Witam wszystkich!
Najpierw mam dla Was kilka linków. Otóż od niedawna istnieje zakładka z bohaterami "Who killed Agnes Smith?" Odsyłam Was do tej zakładki tam czeka na Was odnośnik. :)
Zapraszam [TU] - ocena "WKAS", dziękuję bardzo Nersi!
A co do rozdziału. Trochę się dzieje. Nott wraca i składa zeznania, poznajemy "inną" twarz Agnes i... wreszcie dowiemy się co z Luną!
Miłego!
Who
killed Agnes Smith?
Część druga; rozdział trzeci,
HERMIONA: POCAŁUNEK ODKUPIENIA
Serce Hermiony stanęło w bezruchu,
jakby wyczekiwało pozwolenia na ponowne bicie. Czuła się, jakby była sparaliżowana. Zaczęła
powoli otwierać oczy. W pewnym momencie Ron przytulił ją mocno do siebie. To co
miała za chwilę zobaczyć w zupełności usprawiedliwiało nagłą wylewność jej
męża.
Czarodzieje,
którzy kiedykolwiek widzieli dom po odwiedzinach śmierciożerców, stwierdziliby,
że słudzy Czarnego Pana zmasakrowali dziś posesję panny Lovegood. Jednakże w
kilku szczegółach ta sceneria odbiegała od kanonu. W miejscu, gdzie teraz stała
rudera z powybijanymi oknami, drzwiami wyrwanymi z zawiasów i krwistoczerwonym
napisem „Danse Macabre” na dachu, kiedyś stał śliczny, biały domek z jasnofioletowym dachem. Zaledwie dwadzieścia cztery godziny temu z niewielkiej warstwy
śniegu tak białego, jak ów budynek wystawał jasnobrązowy płot, którego części
teraz leżały porozrzucane po całej posesji. W powietrzu unosiła się silna woń
dużej ilości magii. Idąc coraz głębiej w odmęty ruiny można było zauważyć
krzesło, najprawdopodobniej wyrzucone przez okno, leżące po lewej stronie
zniszczonego domu. W środku, oprócz towarzyszącego takim sprawom bałaganu, na
ścianach, meblach i podłodze widniało tysiące, krwistoczerwonych napisów o
treści „Danse Macabre”. Nic nie zginęło,
jedynie właścicielka posesji zniknęła bez śladu.
Trudno
byłoby opisać uczucia Hermiony. Kobieta sama nie wiedziała co myśleć, na co
zwrócić uwagę. Gdy Ron kontaktował się z Biurem Aurorskim, a Neville rozglądał
się zszokowany po pomieszczeniu, Hermiona była po prostu otępiała. Przeżyła
wojnę, pracowała w Ministerstwie już kilka lat i nie jedno takie miejsce
zbrodni widziała. Niestety, teraz było inaczej. To był dom Luny Lovegood.
Kobiety, która niedługo miała wyjść za mąż. Ich przyjaciółki z Hogwartu.
Od porwania panny Lovegood minął
już tydzień. Początkowo nie używano nawet słowa „porwanie”. Przeszukiwano
miejsca, gdzie mogła się ukryć, ponieważ istniała alternatywa, że kobieta po
prostu uciekała, dlatego szaleniec zmasakrował jej dom. Tylko skąd on wiedział,
że Luna widziała morderstwo Agnes? W sumie to nie zmieniało kręgu podejrzanych.
Zabini zniknął, jak kamień w wodę. Czy ktokolwiek mógłby zapewnić, że nie
ukrywa go ktoś z Ministerstwa, kto mógłby mieć dostęp do akt sprawy?
Zdecydowanie nie. Cały czas śledztwo opierało się na domysłach, ponieważ
brakowało znaczących dowodów i na
fikcji, ponieważ motyw książki przewijał się z każdym nowym zdarzeniem i
świadkiem. W kryminale Smith porwano Emily, w życiu realnym Lunę. Teraz
pozostawało modlić się o to, aby finał tego uprowadzenia nie był taki, jak w
utworze. Co jeżeli pewnego dnia Scamander wracając do domu zauważy na schodach
leżącą Lunę w stanie agonalnym? Przecież on nie wytrzymałby tego, był bardziej
zakochany w swojej pannie Lovegood, niż porucznik Fray w Lisie Hook. Hermiona nadal słyszała paniczny szept
narzeczonego przyjaciółki, którego przesłuchiwano, gdy nieświadomy przyjechał
na miejsce zbrodni. Rolf – zszokowany całą. tragiczną sytuacją – pytał sam
siebie gdzie ona jest i czy nic jej się nie stało. Potem uspokajał swoje
zszargane nerwy zapewniając się, że Luna ukryła się u ojca. Jednak jego
nadzieje były bardzo zgubne. Ten zdesperowany szept... Pani Weasley zasnęła
nadal słysząc: „Luna, gdzie jesteś? Wróć do mnie.”.
W ostatnim tygodniu Ron był w domu bardzo
rzadko. Zazwyczaj zjawiał się z Harrym, lub z innym Aurorem, dosłownie na
chwilę. Poszukiwania Luny, najprawdopodobniej porwanej przez psychopatę, zawładnęły całym Ministerstwem. Hermiona w pracy przeszukiwała wszystkie akta,
badała dowody, wysyłała około dziesięciu listów adresowanych do Malfoya każdego
dnia. Wszystkie najmniejsze, najbardziej zgubne poszlaki zostały już
przebadane przez panią Weasley, a Malfoy milczał. Nie pojawiał się ostatnim
czasem w swoim biurze, w jego posiadłości też nie było po nim śladu.
Dzisiejsza noc, była dla Hermiony pierwszą,
którą mogłaby wreszcie normalnie przespać. Lecz prędzej Ron, odpuści sobie
poszukiwania, niż ona spokojnie zaśnie. Cały czas do jej głowy pukały miejsca,
które mogłaby sprawdzić, albo jakaś dziwna, w ogóle nie związana ze sprawą,
poszlaka, która rzuciłaby nowe światło na morderstwo Agnes. Hermiona po prostu
czuła, że gdzieś ukrywa się coś, co pominęła i bezczelnie naśmiewa się z niej.
Musiała czegoś nie sprawdzić wystarczająco! Tylko co to było? Gdzie tego
szukać?
Minęło kilka godzin, zanim Hermiona zdołała
zmrużyć oko. Znowu nawiedziła ją jedna z tych bardziej rzeczywistych fantazji
sennych. Ostatnia, tak realna, przedstawiała ją zamiast Agnes. Czuła strach.
Zimno. Teraz było zupełnie inaczej. Były święta Bożego Narodzenia, wiedziała to
tylko, dlatego, że to już kiedyś miało miejsce. Jej sen odzwierciedlał kolację
u państwa Potter w Wigilię. Sądząc po stanie Harry’ego, Rona, George’a i
Neville’a było już grubo po dwunastej. W dość dużym salonie, umeblowanym w
najróżniejszych odcieniach brązu, przebywały jeszcze cztery dorosłe osoby, a
raczej kobiety. Hermiona, Ginny, Angelina i Agnes Smith. Pani Weasley ponownie
czuła przyjemną atmosferę panującą tego dnia u Potterów. Ciepło, które
rozlewało się po całym pomieszczeniu z wesoło trzaskającego płomieniami
kominka, wprawiało w błogi nastrój. Wesołe, lekkie rozmowy kobiet przeplatały
się ze szczerymi, nabuzowanymi alkoholem zapewnieniami panów. Hermiona – tak,
jak to było w rzeczywistości – w pewnym momencie przeprosiła całe towarzystwo i
udała się do łazienki. Oczekiwała, że gdy wróci będzie czekał nią zastawiony
stół i radosne rozmowy. Jednak weszła do zupełnie ciemnego pomieszczenia.
Światło, które biło z korytarza, również zgasło. Wszędzie nicość, żadnych
przedmiotów. Tego stanowczo nie było w scenariuszu. Nagle, w rogu pojawiła się
skulona Agnes. Ubrana w białą suknię. Obejmowała kurczowo swoje kolana i
szeptała rozdartym głosem: „To może być każdy, to może być każdy”. Hermionie
wydawało się, że trwa to już całą wieczność. Panna Smith i jej rozżalone słowa,
te same, w kółko. Pani Weasley chciała do niej podejść, lecz nie mogła się
ruszyć. Z wszechobecnej ciemności zaczęła wyłaniać się postać płci męskiej.
Mimo mroku idealnie dostrzegła jego czarne ubrania. Paradoks. Dostrzec czerń w
czerni. Agnes urwała swoje lamentowania. Za to zaczęła histerycznie płakać.
Zakryła twarz dłońmi. Hermiona nie widziała dokładnie twarzy mężczyzny – był
zbyt daleko od niej – jednak dostrzegła jego psychopatyczny uśmiech. Pełen
fanatyzmu, dziwnej, nieopisanej żądzy, chorego szczęścia. W pewnym momencie
nie mogła zaczerpnąć powietrza. Desperacko starała się dostarczyć, chociaż
odrobinę tlenu do organizmu. Bezskutecznie. Do oczu napłynęły jej łzy. Powoli,
jakby czas przestał istnieć, opadała na czarną, jak kawa, ziemię. Powoli przestawała
widzieć. Postać stała tuż nad nią. Z każdym kolejnym otwarciem powiek,
przybierała inne oblicze. Najpierw była to twarz Blaise’a, potem kolejno:
Malfoya, Notta, Neville’a, a nawet Harry’ego i Rona. Wargi każdego z nich
wykrzywiał fanatyczny, mrożący krew w żyłach uśmiech. To koniec. Gdy czuła, że
uchodzi z niej jakakolwiek świadomość usłyszała głos owej postaci.
Hermiona obudziła się łapczywie łapiąc
powietrze. W głowie cały czas rozbrzmiewały jej słowa, które słyszała jeszcze
sekundę temu w swoim koszmarze: „Zgadnij kim jestem, kim jestem, kim jestem…”.
Trudno było to nazwać szeptem, krzykiem, czy jakimkolwiek innym tonem. Cały
czas je słyszała. Jakby, ktoś celowo chciał omotać ją tymi powtarzającymi się
słowami. Były tak realne, jakby przed chwilą słyszała je naprawdę. Minęło kilka
minut, zanim oddech Hermiony wrócił do normy. Tak bardzo brakowało jej teraz
Rona i jego opiekuńczych ramion. Mimo, że była sama w domu czuła czyjąś
obecność. Może to przez te powtarzające się słowa? Ten głos… Jakby już gdzieś
go słyszała, równocześnie, jakby pierwszy raz dotarł do jej uszu. Totalny
kontrast.
Hermiona usiadła na skraju łóżka i przeczesała
palcami mokre włosy. Jedyną osobą, którą teraz chciała mieć przy sobie, był
mężczyzna, który zapewni jej bezpieczeństwo. Najpierw pomyślała o Ronie, zaraz
potem o Malfoyu. Nigdy nie zdarzało jej się wspominać
Draco w takich sytuacjach. Postanowiła na siłę wrócić myślami do swojego męża. Chciała opowiedzieć mu o swoim śnie, lecz na
jego powrót nie zanosiło się zbyt szybko. Kobieta zastanawiała się gdzie jadał
przez ostatni tydzień, gdzie, a raczej czy w ogóle, spał. Z tego, co wiedziała
od Ginny, Harry był w domu częściej, spędzał noce w swoim łóżku, jednak to nie
on jako pierwszy był pod domem Luny. Hermiona bardzo wyraźnie pamiętała twarz
swojego męża. Jego nerwowe ruchy, kiedy przeszukiwał całą posiadłość.
Najwidoczniej coś w uprowadzeniu Luny poruszyło nim bardzo mocno. Ron zawsze
był rodzinnym człowiekiem nawet, jeżeli nie do końca umiał to okazać. Tak samo
było z przyjaźnią.
Pani Weasley przygotowując poranną kawę
zastanawiała się, dlaczego wszyscy używają terminu „porwanie Luny Lovegood”?
Skąd pewność, że przez ten cały czas nie poszukują zwłok? Hermiona dopatrywała się w tym głębokiej
nadziei. Nie było osoby, która nie lubiłaby nieco ekscentrycznej Luny. Nikt nie
chciał przyjąć do świadomości, że ona może po prostu nie żyć. Za to każdy
wierzył, że ukryła się gdzieś i po prostu boi się wrócić. Każdy, a szczególnie
jej narzeczony.
Droga
do pracy wydawała się Hermionie dużo bardziej szara, niż zazwyczaj. Co byłoby,
gdyby około dwa miesiące temu pani Weasley odmówiła podjęcia sprawy Agnes
Smith, albo po prostu powierzyła ją któremuś ze swoich podwładnych. Tom
White na pewno poradziłby sobie z tą sprawą lepiej, niż ona. Nie podszedłby do
niej tak personalnie. Jest bardzo dobrym detektywem, z przeszkoleniem
aurorskim. Zawsze dużo wiedział, wszędzie mógł liczyć na starych
znajomych, którzy byli dla niego prawdziwą kopalnią wiedzy. Chociaż, czy on zaryzykowałby
te śledztwo? Pół roku temu urodził mu się pierworodny syn, a dosłownie tydzień
przed zamordowaniem Agnes on i jego żona obchodzili rocznicę ślubu. Nie.
Hermiona nie mogłaby mu powierzyć tej sprawy. A Jean Tuplink? Zawsze była jedną
z zaufanych pracownic pani Weasley. Kobieta była inteligentna, miała ogromną
łatwość w klasyfikacji dowodów i świadków. Z przeszkoleń aurorskich otrzymała
Wybitny. Była dobra na tyle, że Szef Biura Aurorów chciał przenieść ją z
Kryminalistyki i Śledztw i mianować pełnoprawnym Aurorem. Tuplink odmówiła.
Miała powołanie do rozwiązywania zagadek, nawet jeżeli chodziłoby o morderstwo.
Tak, ona na pewno podjęłaby się sprawy Agnes Smith. Hermiona, jednak odrzuciła
i tę możliwość. Jak czułaby się, gdyby w gazetach pojawiałby się nekrologi
sióstr Jean, z którymi była bardzo mocno
związana? Pani Weasley po raz pierwszy poczuła, że to nie ona wybrała tę
sprawę, lecz ta sprawa wybrała ją. Nikt inny nie mógł tego zakończyć. Nikt inny
nie mógł, zapłacić za trud śledztwa. Czuła, że wplątała się w morderstwo Agnes
Smith, na tyle, że nie ma innych alternatyw, niż: znaleźć tego psychopatę, lub
oglądać, jak jej bliscy stają się jego ofiarą. Ona sama nie bała się ataku ze
strony mordercy. Może okazała tym lekkomyślność, a może po prostu czuła, że
akurat jej ten człowiek nie skrzywdzi.
W
biurze Hermiony unosił się cudowny, najpiękniejszy dla niej, zapach. Róże i
kawa. Na jej uporządkowanym, dębowym biurku, tuż obok perfekcyjnie poukładanych
raportów stał kubek pysznej, zbawiennej kawy. Natomiast na środku mebla leżał
elegancko ozdobiony bukiet około dziewięciu róż – w tym trzech białych. Na
twarzy Hermiony zagościł uśmiech. Chociaż na chwilę zapomniała o swoim
wczorajszym koszmarze. Powoli podeszła do biurka i zajęła miejsce na skórzanym
fotelu. Tuż przy kawie leżał mały kawałek pergaminu. Kobieta nie musiała nawet
zgadywać od kogo mógł on być. Uśmiechnęła się czytając liścik, lecz tym razem
raczej ponuro. „Przepraszam, że ostatnio
tak często mnie nie ma! Bardzo Cię kocham, Ron.”. Wolałaby, gdyby mężczyzna powiedział jej to
osobiście. Może było to trochę egoistyczne, ale przez swoje około pięcioletnie
małżeństwo bardzo rzadko spędzali czas osobno. Zazwyczaj tylko w pracy. Teraz
Rona nie było już ponad tydzień. Zjawiał się tylko na kilka minut. Jego
odpowiedzi wydawały jej się bardzo zdawkowe. Jedyne co podtrzymywało ją na
duchu to myśl, że mężczyzna na pewno jest w pracy. Na pewno? A co jeżeli
znalazł kobietę, która będzie gotowa założyć z nim rodzinę? Co wtedy będzie z
Hermioną? Dwudziestoośmioletnią pracownicą Ministerstwa Magii. Najszybciej
awansującą kobietą w historii. Osobą, która jest o krok od stanowiska szefowej
Biura Aurorów ds. Śledztw i Kryminalistki! Postacią, która jest tylko pionkiem
w grze o pozycję, ktoś awansuje, żeby ona również zyskała lepszą posadę. Kim
jest oprócz pracy? Hermiona doszła do strasznych wniosków. Ron od dawna chciał
mieć dziecko, nie wraca wieczorami, mimo, że Harry spędza większość nocy w domu.
Jeżeli wybierze inną kobietę? Zostanie jej tylko praca. Pani Weasley była
świadoma naturalnej kolei rzeczy – jej przyjaciele mieli teraz własne życie.
Dzieci, rodzina, praca, dom. A ona? Nie ma żadnego wsparcia ze strony rodziców.
Cały czas myślała gdzie teraz są, co robią. Czy mają jakieś dziwne przebłyski
pamięci, gdy widzą rodziców z małą córką
w lodziarni, albo w parku? Ta myśl nie dawała jej spokoju. Chciała przypomnieć
sobie momenty, w których była najszczęśliwszą osobą na świecie. Chwile, które
każdy człowiek wspomina, aby dodać sobie otuchy i woli walki. Przypomniała
sobie, jak przyjechała z pierwszego roku w Hogwarcie. Pierwsze kilka dni
spędziła jedynie na zdawaniu rodzicom relacji ze swoich przygód. Jeden
szczególny dzień z tych wakacji zapadł jej w pamięć. Wyjazd z rodzicami. Czuła
się wtedy, jak malutka księżniczka mająca u stóp cały świat. Przez myśl
przewijały jej się setki wspomnień związanych z Harrym i Ronem, ale o dziwo
skupiła się na czymś zupełnie innym… Oczyma swojej wyobraźni widziała Draco.
Sporo młodszego, niż ten obecny. Pamiętała, jak wysłuchiwała jego monologu, w
którym wymienił milion wad, których dopatrywał się w jej włosach. Niemalże
słyszała samą siebie, jakby teraz odpowiadała na jego wykład celowo obrażonym
tonem: „Powinnam je ściąć? Wtedy będę dla ciebie idealna?”. Hermiona
uśmiechnęła się do siebie, przelewając całą gorycz, która nią owładnęła, na ten
ruch warg. Teraz w swojej głowie słyszała jego pewną, a może wręcz przeciwnie
nieśmiałą, odpowiedź: „Dla mnie zawsze jesteś idealna.”. Tak, wtedy ona
Hermiona Granger, czuła się idealna. Nigdy już nie doświadczyła takiej pewności
siebie, jak przy nim. Draco Malfoy po prostu zawsze był mężczyzną, który potrafił sprawić, aby kobieta czuła się przy nim piękna i
pełnowartościowa. Zawsze wiedział co powiedzieć, co zrobić, aby wszystkie
kobiety były zazdrosne o tą jedyną, a nie ona o wszystkie inne. To była jedyna
rzecz, w której obecny Ron Weasley nie mógł się równać z Draconem Malfoyem.
Nagłe
po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk telefonu. Kobieta, zanim odebrała,
otrząsnęła się ze wszystkich wspomnień starając się przywołać racjonalną,
rozważną część swojego umysłu. Nie spodziewała się, że po drugiej stronie
słuchawki usłyszy osobę, o której jeszcze kilka chwil temu myślała.
– Nott wrócił. Miałem cię o tym powiadomić.
Coś było nie tak. Hermiona słyszała
to w jego głosie. Kusiło ją, żeby zapytać co dzieje się teraz w jego życiu i
czy już udało mu się ponownie o niej zapomnieć. Ale szybko stwierdziła, że
byłoby to niesamowicie nietrafione pytanie.
–
Halo, Weasley, jesteś tam?
Hermiona zamrugała kilka razy
zastanawiając się, czy na pewno się nie przesłyszała. Weasley? On powiedział do
niej Weasley? Prędzej spodziewałaby się apokalipsy, albo pijanego Harry’ego
tańczącego nago na środku Londynu. Hermiona już
wiedziała dlaczego jego ton głosu jest taki szorstki i biznesowy. Miała
pewność, dlaczego użył nazwiska „Weasley” zwracając się do niej. On po prostu
tak stara się o niej zapomnieć. Sama nie wiedziała czy cieszy się, bo wreszcie
wbiła mu do głowy, że ma męża i jej małżeństwo nie jest fikcją, w
przeciwieństwie do związku Draco z Astorią, czy wręcz przeciwnie – jest zła,
może smutna. Po części czuła się tak, jakby zabrano jej ostatnie okruchy
wspomnień, jakby brutalnie uświadomiono ją, że uwielbiała, jak ten człowiek
mówił do niej „Granger”, jak wymawiał każdą literę jej nazwiska.
–
Jestem – odpowiedziała zachrypniętym głosem. – Muszę skonsultować z tobą jeden
dowód, możesz przyjechać do…
–
Nie, nie mogę – przerwał jej.
Hermiona już chciała wyciągnąć z
rękawa swoje najcenniejsze asy, czyli karę za utrudnianie śledztwa i pościgi Aurorów, ale Malfoy szybko zakończył rozmowę:
–
Żegnam Grange… Pani Weasley.
Kobiecie przypomniały się jego słowa
z listu. „Dla mnie zawsze będziesz Granger.”
Wiedziała, że Draco z tym nie wygra. Czy chce, czy też nie, nie ma
wyboru. Do końca tej sprawy będą musieli się widywać. Luna kazała się
skontaktować z nim i musiała mieć ku temu podstawy. Jeszcze dziś Hermiona
weźmie dowód z akt sprawy – pierścień jakiejś czystokrwistej rodziny – po czym
spotka się z Malfoyem, czy on tego chce czy też nie. Jednak dla Hermiony teraz najważniejsze było
to, że Nott wrócił. Chciała zacząć swoją kawę, którą podarował jej Ron, lecz
część jej osobowości ta, którą można nazwać mianem pracoholiczki, wzięła górę nad jej bardziej leniwą stroną.
Hermiona wyszła ze swojego biura, aby poprosić Aurorów o sprowadzenie do Ministerstwa Notta.
Była godzina szesnasta trzydzieści pięć i
Hermiona z niecierpliwością czekała na wspólnika pana Malfoya, jednego z
współwłaścicieli wydawnictwa – Teodora Notta. Pani Weasley odnosiła nieodparte
wrażenie, że cały ten dzień przeokropnie się dłuży. Od rana załatwiła kilka
spraw, napisała raporty, spotkała się z kilkoma pracownikami Ministerstwa, ale
to nie było zwykłe, szybkie tempo pracy pani Weasley. Na przesłuchanie czekała
już od godziny piętnastej trzydzieści. Zastanawiała się nawet, czy czasami
Malfoy nie podał jej złych informacji, czy nie chciał jej zmylić. Powoli
przekonywała się do tej teorii i pewnie w końcu by ją zatwierdziła, gdyby nie
to, że drzwi Sali 244 otworzyły się. Do środka wszedł długo oczekiwany Teodor
Nott w towarzystwie dwóch Aurorów. Jeden z nich podszedł do Hermiony i
naświetlił jej, gdzie podejrzany został znaleziony, oraz to, że nie stawiał
oporu. W takiej sytuacji pani Weasley pozwoliła na to, aby poczekali na
zewnątrz.
Było coś co nie dawało Hermionie spokoju. Nie
wiedziała, czy to zbieg okoliczności, czy celowe działanie. Nott wyglądał
identycznie, jak porucznik Fray. Te same trzeźwe oczy, ciemne włosy, nieobecny
wyraz twarzy. Kobieta wyczarowała dyktafon. Teodor zupełnie zignorował sprzęt,
który pojawił się na dzielącym ich stoliku.
–
Proszę opowiedzieć mi o relacjach, jakie utrzymywał pan z Agnes Smith – ujęła
profesjonalnym tonem Hermiona.
Nott uśmiechnął się kpiąco. Pani Weasley była
coraz bardziej rozdrażniona tym, że mężczyzna nawet nie raczył na nią spojrzeć
odkąd wszedł do tej sali. W końcu zaczął mówić, jakby od niechcenia:
–
Z tą kobietą nie łączyły mnie żadne relacje, to była jakaś wariatka. – Oparł
łokcie o stolik, nachylił się i spojrzał Hermionie prosto w oczy. – Zauważyłaś, że Smith
umieściła mnie w tej durnej książce, jako tego cholernego porucznika Fraya?
Myślałem, że Astoria mnie zabije.
Panią Weasley zdziwiło, to w jaki sposób
Teodor mówi o swoim związku z żoną Dracona Malfoya. Przecież ta para nadal
figuruje jako małżeństwo. Nagle, jak gdyby znajdował się na jakimś luźnym,
przyjacielskim pikniku Nott rzekł powstrzymując się od śmiechu:
–
Dobrze wiesz Hermionko, że to wszystko, to jakieś kosmiczne nieporozumienie. Ja
od początku powinienem być z Astorią, teraz powinno mówić się do niej pani
Nott. A ty? Ty powinnaś być z Malfoyem, bo czy chcecie, czy też nie… jakby to
ująć… nie zapomnicie o sobie. Nigdy.
Pewność, z którą Nott recytował swój monolog
niezwykle zdenerwowała Hermionę. I ten dobitny ton, gdy wypowiadał słowo
„Nigdy.”. Teraz kobieta zaczęła zastanawiać się, czy Malfoy nie przysłał tu
Teodora, aby ten przekonał ją do porzucenia Rona. Szybko odrzuciła tę teorię,
ponieważ była pewna, że Draco stara się o niej zapomnieć. Bardziej
prawdopodobne było to, że Nott chce
osiągnąć jakiś własny cel, zapewne wolność dla obecnej pani Malfoy. Hermiona oparła się łokciami o stolik i nachyliła
się w stronę jednego z właścicieli wydawnictwa, tak jak to on zrobił wcześniej.
–
Zachowaj sobie te cenne porady dla siebie i Astorii, a mnie i Draco zostaw w
spokoju – warknęła. – Zamiast zajmować się przewidywaniem przyszłości opowiedz
mi o twoich relacjach z Agnes Smith.
Nott oparł się na krześle i westchnął dając za
wygraną. Hermiona ciągle obrzucała go oskarżycielskim spojrzeniem, a Teodor
starał się ułożyć jakąś sensowną odpowiedź. Pani Weasley przypomniała sobie,
jak bardzo Nott starał się obrócić Malfoya przeciwko niej. Ciężko było sprawić,
aby szanowny pan Teodor wyraził się pochlebnie o jakiejkolwiek osobie, której
status krwi nie należał do najlepszych. Hermionie się udało. Pomijając Dracona,
kobieta wspominała w pozytywny sposób tylko jednego ślizgona i był nim właśnie
Nott. Mimo swojej otoczki „gbura”, był naprawdę bezpośrednim, szczerym, a nawet
żartobliwym człowiekiem.
–
Znałem Smith trochę dłużej, niż Draco i Blaise. Kiedyś, w pierwsze lato po
ukończeniu szkoły, udzielałem
korepetycji z eliksirów. Zawsze lubiłem ten przedmiot, poza tym miałem dużo
wolnego czasu. Pomagałem około pięciu studentom z Hogwartu – w tym Agnes. Miała
wtedy czternaście lat, a wiedziała, jak uwarzyć eliksiry przerabiane na
szóstym roku. Przypomniała mi trochę Pannę-Wiem-To-Wszystko, tylko była
bardziej nieśmiała w swoich odpowiedziach.
Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się.
Zastanawiała się też po co Agnes przyszła na korepetycje z eliksirów, skoro
była z nich bardzo dobra. Mogła po prostu odczuwać chęć samodoskonalenia się,
ale dlaczego przyszła na zajęcia dla słabszych uczniów, które prowadził
dziewiętnastoletni absolwent Hogwartu? Tu natomiast dużą rolę mogły grać
pieniądze. Smithowie byli rodziną czystokrwistą, jednak ich status nie różnił
się zbytnio od statusu Weasleyów. Zdrajcy krwi. Albo, należało rozpatrzy jeszcze jedną opcję, Agnes żywiła jakieś
uczucia do Notta.
–
Uczyłem jedynie Ślizgonów. Nie wiem skąd wzięła się tam wychowanka Ravenclaw. W
czasie pierwszych kilku spotkań myślałem, że jest w Slytherinie. Uświadomił
mnie dopiero niejaki Gaeth, rówieśnik panny Smith. – Zamilkł, jakby
zastanawiał się, czy na tych lekcjach zdarzyło się coś niezwykłego. Milczał
kilka chwil, po czym spojrzał na Hermionę i kontynuował: – Wszyscy uważają ją
za miłą, szczerą, słodką, niewinną. Rozpaczają nad jej śmiercią. Ale to była
wariatka. Powinna skończyć w Mungu, chociaż może lepiej, że poszła do piachu.
Słowa Notta wbiły panią Weasley w ziemię.Co mogło spowodować, aż taką nienawiść mężczyzny? Ona
również znała Agnes, może nie tak dobrze, jak Ginny Potter, ale na tyle, aby
uznać ją osobą bardzo wartościową.
–
Co masz na myśli? – zapytała Hermiona i spojrzała na Teodora przeszywającym
wzrokiem.
–
Korepetycje zakończyły się w ostatni poniedziałek sierpnia. Pożegnałem się ze
wszystkimi i nawet życzyłem im lepszych stopni z tego przedmiotu. Większość już dawno wyszła, tylko ona została. Zapytała mnie o pewien autorski eliksir. Nie pamiętam
jego składu, lecz zapadły mi w pamięć skutki wypicia tego świństwa… Wiesz jaką
cudowną miksturę wymyśliła czternastolatka? Wiesz jaka była dumna ze swego
dzieła? – zapytał i spojrzał Hermionie
prosto w oczy. Jego wzrok nie wróżył nic dobrego. – Złapała wcześniej żabę i
wlała jej do ust ten eliksir. Z gada zaczęła powoli schodzić… schodzić to złe
słowo… odrywać się skóra, powodując olbrzymi ból. Ten spektakl trwał piętnaście
minut, jednak porównując wielkość żaby i człowieka… Z naszym przypadku tortura
trwałaby grubo ponad godzinę, powodując ból, narastający z każdą minutą.
Wymyśliła to mając CZTERNAŚCIE lat.
Hermiona
w pierwszej chwili nie mogła uwierzyć w słowa Notta, jednak po głębszej
analizie wszystko składało się w jakąś logiczną całość. Ilość śmiercionośnych
klątw i eliksirów w książce Smith przeraziła panią Weasley to tego stopnia, że
sama musiała zainterweniować w tej sprawie w Ministerstwie. Wszystkie przepisy,
działanie mikstur, opisane były z chorą fascynacją. Ale czy to możliwe, żeby
skromna i cicha Agnes Smith, miała tak psychopatyczne pragnienia widoku
ludzkiej krwi, cierpienia, grymasu bólu na twarzy? To było przerażające i
nadało sprawie trochę inną twarz. Może morderstwo Smith nie było zbrodnią, lecz
samosądem. Może kiedyś zawiniła komuś – świadomie, bądź nie – swoimi nie do końca
humanitarnymi eliksirami.
–
Nie widziałem Agnes przez cztery lata. Przez ten czas spotykałem się z Astorią,
potem Lucjusz Malfoy zadbał o to aby wyeliminować z życia Draco pewną Hermionę
Granger. W końcu Astoria musiała wyjść
za Malfoya i szczerze mówiąc, cała nasza trójka nie była z tego faktu
zadowolona. Ja, Draco i Blaise wykupiliśmy jakieś stare wydawnictwo. Żeby tylko
zapomnieć o Astorii dużo podróżowałem pomagając Malfoyowi w jego interesach. Te
cztery lata przemknęły mi przez palce, jak pociąg, nie zatrzymujący się na
mojej stacji. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Późno w nocy
usłyszałem dzwonek do drzwi. To była Agnes. Odnalazła mnie po czterech latach.
Mimo młodego wieku każdy fan czarodziejskiej literatury znał ją z krótkich
opowiadań, lub wierszy o mrocznym i sadystycznym charakterze. Przyszła do mnie
z materiałami na książkę. O trzeciej w nocy. Wyglądała na zagubioną i otępiałą.
–
Dlaczego przyszła do ciebie, a nie do wydawnictwa? – zapytała natychmiastowo
Hermiona, która wyglądała na niezwykle zszokowaną.
–
Nie wiem.
Zapanowała
cisza. Ani pani Weasley, ani Nott nawet nie starali się w tym czasie
kontynuować przesłuchania. Obydwoje myśleli o Agnes Smith. Teodor żałował, że
kiedykolwiek ją poznał, ponieważ jej postać, tak jak jej autorskie eliksiry
niszczyły organizm człowieka, starała się obrócić jego życie w ruinę, o czym
Hermiona miała się za chwilę przekonać.
– Książka wydała mi się niezmiernie ciekawa i
warta zainteresowania. Tak właśnie zaczęła się moja współpraca ze Smith, która
trwała tak naprawdę niemalże do jej śmierci. W czarodziejskiej literaturze było
naprawdę niewiele autorskich kryminałów z elementami romansu. To było coś
innego. Do tego Agnes, jako autorka, była do niej świetnie przygotowana. Dwa
dni później spotkaliśmy się w wydawnictwie. Ja, ona, Malfoy i Blasie… – W tym
momencie Nott zaśmiał się w bardzo ironiczny i nieprzyjemny sposób. – Zabini
momentalnie poczuł do niej miętę, jakby pociągały go takie słodkie, skromne i
niewinne dziewczyny, na jaką ona wyglądała.
Smith umiała to wykorzystać. Zawsze miała go po swojej stronie.
Współpracowaliśmy ze sobą przez trzy lata, do grudnia dwa tysiące szóstego
roku, czyli do momentu, w którym książka była skończona i gotowa do wydania. W
tym czasie związek Malfoya i Astorii istniał już tylko na papierze, a ja i ona,
bez żadnego sprzeciwu Draco, spotykaliśmy się ze sobą. O czym Agnes nie
wiedziała. Konsekwentnie odrzucała amory Blaise’a, zwracając na niego uwagę
tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebowała. – Nott urwał i przetarł twarz dłonią.
Hermiona wyczuwała, że zaraz dowie się czegoś, co jeszcze bardziej zniszczy jej
pozytywny obraz Agnes. – To było w październiku. Wszyscy żyliśmy sukcesem,
jeszcze nie wydanej, książki. Zostały
nam tylko ostatnie, drobne poprawki. Pamiętam, że był czternasty października,
czyli dzień który zawsze celebrowaliśmy z Astorią. Nie ważne jaki to był
miesiąc, ważne, że czternasty. Byliśmy na kolacji w jakiejś urokliwej, włoskiej
restauracji i wtedy zobaczyła nas Agnes. Nie podeszła, nie uśmiechnęła się. W
jej oczach ujrzałem furię, złowrogi, rozszalały ocean gniewu. Poinformowała o
tym Malfoya, który, jak gdyby nigdy nic, kazał nie wtykać jej nosa w sprawy
innych ludzi. Kilka tygodni później Astoria ciężko zachorowała, jej życie
wisiało na włosku. Cudem przeżyła. Dopiero po śmierci Agnes magomedycy uświadomili
nas, że infekcja była skutkiem podania jakiegoś eliksiru. Dla mnie to było
jasne, że Smith chciała po prostu zabić Astorię, aby zająć jej miejsce.
Hermiona wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.
Ginny zawsze opisywała Agnes, jako miłą, dobrą i wrażliwą dziewczynę. Pani
Weasley sama tak ją postrzegała i ciężko było jej uwierzyć w słowa Teodora.
Mężczyzna wyjął coś z teczki, którą miał ze sobą.
–
To jest opis przebiegu choroby Astorii, a to wyniki, które otrzymaliśmy po
śmierci Smith. – Podał jej dwa zwoje oznaczone pieczęcią św. Munga. Na stole
wylądowała jeszcze malutka karteczka. – Dostałem ten liścik dwa tygodnie temu,
podczas mojego pobytu w Nowym Yorku. „Agnes Smith została Lisą Hook,
pieprzony poruczniku Fray.” – zacytował i dodał: – Wróciłem najszybciej, jak
mogłem.
Hermiona
szybko przeanalizowała przebieg choroby Astorii Malfoy. Uświadomiła sobie jaki
horror musiała przeżyć ta kobieta. Nagłe uczucie „ręki na gardle” wywołujące
podduszenia, silne bóle płuc, okresowa ślepota, stany lękowe. „Wywołane przez:
Niezidentyfikowany eliksir, podany doustnie.”.
–
Zatrzymam to. – Nott jedynie kiwnął głową. – Powiedz mi teraz gdzie byłeś
dwudziestego trzeciego stycznia?
–
Jak już mówiłem byłem w Nowym Yorku, w interesach. W Anglii nie było mnie chyba
od piętnastego.
Hermiona kiwnęła głową, wyłączyła dyktafon i
zabrała go ze stolika. Już chciała podziękować Nottowi, lecz ten rzekł:
–
Malfoy naprawdę nie chciał cię zranić. On wciąż cię kocha.
Hermiona
stwierdziła, że ma dość ckliwych morałów na dziś i odpowiedziała Teodorowi:
–
Nie interesują mnie jego uczucia i twoje intencje. Mój powrót był dla ciebie
nową nadzieją, mam rację?
Nott
nie ruszył się z miejsca, spojrzał na Hermionę z pogardą i już chciał
powiedzieć jej coś wyjątkowo paskudnego, kiedy do pomieszczenia wszedł jakiś
młodziutki, brązowowłosy Auror:
–
Pani Weasley – powiedział, a kobieta uniosła wzrok – Pan Blaise Zabini chce się
z panią widzieć. Mówi, że to ważne.
Clarissa
Mam nadzieję, że Luna niedługo się znajdzie. Jeżeli ją uśmiercisz to cię znajdę.
OdpowiedzUsuńDraco ma nie zapominać o Hermionie. Jest chociaż plus, nie ma Rona uhuhuhu ;D
Przez ten rozdział znienawidzilam Agnes. Jednym z powodów jest to, że bawi się Blaisem. W sumie ja po prostu nie lubię psychopatów, a ona okazała się być chora psychicznie :D
Wciąż nie wiem kto jest zabójcą. Nie mogę się doczekać rozdziału, w którym wszystko się wyjaśni.
Czekam na następny i pozdrawiam :)
Szuukaj mnie :D Przepraszam musiałam to napisać. :) Hm, Luna na pewno się znajdzie, ale w jakim stanie nie wiem, nie wiem...
UsuńRon jest, tyle, że zaangażowany w poszukiwania. :)
Spokojnie, podczas przesłuchania Blaise'a zobaczysz, że Agnes nie była taka zła. Chociaż "zła" to hm... nie odpowiednie określenie... zauważyłam, że w tym opo każdy ma jakiś problem ze sobą, eh, jestem sadystką. :D
Będzie zamieszanie, galimatias, poplątanie, obiecuję, końcówka będzie dziwna! :)
Pozdrawiam, Clarissa!
Hej!
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twoje opowiadanie przez przypadek. Tak się wciągnęłam, że zapomniałam o komentowani. Postanowiłam, więc pod tą notką co myślę. Twój blog jest cudowny, nigdy jeszcze nie czytałam żadnego opowiadania z takim zaciekawieniem, a to, że uwielbiam kryminały to dodatkowy plus. Teraz przejdę do sedna. Mam nadzieję, że Luna się znajdzie cała i zdrowa. Malfoy nie może zapomnieć o Mionie! *-*
Na początku bardzo było mi żal tej Agnes lecz jak przedstawiłaś jej historię i jaka była naprawdę, od razu moje jakiekolwiek uczucia zniknęły.No nic...! Co ja jeszcze mogę napisa? Czekam z niecierpliwością na kolejny i życzę dużo, dużo weny! <3
R.Q.
P.S.Jeśli masz ochotę to serdecznie zapraszam do przeczytania mojego bloga :www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com
Bardzo mi miło czytać takie komentarze.
UsuńCo do postaci Draco, Hermiony i Agnes będzie jeszcze sporo nowych informacji... Także nie oceniajmy bez całokształtu. Chociaż tak szczerze, chciałam trochę popsuć wizerunek słodkiej Agnes :D
Dziękuję bardzo, bardzo! I zajrzę na Twojego bloga, jeżeli tylko będę miała chwilę! :)
Pozdrawiam, Clarissa
A i chciałabym Cię bardzo przeprosić za błędy i literówki, ale jestem na telefonie, który jak widać lubi mi robić na złość. :)
UsuńZnam ten ból, mój telefon to typowy padłofon... :<
UsuńNie ma sprawy! :)
Piszesz bloga którego telematyką jest Harry Potter ? Zapraszam do nowego powstałego spisu który gromadzi takie blogi jak twój ! Nic nie płacisz tylko korzystasz.
OdpowiedzUsuńhttp://spis-opowiadan-hp.blogspot.com/
Tego typu ogłoszenia powinno się zostawiać w spamie! Przed przeczytaniem > Spam.
UsuńDzięki.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna w 100-u %, ale niektóre wątki pozwalają mi postawić taki wniosek ... To Ron jest tym psycholem. :D
OdpowiedzUsuńNo nic, rozdział jest perfect (jak zawsze) Czekam na następny z niecierpliwością. <3
Bardzo ciekawy typ! Cóż rozwiązanie zagadki już niedługo. :)
UsuńDziękuję, bardzo mi miło! :*
No więc: "drzwiami wyrwanymi z nawiasów" z zawiasów; "biurem aurorskim" wcześniej pisałaś z wielkiej litery; to samo z "ministerstwa" i "auror/aurorzy"musisz się zdecydować czy piszesz z małej czy wielkiej; "owładnęły całym ministerstwem" albo zawładnęły całym ministerstwem, albo owładnęły całe ministerstwo; "zgubne, poszlaki " przecinek zbędny, to samo w "całą, tragiczną " choć tu już nie jestem taka pewna; "sprawy będą musieli się widywać się" drugie "się" zbędne; Nie wiem czy liczebnik 244 nie powinien być zapisany słownie;/; "W takich okolicznościach pani Weasley pozwoliła na to, aby poczekali na zewnątrz.
OdpowiedzUsuńByło coś co nie dawało Hermionie spokoju. Nie wiedziała, czy to zbieg okoliczności, czy celowe działanie" powtórzenie "okoliczności" pierwsze zastąp np. w takiej sytuacji; "tej Sali" czemu sali z wielkiej? Wcześniej miałaś też Książki, ale wzięłam to na karb niewymienienia tytułu (choć moim zdaniem powinno być z małej); "Hermionko"? tak jakoś dziwnie te zdrobnienie zabrzmiało w ustach człowieka, który nie chciał na nią spojrzeć...; "szczerym a nawet" przecinek przed a; "po za tym" poza tym; "przeraziła panią Weasley to tego " do tego; "książka był skończona" BYŁA; "Pamiętam był " pasowałoby dodać "że" albo przecinek przed był;
Dalej moje pytania o logikę:
We śnie pojawiają się kolejne twarze, brakuje mi Georga, który "jest" w salonie, więc albo to poszlaka, albo dziwny zbieg okoliczności. Dalej, rano Hermiona zjawia się w pracy, trochę myśli i dzwoni telefon. Zaraz potem chce widzieć Notta na przesłuchaniu, a w dalszej części piszesz, że na widzenie z nim czeka już od 15.30 (jest 16.35), rozumiem przez to, że przesłuchanie wyznaczyła na popołudnie, co mimo wszystko nie zgadza mi się z tym, że w domyśle chciała przesłuchać go jak najszybciej. Zakładam, że w pracy była na 8.00 (skoro budziła się zwykle o 7.00)
Ok. Mam nowy typ (a to nowość). Lucjusz Malfoy! Skoro umiał usunąć Hermionę tak skutecznie żeby Draco z niej zrezygnował, to może teraz tez miesza, podsuwając fałszywe tropy? Coś mi się widzi, że fakt, iż małżeństwo Draco i Astorii, to jedynie fikcja , mu się nie podoba i wcale bym się nie zdziwiła gdyby eliksir Astori podał on, wiedząc ze zdradza jego syna i chcąc się zemścić za obrazę nazwiska, a Agnes zapłaciła za to, że to odkryła. Tylko ta psychotyczna osobowośc jakoś mniej mi pasuje (cierpienie gdy cruciatusem obrywali jego bliscy już bardziej). No i potwierdziły się moje podejrzenia z pierwszego komentarza, Agnes to świruska :P Na razie znikam, ale postaram się dziś zerknąć na ostatnia dostępną część, jestem ciekawa co dalej :)
Dziękuję za wyłapanie błędów, jestem Ci bardzo, bardzo wdzięczna. :> Co do małej/wielkiej litery, masz rację muszę to pozmieniać. Liczebnik napisałam cyfrą, ponieważ uważałam, że to bardziej zobrazuje miejsce. Zazwyczj na drzwiach napisany jest sam numer. "Sali"x2 mój Word poprawia mi dwa wyrazy z małej na dużą. "Sali" i "Jest". Niemiłosiernie mnie to denerwuje, próbowałam każdym możliwym sposobem, jaki znałam sama lub znalazłam w internecie. I nic. Możliwe, ze muszę odinstalować i zainstalować ponownie... Eh.
UsuńWytłumaczę, dlaczego Nott nazwał Hermionę zdrobnieniem. To miał być taki typowy zabieg w celu nadania pewnej kpiny całej wypowiedzi, a raczej to atak w adresata. W sumie mogłam dodać dopisek do dialogu. Wtedy wyglądałoby to czytelnie. :)
Hm, brak Georga to może znak? Po prostu możemy go wykluczyć, albo przyjrzeć mu się, cóż nie wiem, nie wiem... :D
Godzina przesłuchania. Idzie to tak. Jest mniej więcej ósma. Hermiona przychodzi do pracy, dzwoni telefon. Jak możemy się domyślić, Hermiona natychmiast powiadamia Biuro Aurorskie. Sama zajmuje się tą, tą i tą sprawą (Od rana załatwiła kilka spraw, napisała raporty, spotkała się...) Potem wspomniała, że nie pracowała w swoim zwyczajnym szybkim tempie. Przenieśmy się na chwilę do "umysłu" przeciętnego aurora. Malfoy wiedział, że Nott wrócił, ale nie wspomniał, gdzie przebywa. Aurorzy przeczesują miasto, Londyn jest dość spory, nie wszędzie mogą się teleportować. To trochę trwa. Znajdują go gdzieś tam. Ustalmy, że jest po szesnastej, przyprowadzają go do ministerstwa. Hermiona czeka już tam ponad godzinę, ponieważ zakończyła swoje obowiązki, lub była po prostu zbyt zdenerwowana/podekscytowana, aby sumienie je wykonać. Przecież była perfekcjonistką. Pomijając, z jakiś powodów została jej wolna godzina. O 16.35 zaczyna się przesłuchanie.
Lucjusz na pewno jest postacią, która nie ma czystego sumienia. Ale czy brudził sobie rączki? To się okaże i to w części, nad którą pracuję. :)
Ach, kochana. Zaintrygowałaś mnie tym Georgem, hahaha. Ja już wszystkich podejrzewam, a to znaczy, że świetnie napisałaś. Az nabrałam ochotę kogoś zabić u siebie, co też uczyniłam (no dobra, czy przeżyje, to musze jeszcze przemyśleć :D) Lucjusz, ty Lucyferze... no on mi pasuje na takiego, co się będzie wysługiwał. Normalnie to bym postawiła na Astorię, ma motyw, dla mnie zawsze była trochę szalona, ale fragment myśli mordercy mi to wyklucza :( Idę czytać ostatni dostępny w tej chwili :D
UsuńScena przesłuchania świetna, tak sobie to wyobrażałam :)
OdpowiedzUsuńLecę czytać kolejny rozdział.
Domi
Na początku muszę napisać, że przez te dwa miesiące nie miałam za bardzo czasu, żeby tu wrócić i dokończyć, ale jestem i ten rozdział tak mnie wciągnął, że nie odpuszczę i już zabieram się za kolejny.
OdpowiedzUsuńGeneralnie najbardziej podobało mi się przesłuchanie Notta, ale o tym za chwilę. Wszystko od początku.
Opis domu Luny był powalający, taki realistyczny, wszystko mogłam sobie dokładnie wyobrazić. Dodatkowo uczucia Hermiony po zobaczeniu miejsca zbrodni. Naprawdę wow! Swoją drogą, nic dziwnego, że podeszła do tego tak personalnie, w końcu sprawa dotyczy osób, które znała.
Cieszę się, że Malfoy nie jest natrętem niezrozumiejącym słów "mam męża" i próbuje zapomnieć. Duży plus.
To tersz przejdę do, zdecydowanie najlepszego, fragmentu rozdziału.
Pokochałam postać Teodora. To, z jaką bezpośredniością zwracał się do Hermiony, nie owijał w bawełnę, szczerze powiedział, że Smith to wariatka i to, co prawdopodobnie zrobiła Astorii. Bardzo mi się spodobało. +ta fascynacja Agnes jego osobą jest bardzo intrygująca, to że opisała porucznika Fraya na podstawie Notta.
Lecę czytać dalej i na pewno skomentuję! :D
20 years old Associate Professor Luce Viollet, hailing from Whistler enjoys watching movies like Eve of Destruction and Homebrewing. Took a trip to Greater Accra and drives a Land Cruiser. odwiedz strone
OdpowiedzUsuń