłyszałem potworny trzask. Agnes, jakby oszalała do końca. Wzięła chińską wazę stojącą na stoliku i wyrzuciła przez okno. Potem wyszła. Na szczęście, zyski ze sprzedaży książki przewyższyły koszty naprawy. Po tym już wszystko było normalnie, oprócz tej afery z Astorią.

Hermiona i Draco wyszli z kawiarni zaledwie półgodziny po zakończeniu przesłuchania. Mężczyzna oczywiście zaproponował pani Weasley eskortę do domu, jednak ta stanowczo odmówiła. Noc była piękna, delikatna, może nieco melancholijna. Kobieta powoli wracała do domu. Myślała o Lunie. Zastanawiała się, czy nadal żyje. Miała taką nadzieję, jednak wojna i praca, jako detektyw, utwierdziły ją w przekonaniu, że w takich sytuacjach niczego nie można być pewnym.
– Zgubiłaś to, Hermiono. – usłyszała znajomy zawiedziony głos.   
Odwróciła się. Za sobą zobaczyła Rona. Trzymał w rękach jej apaszkę. Był bardzo zmęczony, wyglądał tak, jakby nie spał kilka dni. W oczach miał jakiś dziwny żal.
– Ron! – wykrzyknęła Hermiona. Natychmiastowo przytuliła swojego męża. Jednak ten nawet nie drgnął. – Coś się stało?
– Po cholerę się z nim spotkałaś?! – krzyknął. – Ja pracuję, staram się, jak mogę odnaleźć naszą przyjaciółkę i złapać tego oprycha, a ty spotykasz się z Malfoyem! Brawo… Zachowanie godne przykładnej żony. Kiedy w ogóle miałaś zamiar mi powiedzieć, że…
Ron zamilkł. Zamknął oczy i odetchnął. Gdy je ponownie otworzył, miał smutne i zmęczone spojrzenie. Najprawdopodobniej Ginny powiedziała mężczyźnie o dawnym romansie Hermiony i Dracona. Pani Weasley nie mogła zrozumieć, dlaczego miesza w jej życiu. Zawsze były przyjaciółkami, a teraz Ginny dogryzała jej przy każdej możliwej okazji. Brak dzieci, ‘zaniedbywanie’ męża i młodzieńczy romans z Draco były jej ulubionymi docinkami. Może Ginny po prostu wolała wytykać błędy innym, niż szukać ich u samej siebie?
– Musiałam go przesłuchać, zrozum. On jest przeszłością, przecież jestem twoją żoną… – zaczęła, ale nie zdążyła dokończyć, ponieważ Ron deportował się z trzaskiem.
Hermiona była w szoku. Stała jeszcze chwilę pogrążona we własnych myślach. Potem poszła dalej. To było bardzo dziwne. Ron nigdy nie ucinał w taki sposób rozmowy, nie szczycił się magią przy mugolach. A kilka minut temu deportował się w dzielnicy pełnej zwykłych ludzi co więcej, kończąc wyjaśnienia Hermiony.
Mimo że ta noc była jedną z piękniejszych w ostatnim czasie Hermiona nie umiała się w niej odnaleźć. Czuła bezsilność, jakiś dziwny strach. Uczucia z przeszłości coraz bardziej przeplatały się z tymi teraźniejszymi, ale było coś gorszego. Dziwne zachowanie Rona coraz bardziej kazało wierzyć Hermionie w jego zdradę. Dużo pracował, ale to nie jest powód, aby nie wracać do domu na noc. Dziś przypadkowo dowiedziała się, że jej mąż nocuje w hotelu położonym kawałek od Ministerstwa. Pani Weasley obawiała się, że spędza tam wieczory z kochanką. Faktem było, że gdy go przytuliła nie wyczuła woni damskich perfum. Jednak jego zachowanie przeważyło szalę. Nigdy taki nie był. Owszem w Hogwarcie miał swoje humory, jednak przez lata zmienił się na lepsze.
Hermiona była na ostatniej prostej do swojego domu. Nie do końca wiedziała czy chce tam wracać. Sama. Dzisiejsze zachowanie Rona – najważniejszej osoby w jej obecnym życiu – wprowadziło ją w podły nastrój. Zawsze gardziła alkoholem, jednak tej nocy chciałby po prostu o wszystkim zapomnieć, a wysokoprocentowe trunki dawały właśnie taką możliwość. Kobieta szybko odsunęła od siebie te myśli. Nie powinna łamać swoich zasad w żadnym wypadku. Ale czy nie złamała ich już zbyt wiele w ostatnich miesiącach?
Bezustannie w jej myślach pojawia się Malfoy – nie powinna o nim myśleć.
Wspomina jego słowa, ich ostatni pocałunek – nie powinna wspominać.
Posądza Rona o zdradę, mimo, że było to wbrew charakterowi jej męża – nie powinna go osądzać.
 Wierzy, że Blaise nie zabił Agnes, a większość już niemalże wydała wyrok – powinna być obiektywna, nie powinna wierzyć.
Hermiona pragnęła teraz tylko długiej, odprężającej kąpieli, dobrej książki a potem błogiego snu. Nie mogła znaleźć kluczy w swojej ogromnej torbie. Postanowiła po cichu użyć różdżki. Wyjęła ją niepostrzeżenie. Odwróciła się, aby zobaczyć, czy przypadkiem gdzieś obok nie kręci się jeden z jej sąsiadów. Jednak to co ukazało się jej oczom było czymś zupełnie niespodziewanym. Zamaskowany mężczyzna. Czarodziej, miał różdżkę. Zanim Hermiona zdążyła zrobić cokolwiek w jej stronę poleciał pierwszy urok. Na szczęście zrobiła sprawny unik. Pani Weasley bez wahania rzuciła zaklęcie rozbrajające o dużej mocy. Napastnik przemieścił się na tyle szybko, że czar nawet go nie drasnął. Jego odpowiedź była natychmiastowa, rzucona wręcz w biegu. Jakaś klątwa, najprawdopodobniej coś w stylu zaklęcia Sectumsempra, poharatała przedramię Hermiony. Ból był tak silny, że różdżka wypadła kobiecie z dłoni. Potem wszystko działo się w zastraszającym tempie. Sekundę później Danse Macabre był już obok kobiety. To na pewno on. Morderca Agnes. Mężczyzna był bardo silny. Mimo że Hermiona dzielnie próbowała oswobodzić się z jego uścisku, jej działania były bezskuteczne. Poczuła, jak jego ręka zaciska się na jej szczęce, a chwilę później w ustach miała jakiś niesamowicie kwaśny eliksir. Jej ciało stało się wręcz bezwładne. Wszystko zwolniło. Godzinami upadała na glebę, mając nadzieję, że to sen. Gdy już leżała oprawca całe wieki wyjmował coś z jej torebki. Potem robiło się coraz ciemniej i ciszej…
– Na swój taniec musisz jeszcze poczekać, kochanie.


Czas, dźwięk, obraz. Nie było niczego. Hermiona z całych sił chciała otworzyć oczy. Rozejrzeć się. Nie wiedziała czy to nadal sen, czy już wróciła do rzeczywistości. Tak bardzo chciała światła, ale nie mogła otworzyć oczu. Początkowo nie słyszała nawet najmniejszego szmeru. Potem głosy dochodziły do niej, jak przez mgłę. Później coraz głośniej, i głośniej… Hałas. Chaos. Ciemność. Kobieta nie mogła przypomnieć sobie co się stało, gdzie jest. Chciała tylko otworzyć oczy. Bezskutecznie. Próbowała krzyczeć, lecz jej głos zdawał się niknąć we wrzaskach innych. Pani Weasley modliła się, aby to był jedynie kolejny sen. Poczuła, że leży na łóżku. Wokół pachniało czystością i eliksirami. Próbowała podnieść się do pozycji siedzącej. Szybko odczuła silny ból przedramienia. Odruchowo złapała za tą część ciała. Pod palcami poczuła opatrunek. Natychmiastowo stwierdziła, że jest w Mungu, jednak nadal nie wiedziała dlaczego. Wokół nie było nic, prócz ciemności. Może na oczach, również ma opatrunek. Dotknęła powiek. Wyczuła rzęsy, skórę, potem brwi. Żadnego bandaża. Dopiero po chwili dotarło do niej, że mruga, ale nic nie widzi. Głosy unormowały się. Dochodziły zza pomieszczenia, zapewne z korytarza. Wtedy Hermiona spanikowała. Nie wiedziała co się stało, ile czasu minęło od wypadku, czy ktoś jeszcze w nim uczestniczył… Powoli zdjęła z siebie kołdrę. Rękami zaczęła badać swoje nogi, brzuch, barki. Żadnych zadrapań, bolących miejsc, opatrunków. Tylko przedramię ucierpiało. Hermiona stwierdziła, że nie mógł być to duży wypadek. Musiała dowiedzieć się co dokładnie miało miejsce. Postanowiła kierować się w stronę głosów. Jej stopy delikatnie dotknęły zimnej posadzki. Dała radę wstać, nic nie wskazywało na większe obrażenia. Powoli, krok po kroku, trzymając się ściany i łóżek szła do przodu. W sali najprawdopodobniej nikogo nie było. Wszystko szło kobiecie bardzo sprawnie. Głosy stawały się coraz głośniejsze, więc była coraz bliżej wyjścia. Właśnie wtedy poczuła czyjeś ręce na swoich ramionach. Zatrzymały ją, nie pozwoliły dalej iść.
– Choć kochanie, pomogę ci, usiądź – wyrecytował znajomy głos, prowadząc Hermionę z powrotem do szpitalnego łóżka. 
Kobieta niemalże natychmiastowo przytuliła męża, który zajął miejsce obok niej.
– Ja nic nie widzę, nic nie widzę, Ron… – wyszeptała tłumiąc łzy.
To było dla niej wyjątkowo  trudne. Miała pustkę w głowie. Do tego ta wszechobecna ciemność.
– Hermiono, spokojnie. Wszystko ci wytłumaczę. Wczoraj spotkałaś się z Malfoyem w Galeonie. Rozmawialiście o pierścieniu. Potem około godziny dwudziestej drugiej ktoś zaatakował cię pod naszym domem. Upił cię Caecusem. To ten eliksir Smith, który znajdował się w książce. Kojarzysz? – Ron przerwał na chwilę. Kiedy zauważył, jak jego żona kiwa twierdząco głową kontynuował: – Dlatego teraz nic nie widzisz. To minie. Na szczęście znaleźliśmy sprawcę. Najprawdopodobniej to on zabił Agnes i porwał Lunę. Drań do niczego się nie przyznaje.
Hermiona słyszała złość i smutek w głosie męża. Tak naprawdę bała się zapytać kim okazał się morderca. Obawiała się, że przez cały ten czas był on tuż obok niej i bezczelnie bawił się śledztwem. Czekała, aż Ron poda jego nazwisko. Chwila ta przeciągała się w nieskończoność. Na kilkanaście sekund wszystko stanęło w miejscu. Nie było nic.
– To Malfoy. Miał przy sobie pierścień. Na koszuli krople krwi. Twojej krwi, Hermiono – powiedział z satysfakcją Ron.
Dla pani Weasley ta wiadomość była jej małą, osobistą apokalipsą. Nie wierzyła, że to był on. To nie mógł być on. Nagle przypomniała sobie ich wcześniejszą rozmowę. Draco nigdy nie był mordercą. Potem jej rozmowę z Ronem. Drogę do domu… Atak. Wszystko działo się tak szybko. W jej głowie wyświetlał się film z wczorajszych zdarzeń. Była w nim jedynie bierną statystką.
– Malfoy musiał wszystko zaplanować, rozumiesz? Eliksir Caecus warzy się cztery miesiące.
– Ale to… To jest niemożliwe. On? Zabił Agnes, chciał zabić mnie i… I co z Luną? 
Hermiona była rozbita. Dla niej to był czysty absurd. Sądziła, że Draco mógłby zrobić każdą głupotę, ale nie byłby w stanie zabić. Jeżeli miałby takie skłonności Dumbledore zginąłby z jego ręki.
– Chcę go przesłuchać – powiedziała spokojnie kobieta.
Czuła się strasznie. Jakby każda siła we wszechświecie chciała ją zniszczyć. Nawet nie wiedziała dlaczego przejęła się tak winą Malfoya. Nie była na niego zła. Martwiła się o niego, chciała poznać motywację tego co zrobił. Ron objął mocno oniemiałą żonę.
Ale najgorsza była ciemność. Wszechobecny mrok. I strach. Cisza. Zupełnie, jakby rzucono ją w przepaść. Na pewną śmierć. Bez żadnego ratunku. Każdy stał się nagle obcy. Zwłaszcza osoba, która rozgościła się w jej sercu wieki temu.
Draco pojawił się ponownie w jej życiu tylko po to, aby je zniszczyć. Stać się w jej oczach jedynie mordercą i trucicielem.
Ron najprawdopodobniej kogoś ma, albo naprawdę całym sercem zaangażował się w śledztwo. Już nie był tym idealnym mężem, miłością niczym z marzeń. 
Harry miał swoje życie. Był jej serdecznym przyjacielem, ale rodzina była dla niego najważniejsza.
Okazało się, że żyła w ciemności. Odkąd ukończyła szkołę i rozstała się z Malfoyem błądziła w mroku, jak zagubione dziecko. Nic już nie było oczywiste. Wszystko za to stało się niepewne i obce. Hermiona wiedziała, że eliksir powoduje jedynie dwudziestoczterogodzinną ślepotę, ale bała się, że będzie ona trwała całą wieczność.

Dwa dni później Hermiona pojawiła się w pracy. Wieść o napadzie na nią rozeszła się już po całym Ministerstwie. Kobieta musiała wysłuchiwać przesiąkniętych obłudą zapewnień, iż każdy się o nią martwił i nagle wszyscy ją uwielbiali. Nawet ci, którzy wcześniej żyli nienawiścią do niej i jej sukcesu. Część przeklinała Malfoya. Inni twierdzili, że Draco i Blaise byli wspólnikami. Kilka osób gratulowało jej rozwiązania sprawy.
Kobieta jeszcze nigdy nie czuła się tak zażenowana. Wszystko to wydawało jej się jedynie teatrzykiem uśmiechniętych lalek, które pragną jedynie zabrać jej główną rolę. Wyczekiwała godziny dwunastej. Przesłuchania Malfoya. Wspominała wczorajszy dzień. Ponowne witanie się ze światłem, obrazem. Cieszyła oko najmniejszymi rzeczami. Ron spędził ostatnie noce w domu. Podejrzenia kobiety nieco wygasły. Nie musiała już dławić się samotnością. Jej mąż był przy niej, wspierał ją. Dziś mieli razem przesłuchać Draco. Było dokładnie za piętnaście dwunasta i Hermionę dziwiła nieobecność męża, powinien już po nią przyjść. Postanowiła poczekać jeszcze chwilę. Odetchnęła z ulgą, gdy pięć minut później drzwi do jej gabinetu otworzyły się. Jednak nie wszedł przez nie Ron. Harry uśmiechnął się.
– Jak dobrze cię widzieć całą i zdrową! Gotowa? – zapytał spokojnie, naturalnym tonem.
Hermiona zmarszczyła brwi. Zdziwiona wstała i ruszyła w stronę przyjaciela pytając  z lekkim zawodem w głosie po drodze:
– Gdzie jest Ron?
Harry otworzył przed nią drzwi. W drodze do Sali 552 wyjaśnił jej, że Weasley jest na jakiejś akcji. Hermiona doskonale rozumiała ambicje męża i chęć jak najlepszego wykonywania obowiązków.  Jednak dlaczego Ron nie mógł się zamienić z Harrym? Przecież wiedział jakie jest to dla niej ważne.
Gdy dotarli na miejsce w owej sali nie było jeszcze nikogo. Zajęli wyznaczone miejsca. Pan Potter posłał jeszcze Hermionie uspokajający uśmiech. Najprawdopodobniej Harry również wiedział o uczuciu łączącym kiedyś jego przyjaciółkę i Malfoya. Ginny na pewno mu powiedziała. Kobieta miała wrażenie, że siedzący obok mężczyzna rozumie sytuację lepiej niż jej mąż. Cieszyła się, że chociaż jej przyjaciel może jej towarzyszyć podczas tego, wyjątkowego przesłuchania. Chwilę po dwunastej dwóch Aurorów wprowadziło Malfoya. Wskazali mu miejsce po przeciwnej stronie Hermiony i Harry’ego. Draco był nieobecny duchem, miał podejrzliwy wzrok. Tak, jakby dopatrywał się spisku. Pani Weasley wyjęła dyktafon i włączyła go. Powinno paść pierwsze pytanie, a ona czuła jakby odebrano jej głos. Przecież to nic wielkiego. Zaschło jej w gardle, więc upiła łyk wody z jednej z trzech szklanek przeznaczonych dla osób siedzących przy stoliku. Co dziwne Malfoy zrobił to samo, tyle, że jednym łykiem opróżnił całą szklankę. Zaraz po tym Harry zapytał:
– Co robiłeś wczorajszej nocy?
Hermiona była wdzięczna przyjacielowi. Sama potrzebowała jeszcze o wiele więcej czasu, aby zacząć przesłuchanie, a nie chciała go przedłużać.
– Nic nie pamiętam! – syknął Malfoy, był rozdrażniony. – Ktoś mnie wrobił – dodał gniewnie.
Harry i Hermiona wymienili spojrzenia. Kobieta miała dziwne wrażenie, że Draco nie kłamie, a wręcz się boi.
– W takim razie, opowiedz nam to co pamiętasz – ujął spokojnie i obojętnie Potter.
Draco wziął głęboki oddech i chwilę później zaczął swoim zwyczajnym, chłodnym tonem:
– Zaproponowałem Granger, że ją odprowadzę po przesłuchaniu. Martwiłem się o nią, nie chciałem, żeby wracała sama. Odmówiła, więc uszanowałem jej decyzję. Postanowiłem wrócić jeszcze do biura. Chciałem wziąć więcej papierów do domu. Wiedziałem, że tamtej nocy raczej prędko nie zasnę. W sumie nie sypiam dobrze od kilku dni. Co noc śni mi się ta pieprzona Smith krzycząc, żebym uważał. Zawsze każe mi też być blisko…
– Śni ci się Agnes? – odezwała się Hermiona. Miła nieobecny ton głosu. Przypomniała sobie o swoich snach. – To jest takie realistyczne, prawda? Jakby działo się naprawdę…
Draco jedynie przytaknął. Obydwoje mieli nieobecny wyraz twarzy. Jakby byli z powrotem w swoich snach.
– Każe ci być blisko kogo, Malfoy? – zapytał Harry wyrywając  pozostałą dwójkę z otumanienia.
– Hermiony – odparł pewnie Draco. 
Kobieta wiedziała, że Agnes pojawiająca się w snach to nie przypadek. To znak. Ona zawsze stara się pomóc, ukierunkować, ale dlaczego kazała być Malfoyowi blisko niej?
– Nie zdążyłem dojść do biura. W pewnym momencie poczułem ból. Nawet nie jestem w stanie sprecyzować gdzie, a potem… Nie pamiętam już nic. Jedynie to, że obudziłem się w pobliskiej ślepej uliczce. Miałem krew na koszuli. W pierwszej chwili myślałem, że zasłabłem, przewróciłem się… Dopóki nie zauważyłem pierścienia na palcu. Początkowo nie wiedziałem nawet co to za pierścień, dopiero później przypomniałem sobie, że pytałaś o niego w kawiarni. Nie zdążyłem wyjść z uliczki, bo pojawiło się tam mnóstwo Aurorów. To wszystko.
Chwilę później Malfoy zmarszczył brwi, jakby był zszokowany swoją chęcią współpracy. Wszystkim tym co powiedział. Spojrzał zdziwiony najpierw na Hermionę, potem na Harry’ego, który odwrócił się w stronę ochrony.
– Możecie go zabrać – poinformował dwóch stojących z tyłu Aurorów. 
Wzrok Malfoya stał się bardziej trzeźwy. Jakby zaspokoił swoją ciekawość. Co dziwne wychodząc rzucił Harry’emu złowieszcze spojrzenie. Hermionie trudno było uwierzyć w jego wersję. Nie ma alibi. Wszystkie dowody świadczą przeciw niemu. Chociaż bardzo chciałaby, aby okazał się niewinny, po prostu nie wiedziała już co jest prawdą. A jeżeli  faktycznie ktoś go wrobił? Kto to mógł być? Czarnowłosy wyłączył dyktafon i powiedział pewnie:
– To nie on.
To dla Hermiony było nieprawdopodobne. Malfoy był szkolnym wrogiem jej przyjaciela. Oprócz tych dobrych rzeczy, zrobił wiele paskudnych. A Potter z taką pewnością przyznał, że Draco jest niewinny.
– Skąd wiesz? – zapytała Hermiona.
Harry upewnił się, że  w pomieszczeniu nikogo nie ma.
– Gdy Ron o wszystkim mi opowiedział i poprosił, abym go zastąpił w przesłuchaniu od razu wiedziałem, że nie mogę polegać na szczerości Malfoya. Poszedłem do Rady Wizengamotu i poprosiłem o pozwolenie na użycie Veritaserum. Zgodzili się. Dolałem mu eliksir prawdy do wody.
– Dlaczego wypił ją zaraz na początku przesłuchania? I to całą szklankę? Harry – zaczęła groźnie – to nie mógł być przypadek! Coś ty zrobił?!
Potter wstał od stolika i podszedł do drzwi. Zanim je otworzył uśmiechnął się pogodnie, niemalże tak, jak to kiedyś robił Dumbledore zręcznie ukrywające swe tajemnice.
– Najważniejsze, że Malfoy jest czysty. Ktoś go wrobił, teraz tym musimy się zająć – powiedział wychodząc.     


Clarissa             

22 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Przesłuchanie Blaise'a troszeczkę naprawiło w moich oczach Agnes. Już się bałam, że to naprawdę Malfoy. Na szczęście to nie on. Nie mogę się doczekać rozwiązania sprawy. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam wszystko jednym tchem. Jestem totalnie zachwycona. Masz oryginalny pomysł i ogromny talent. Podoba mi się to, co zrobiłaś z Ronem. No, częściowo ;) podoba mi się to, że stał się kochającym mężem i ogólnie takim ogarnięty człowiekiem, ale niepokoi mnie jego zachowanie w tym rozdziale. Nie uważam jednak, że to on zabił Agnes. W romans tez nie wierzę.
    Nie lubię Ginny, strasznie wkurzająca jest. Wiem, że Ron to jej brat, ale powinna uszanować prywatność Hermiony, Zwłaszcza że sprawa z Malfoyem należy do przeszłości.
    Kolejna sprawa... Pani Weasley... Za kazdym razem jak to czytam, mam przed oczami Molly xd podoba mi się charakter Hermiony w tym opowiadaniu, taka twarda pani detektyw(?) :D ale to że po spotkaniu z Malfoyem wróciła do domu sama w ciemną noc było nad wyraz głupie i nieodpowiedzialne.
    Podobaly mi się przesłuchania Notta i Blaise'a i to że obaj starali się uświadomić Hermionie co czuje Draco.
    I wreszcie... Who killed Agnes Smith?
    Stawiam na Ginny albo narzeczonego Luny. A może to nawet sama Luna? To by była zbrodnia doskonała, jest poza wszelkimi podejrzeniami. Mam nadzieję, że niedługo się dowiem kto jest tajemniczym mordercą ;3
    A właśnie, kiedy nowy rozdział?

    Pozdrawiam gorąco i przesyłam wiadro weny,
    Ciocia Bella ;**

    http://narcyza-i-lucjusz-learn-to-love-again.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak długi komentarz! :) Cieszę się, że historia przypadła Ci do gustu. Nie chcę rozpisywać się co do poszczególnych wątków, ponieważ znając mnie sypnę spoilerem... ;)
      Powiem tylko, że nienawidzę Ginny i może właśnie dlatego jest w tym opowiadaniu, hm, nieco niepoprawna.
      Bardzo ciekawe typy. Jak dotąd takich jeszcze nie było. *,*
      Następny rozdział pojawi się zapewne w ciągu dwóch tygodni. :)

      Dziękuję jeszcze raz za komentarz, również pozdrawiam!

      PS. Lucissia! <3 Możesz być pewna, że wejdę na bloga! :)

      Usuń
  3. Dziękuję za informację, wejdę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej! Pierwszy raz komentuję tutaj, no i ogólnie jakiś blog dramione :3 Jest to mój taki debiut, więc bądź wyrozumiała c: Hoho, ale wyniosłe to brzmi!
    Eghem! Trochę się denerwuję: czytałam komentarze na innych, mniej lub bardziej znanych blogach i gdy tylko pojawiało się słowo krytyki od razu zastało się zjedzonym, więc mam nadzieję, że w drodze wyjątku mnie oszczędzisz, a przynajmniej do końca wakacji :D Nie mam ochoty wracać do świata Eo, kratownic no i pani Murzyn .-. Ugh, rozgadałam się! Obiecuję poprawę!
    To na początku ta mniej przyjemna sprawa: nie bardzo chciało mi się zagłębiać we wszystko, a i czytanie na telefonie za bardzo nie polepszało mojej sytuacji, więc nie jestem pewna, czy są to wszystkie błędy. Aha! no lepiej sprawdź, czy się nie pomyliłam, bo czasem mam skłonności do zaćmień mózgu.
    Posłuchaj, on myśli, że Agnes podała Astorii jakiś paskudny eliksir. To nie możliwe. -> niemożliwe
    Rada Wizengamotu zbierała się jedynie na przesłuchania dużej wagi, lub procesy osób zagrażających magicznej społeczności Anglii. -> bez przecinka
    W jego głosie bezwątpienia znajdowały się pokłady szczerości -> bez wątpienia
    Musiałam go przesłuchać zrozum -> przecinek przed 'zrozum"
    A kilka minut temu deportował się w dzielnicy pełnej zwykłych ludzi, co więcej kończąc wyjaśnienia Hermiony -> wydaje mi się, że powinien być przecinek po "co więcej", ale głowy uciąć nie dam.
    Mimo, że ta noc była jedną z piękniejszych w ostatnim czasie Hermiona nie umiała się w niej odnale -> bez przecinka
    Dziś przypadkowo dowiedziała się, że jej mąż nocuję w hotelu -> nocuje
    owinna wspominać.
    Posądza Rona o zdradę, mimo, że było to wbrew charakterowi jej męża – > bez przecinka przed 'że'
    Bezustannie w jej myślach pojawia się Malfoy – nie powinna o nim myśleć.
    Wspomina jego słowa, ich ostatni pocałunek – nie powinna wspominać.
    Posądza Rona o zdradę, mimo, że było to wbrew charakterowi jej męża – nie powinna go osądzać. -> dlaczego ten kawałek jest w teraźniejszym, a reszta w przeszłym?
    Mimo, że Hermiona dzielnie próbowała oswobodzić się z jego uścisku -> bez przecinka przed "że"
    I to, co tygryski lubią najbardziej!
    Bardzo, bardzo mi się podoba! Ze wstydem muszę przyznać, że wątek Agnes wciągnął mnie bardziej niźli wątek dramione. Chyba pierwszy raz się tak zdarzyło :D jestem strasznie ciekawa, kto ją zabił: mój brat wylosował Theodora ( postać "c" ) a ja doszłam do wniosku, że nie będę wybierać i na końcu opowiadania po prostu przytaknę, że też tak sądziłam i postać od początku była podejrzana.
    Pierwszy raz ( wowow, coś dużo tych pierwszych razy! ) też przeszkadzało mi zachowanie Hermiony i Draco. Na początku byłam zdegustowana jej zachowaniem: ma kochającego męża, a i tak myśli o Malfoyu. Tylko czekałam, aż zepsujesz Rona! No i się doczekałam, chociaż nie wiem na jak długo.
    No i intryguje mnie zachowanie Ginny; jej wrogie nastawienie jest czymś podparte, czy to tylko jej widzimisię?
    Jejku, chyba pierwszy raz tyle myślę na jakimś ff! Aż sama się zdziwiłam!
    Gratuluję stworzenia tak wymagającego opowiadania; no i chylę czoła, bo z każdej strony mi się podoba :D
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! Cieszę się, że postanowiłaś zadebiutować akurat na tym blogu. Czuję się zaszczycona! :)
      Kompletnie nie rozumiem hejtowania krytyki. Przecież działa ona na naszą korzyść. My bloggerzy możemy poprawić swoje błędy i niedociągnięcia. Chyba, że ktoś podciąga pod krytykę komentarze typu "żal, głupie opowiadanie". Wtedy, to po prostu żałosny hejting. XD
      Także, dziękuję Ci za wypisane błędy i biegnę je poprawiać, aby inne dobre duszyczki nie musiały ranić sobie nimi oczu. :D
      Szczerze to uwielbiam, gdy w ff oprócz wątku BigLove, jest jakiś wątek poboczny. W tym wypadku - morderstwo. I w końcu wyszło tak, że Agnes zawładnęła całym opowiadaniem. :D W sumie to właśnie "Sprawa Agnes Smith" miała łączyć, lub dzielić, danych bohaterów, a to się chyba udało. :)
      Relacje Draco i Hermiony miały być trudne, możliwe, że trochę (no, dobra, więcej, niż trochę...) je zepsułam. Kochali się za młodu, to była taka miłość na całe życie. Rozstali się bardzo niespodziewanie, w dodatku - szczególnie dla Hermiony - w dziwnych okolicznościach. Potem po latach, nagle łączy ich ze sobą pewna sprawa. Są skazani na spotkania ze sobą... Nie będę dalej się tłumaczyć, bo jeszcze się pogrążę. :D
      Oł, noł... Nie chciałam "mocno" zepsuć Rona. :( Lubię jego postać... Raczej chciałam ukazać, jak bardzo przejął się sprawą Smith, która powoli grzebie jego przyjaciół, zagraża jego bliskim. Chciałam pokazać tą, bardzo bardzo silną, chęć posiadania potomstwa. Do tego jego relacje z Malfoyem są niezdrowe, co tu dużo ukrywać - Ron go nienawidzi. Tak to miało wyglądać, może ukazałam te emocje, przemiany zbyt "chamsko" i agresywnie.
      Właśnie, Ginny. Już niedługo dowiemy się, czy naprawdę jest taka zła i wścibska. :)
      Merlinie, jak przyjemnie czyta się takie słowa. Jest mi niezmiernie miło, że udało mi się jakoś, w ogarnięty sposób, te opowiadanie poprowadzić.
      Dziękuję za komentarz i Twoją opinię! :)

      Pozdrawiam! :>

      Usuń
    2. Jak zwykle coś pominę. >< Co do fragmentu o czasie teraźniejszym i przeszłym. Tekst, w którym występuje ten pierwszy miał być jej aktualnym przemyśleniami, reszta jest już normalnym opisem narracyjnym(?). Może zamienię ten urywek na kursywę. Nie będzie się tak zlewać. :)

      Usuń
  5. Hej, dotarłam wreszcie i do końca. Więc przypominam się z prośbą o zdecydowanie w kwestii małych/dużych liter. Dalej już nie będę o to męczyć. O numery sal też nie, bo dla mnie to jest również bardziej przejrzyste, ale wiem, że niektórzy się tego czepiają. Mój Word też mi zmienia sali na Sali. Chyba trzeba dodać "sali" do słownika i wyłączyć autokorektę ;) A błędziorki: "stało. Już wtedy wiedziałem, że stanie się panią mojego życia" powtórzenie stało/stanie - może "będzie"? I panią, pani Weasley, może zastąp Hermioną :) "około czterech, eliksirów " bez przecinka; " zmienić. – zaśmiał się" albo kropke zamień na przecinek, albo zaśmiał z wielkiej litery; " Też tam masz, prawda?" wydaje mi się, że powinno być tak, a nie tam; "się słowami zmusić ją do rozczulania się nad przeszłością" drugie się zbędne; "jej ustach ponad dwa miesiące temu. " jakie dwa miesiące skoro Blaise ukrywał się od ponad miesiąca (nie dwa, te dwa nawet nie wynikają z opowiadania, za długo...), a Malfoy pocałował ją przecież już po jego zniknięciu..."twojej wizycie w wydfawnictwie" wydawnictwie; "można wyło w żaden sposób" co Ci tam wyło? :P było ;) "niż dwa miesiące temu" znowu te dwa miesiące, a pierwsza rozmowa była w dniu kiedy Blaise dał nogę ;) "swojej herbaty – Czy " kropka po herbaty; "rody Czystokrwiste " czemu czystokrwiste z dużej litery? Jak już to rody również jako swoista nazwa własna, ale ja pisałabym z małej; "do końca, wzięła" przecinek zastąp kropką, lepiej się czyta; "Hermiona i Draco wyszli z kawiarni zaledwie półgodziny po zakończeniu przesłuchania. " tu przeszkadza mi logika, rozmawiają tylko zawodowo, ona chce jak najszybciej zakończyć spotkanie, nie widzę sensu w tej półgodzinie. "Żadnego bandażu" bandaża; "Żadnych siniaków, " logika, siniaków i tak nie mogła zobaczyć więc nie mogła stwierdzić, że ich nie ma, bolące miejsca wystarczą; "dowiedzieć się co się dokładnie stało." za dużo "się" w następnym zdani też jest. Może "musiała dokładnie dowiedzieć się o przebieg zdarzenia"?; "pomogę Ci, usiądź" ci z małej (dawno nie było ;)); "Cieszyła oko najmniejszymi rzeczami. Lotem motyla." jakiego motyla? z tego co pamiętam, to jest zima. Nawet jeżeli przeszła w wiosnę, to na motyle jest za wcześnie :P; "Draco był nieobecny, miał podejrzliwy wzrok" nieobecny duchem, bo ciałem przecież był obecny, nie możesz więc użyć samego "nieobecny"; " żeby wracała sama.. Odmówiła" jedna kopka za dużo; "zręcznie ukrywające swe tajemnice.". No, koniec. Wow, ten rozdział jest mega. Część moich przypuszczeń się potwierdziła (Lucjusz, ty padalcu!). Cień pada zdecydowanie na Rona, ale mam wrażenie, wierzę w to, że jednak to nie on. Chyba, że podrabia prawdziwego zabójcę, chcąc wrobić Malfoya. To mi pasuje. No nic, czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle dziękuję za wskazanie tych paskudnych błędów. :) Cóż z dwoma miesiącami to czyste faux-pas. Może miałam już takie niedotlenienie pisząc rozdział, że po prostu się pogubiłam. :D Tak samo jak z motylem :D. Co do siniaków to chodziło mi o to, że są wyczuwalne pod dotykiem, chociaż masz rację. Bolące miejsca zupełnie wystarczą. :)
      Półgodzinna "rozmowa" Draco i Hermiony służyła przesunięciu czasu, miało być późno. Stwierdziłam, że dam im trochę porozmawiać, raz można. :P
      Właśnie teraz staram się dodać smaczku scenie z Lucjuszem w następnym rozdziale. Będzie bardzo bad, ale jak daleko się posunie, nie powiem. Zamilknę, bo rzucę spoilerem. XD

      Usuń
    2. Nie mogę się doczekać :D jeszcze tylko dwa rozdziały <3

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że sprostam wymaganiom! ^^

      Usuń
  6. Hej ;) to znowu ja ;) nie znalazłam nigdzie informacji o tym, że nie przyjmujesz nominacji, więc postanowiłam skorzystać z okazji i nominować Cię do LBA ;)
    Po więcej informacji zapraszam tutaj: http://narcyza-i-lucjusz-learn-to-love-again.blogspot.com/2015/08/liebster-blog-award-3-i-4.html
    Całusy, Ciocia Bella ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem na nominację, jeżeli znajdę trochę czasu. W najbliższym czasie raczej to nie wypali. :)

      Ale dziękuję bardzo, bardzo! :*

      Usuń
  7. O mamuniu. Czekałam na ten rozdział ! Nie wiem jak ty to robisz ale sprawiasz że wszystko jest takie tajemnicze ale prawdziwe. Uczucia Malfoya. To co się dzieje. Te rozmowy...
    Użekłaś mnie i mam chaos w głowie choć jedno podejrzenie mam.
    Dziękuję Ci za ten rozdział.
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej... Z Hermioną i Malfoyem. Z tym Danse Macabre.
    Pozdrawiam,
    Lycheey Lora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za komentarz,
      bardzo miło czyta się takie rzeczy! :)

      Usuń
  8. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten rozdział był ciekawy... ta cała sprawa śmierdzi na kilometr. Ja podejrzewam Rona. Nie wiem tylko czemu...

    Domi

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten rozdział był ciekawy... ta cała sprawa śmierdzi na kilometr. Ja podejrzewam Rona. Nie wiem tylko czemu...

    Domi

    OdpowiedzUsuń
  11. Dwa ostatnie rozdziały były najlepszymi, jakie napisałaś. Jestem tego w 100% pewna i mam nadzieję, że kolejne będą jeszcze bardziej.
    Mam wrażenie, że Ron macza w tym palce. Nie mówię, że to on zabił Agnes, ale myślę, iż w jakiś sposób pomaga mordercy. W końcu pokazał, jak bardzo jest zazdrosny o Hermionę, a później cała ta sytuacja z Draco. Nie wierzę, że to zbieg okoliczności.
    Bardzo lubię twojego Harry'ego, który nie pasuje mi tutaj do zawistnej, robiącej na złość pani Weasley, Ginny. Jest dla niej za dobry. +podoba mi się, że Potter musiał mieć pozwolenie na użycie veritaserum od Wizengamotu, a nie, że skorzystał z tego ot tak.
    Lecę do kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że brakowało mi tylko wyjaśnienia, gdzie znaleziono Hermionę, w jakim stanie, kto dokładnie itd.

      Usuń